Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Aleksei Rybnikov

Volkodav iz roda Serykh Psov (Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 18-07-2020 r.

My mamy Wiedźmina, a Rosjanie Wilczarza. Choć nie odniósł on tak dużego sukcesu międzynarodowego jak Geralt z Rivii, to należy go zaliczyć do najważniejszych przedstawicieli słowiańskiej literatury fantastycznej. Stworzony przez pisarkę Marię Siemionową długowłosy wojownik jest ostatnim przedstawicielem klanu Szarych Psów. Jego pobratymcy zostali wymordowani przez armię złego Żadoby za posiadanie wiedzy o wykuwaniu potężnej i magicznej broni. Po masakrze młody chłopiec zostaje zesłany do pracy w kamieniołomie, z którego wiele lat później udaje mu się zbiec. Jak zapewne już się domyślacie, teraz planuje dokonać zemsty na tych, którzy zabili jego bliskich.

11 lat po zadebiutowaniu w powieści Wolfhound, Wilczarz trafił na wielki ekran. Obraz w reżyserii Nikołaja Lebiediewa jest jednym z najdroższych tytułów w historii rosyjskiej kinematografii. I o ile nie jest to poziom realizacyjny Władcy pierścieni, o tyle daleko mu do filmowych zakał pokroju naszej adaptacji Wiedźmina. Sama produkcja zebrała zresztą dość dobre recenzje. Uprzedzam jednak tych, którzy będą chcieli sięgnąć po ten obraz dla widniejącego w ekipie realizacyjnej Aleksandra Domogarowa. Pamiętny Jurko Bohun pojawia się w filmie dosłownie przez moment.

Do nagrania ścieżki dźwiękowej zaproszono jednego z najpopularniejszych w Rosji kompozytorów – Aleksieja Rybnikowa. Doświadczony artysta, twórca popularnych tamże rock-oper, muzyki poważnej (w tym symfonii) oraz licznych ścieżek dźwiękowych, wydawał się naturalnym wyborem. Słowiańskie korzenie (opowieść o Wilczarzu ma swoją genezę w podaniach ludowych) oraz duża historia w stylu fantasy niejako wymusiły na Rosjaninie skonstruowanie score’u na orkiestrowych środkach wyrazu oraz elementach zaczerpniętych z folkloru.

Fuzję tych dwóch płaszczyzn znajdziemy w najbardziej pamiętnym audiowizualnie fragmencie filmu – retrospektywnej sceny, w której dowiadujemy się, w jaki sposób Wilczarzowi udało się zbiec z kamieniołomów. Ilustrujący tę sekwencję utwór, Piesnia Lekarki, to spektakularna mieszanka wokali rodem z kapel wykonujących słowiańską muzykę ludową, iście wojennych bębnów oraz monumentalnych partii chóralnych i orkiestrowych. Zwraca też uwagę wykorzystanie dzwonów, najpewniej imitujących uderzenia w kowadło. Brzmi to świeżo, a przy tym porywająco i przebojowo. Doprawdy chciałbym być na sesji nagraniowej tego kawałka.

Temat z Piesnia Lekarki pojawia się jeszcze w przywołującym na myśl Władcę pierścieni utworze Żertwoprinoszenije. Szkoda, że Rybnikov nie postanowił silniej eksplorować pomysłów z tych kompozycji, bo to w zasadzie jedyne fragmenty tej ścieżki dźwiękowej utrzymane w tego typu stylistyce. Niestety pozostałe kawałki noszące w sobie elementy folkowe, jak wspomniałem wcześniej ważne z perspektywy genezy filmowego bohatera, brzmią bardziej odtwórczo, trochę jak z katalogu losowych brzmień etnicznych. Pojawiają się tutaj partie fletów prostych, gitara, lira korbowa, czy wreszcie pojedyncze wokale, ale niestety nie budują one podwalin pod filmowy świat. Ambiwalentne odczucia wzbudza także, na szczęście oszczędnie wykorzystywana, elektronika – delikatne i niemal anielskie tekstury syntezatorów niezbyt pasują do przedstawionego świata. Usłyszymy je w utworze finałowym, który co ciekawe zdobi również sielski początek filmu, zanim armia Żadoby wybije ród Wilczarza w scenie do złudzenia przypominającej analogiczny fragment z Conana Barbarzyńcy. Notabene, Rybnikow wykorzystuje tutaj etniczny flet, w brzmieniu kojarzący się z twórczością Michała Lorenca. Problematyczny jest także materiał filmowych antagonistów. Brzmi on po prostu nieciekawie.

Soundtrack broni się jednak porządnymi, jak przystało na kino fantasy, tematami. Piesnia Lekarki to bez dwóch zdań highlight albumu, ale również trzy pozostałe motywy z pewnością mogą się podobać. Pierwszy z nich można uznać za przewodni – to mroczna i prosta melodia oparta o nisko prowadzony chór, najpierw słyszany w typowym dla tego gatunku, mrocznym prologu. Drugi temat tyczy się głównej postaci żeńskiej, Kniaziówny Heleny. To z kolei piękna, poruszająca melodia, mająca w sobie trochę hornerowskiej nuty. Najlepiej prezentuje się w aranżacji na sopran. Trzeci temat również pośrednio dotyczy tej bohaterki. Towarzyszy bowiem scenie wymarszu jej orszaku z Galiradu. Monumentalny i chwytliwy motyw na chór i orkiestrę będzie zapewne brzęczał w głowie niejednemu widzowi po seansie.

W tym momencie dochodzimy do jeszcze jednego aspektu. Otóż temat wymarszu pojawia się zupełnie znikąd i nie zostaje powtórzony, ani wcześniej, ani później. Podobne wrażenia odnosi się przy okazji wejść kilku innych idei muzycznych: fanfarowego Proskok Wołkodawa, tematu z prologu oraz muzyki etnicznej. Jedynie temat Heleny zdaje się pełnić funkcję faktycznego lejtmotywu wykorzystywanego w przemyślany i składny sposób. Dlatego też filmowa ilustracja sprawia wrażenie nieciągłej, miejscami odrobinę chaotycznej, przez co trudno tu mówić o rzetelnym prowadzeniu filmowej historii. Z pewnością jednak muzyka ma swoje momenty w ruchomych kadrach.

Mimo wszystko warto polecać soundtrack z Volkodava. Co prawda w domowym zaciszu pierwsza połowa albumu może nieco nużyć, ale druga z pewnością nadrabia bardziej wyrazistym operowaniem bazą tematyczną. Jeśli zatem nie będziemy oczekiwać drugiego Władcy pierścieni, to okaże się on po prostu porządną partyturą z kręgu fantasy, obdarzoną kilkoma naprawdę mocnymi tematami – z Piesnia Lekarki na czele. I właśnie za tę kompozycję naciągam do pełnej czwórki.

Najnowsze recenzje

Komentarze