Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Krzysztof Marzec

W labiryncie

(2021)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 24-10-2021 r.

Przełom lat 80. i 90. przyniósł wiele zmian nie tylko na płaszczyźnie politycznej i społecznej, ale również kulturowej, co wyraźnie pokazywały produkcje telewizyjne z tamtego okresu. Reklamy, programy popularno-naukowe oraz seriale telewizyjne zaczęto wzorować na zachodnich odpowiednikach. I jednym z pierwszych takich przedsięwzięć, które stanowić miało polską odpowiedź na kultowe telenowele z lat 80. (Niewolnica Isaura, Powrót do Edenu) był serial W labiryncie. Stworzony przez Pawła Karpińskiego pod szyldem telewizji publicznej traktował o losach naukowców, lekarzy oraz biznesmenów w czasach transformacji polityczno-gospodarczej. Choć z perspektywy czasu serial ten ma prawo razić współczesnego odbiorcę infantylną treścią oraz sposobem realizacji, to jednak w czasach kiedy powstawał był prawdziwym hitem. W szczytowym momencie popularności potrafił gromadzić przed telewizorami nawet do 16 milionów odbiorców.



Do stworzenia muzyki zaangażowano dwóch twórców. Pierwszym był doświadczony kompozytor muzyki filmowej, Lech Brański. Drugim, nieco mniej oczywistym wyborem okazał się Krzysztof Marzec – znany głównie jako gitarzysta formacji ZOO. Skąd ten nietypowy angaż? Było to pokłosie współpracy z reżyserem Pawłem Karpińskim nad filmem Czarodziej z Harlemu. To właśnie nowoczesne brzmienia wykreowane na potrzeby tego obrazu stały się punktem wyjścia do zbudowania podobnej w wymowie oprawy muzycznej do serialu W labiryncie (w kilku scenach Karpiński wykorzystał nawet utwory z Czarodzieja). W takim zestawie łatwo było zagubić poczucie przynależności poszczególnych fragmentów do konkretnego filmu. I gdyby nie powracający dosyć często temat przewodni, można pomyśleć, że ilustracja jest selekcją utworów z popularnych wówczas bibliotek muzyki użytkowej. Zresztą nastrój w jakim przemawiają kawałki stworzone przez Krzysztofa Marca nie odbiegają znacznie od tego typu brzmień – niczym żywcem wyjętych z reklam bądź programów edukacyjnych z przełomu lat 80. i 90. Radosne, ciepłe rytmy przeplatane z bardziej dynamicznymi wynurzeniami stoją pod znakiem łatwo wpadającej w ucho melodyki. I to właśnie było największą zaletą towarzyszącej serialowi muzyki. Można zaryzykować stwierdzenie że jedyną, bo jeżeli zechcemy szerzej spojrzeć na funkcjonalność tego typu tworów, to okaże się, że jest ona niewielka.


Dlatego też lepszym rozwiązaniem niż wracanie do mocno nadgryzionego zębem czasu serialu jest sięgnięcie po album soundtrackowy. Może to być krążek wydany jeszcze w roku 2000, na którym znalazły się fragmenty ścieżki dźwiękowej do dwóch seriali ilustrowanych przez Marca: W labiryncie oraz Klan. Biorąc jednak pod uwagę słabą dostępność tego albumu oraz kiepską selekcję materiału, warto pochylić się nad drugą opcją – bardziej szczegółową w treści. W roku 2021 nakładem GAD Records został wydany odrębny krążek poświęcony tylko ilustracji z serialu W labiryncie Tradycyjnie już dla tej wytwórni zadbano nie tylko o cieszący ucho remaster dźwięku, ale i miłą dla oka szatę graficzną. Na krążku znaleźć możemy niewiele ponad trzy kwadranse materiału muzycznego skomponowanego przez Krzysztofa Marca przy współudziale samego reżysera, Pawła Karpińskiego. Program albumu otwiera oraz zamyka kultowa piosenka W labiryncie ludzkich spraw – w wersji skróconej oraz pełnej. Jak to wszystko prezentuje się po przesłuchaniu?



Pierwsze wrażenie jakie towarzyszy odbiorcy jest przeświadczenie, że serwowana jest nam jedna z wielu bibliotek muzyki użytkowej, jakie w tamtych czasach powstawały niemalże w ilościach hurtowych. Jako że większość nagrań odtworzona została z syntezatora Roland D-20 są to głównie elektroniczne brzmienia z elementami funku oraz disco. Od czasu do czasu napotkamy warstwy perkusyjne oraz gitarowe, które niewątpliwie poszerzają możliwości jakie dają same instrumenty klawiszowe. Paradoksalnie paleta barw jaka serwowana jest w tym zestawie muzycznym nie wydaje się skąpa. Imponuje sposób w jaki Marzec utylizuje modne na zachodzie brzmienia oraz style, wykorzystując to wszystko do stworzenia analogicznych, przyjemnych w odbiorze kawałków. Czas spędzony przy tym krążku mija więc stosunkowo szybko.



Niemniej jednak to głównie od upodobań muzycznych odbiorcy zależeć będzie, czy zdecyduje się on na kolejne odsłuchy. Nie każdy odnajdzie się w tego typu brzmieniach, a ukierunkowanie całości na maksymalne eksploatowanie pomysłów melodycznych może stwarzać wrażenie, że bliżej tym utworom do piosenek aniżeli klasycznej ilustracji filmowej. Moim zdaniem warto spróbować, bo nawet jeżeli za tym doświadczeniem nie stoi sentyment względem serialu, to słuchając albumu można natknąć się na kilka naprawdę przyjemnych fragmentów.


Najnowsze recenzje

Komentarze