Siostry Waller-Bridge podbijają show-biznes. Podczas gdy Phoebe, twórczyni prowokacyjnego Fleabag, zgarnia kolejne serialowe nagrody, Isobel komponuje, bawiąc się przy tym nie gorzej, niż jej młodsza siostra. Najpierw pisze religijną minipartyturę do Fleabag właśnie, sięgając przy tej okazji po aranżacje utworów Bruno Coulais z Pana od muzyki, by za chwile rzucić się w wir kostiumowych adaptacji, podsuwając własne, szalone interpretacje twórczości Virginii Woolf oraz Jane Austen w przekomicznej Emmie. Na przykład jedną z inspiracji dla ścieżki dźwiękowej do Vity & Virginii jest bicie serca Elizabeth Debicki wcielającej się w rolę autorki Orlanda. Isobel postanawia przełożyć tę nietypową melodię na język swojej kompozycji. A to daje początek niezwykłej partyturze, w której syntezator spotyka się z symfoniką, a dyskotekowy parkiet staje naprzeciw brytyjskiej bohemy lat 20.
Już dubstepowe otwarcie utworu The Party jest sporym zaskoczeniem. Niczym w naszpikowanych muzycznymi anachronizmami filmach Baza Luhrmanna, przenosimy się na przypominającą reklamę perfum trance-imprezę, na której obowiązuje strój i maniery z epoki. W tej hipnotyzującej przeprawie, zgodnie z modernistycznym nurtem, Waller-Bridge stopniowo infiltruje emocjonalność pisarek, w podobnym stopniu jak Woolf odkrywała wewnętrzny głos swoich literackich postaci. Sama Woolf jest tutaj zaprezentowana niczym gwiazda alternatywnej sceny muzycznej: niezwykle pożądana i owiana aurą wyjątkowości. Słychać to w otoczonym ciężkimi basami Virginia Woolf, kiedy to pisarka w zwolnionym tempie wkracza na salony.
Klubowa estetyka przeważa w pierwszej części albumu. Utwory takie jak Vita Types czy Vita’s Book iskrzą elektroniką i nadają ton rozwijającej się relacji bohaterek. Oba wypadają rewelacyjnie w scenach, w których zza kadru odczytywana jest ich korespondencja, a także, kiedy jesteśmy świadkami samego aktu pisania, jak w ujmującym i rozedrganym Printing Orlando. Nie ma w tych fragmentach jakichkolwiek muzycznych śladów epoki. Utwory zamknięte są w ramce z syntezatora, co, według samej kompozytorki, ma być argumentem na ponadczasowość tego, co zachodzi pomiędzy ekranowym duetem.
Jako pianistka, Waller-Bridge nie zrywa całkowicie z klasycznymi środkami. W zanadrzu trzyma skrzypce, żeby co rusz ubarwiać syntezator odrobiną artyzmu, jak w ślicznym Egypt czy rozwiązującym akcję, dramatycznym Come Away With Me. Jeśli chodzi o samą powieść Orlando, to i ta dostaje w partyturze specjalne miejsce pod postacią żeńskich wokaliz. Nie jest to jednak łatwo identyfikowalny wokal. Waller-Bridge programuje go gdzieś pomiędzy głosem męskim i żeńskim, sprawiając, że androgeniczność, jak w utworze Breakdown, wprowadza jeszcze więcej zamętu w i tak już rozchwiane życie Vity i Virginii. To wszystko układa się w wybuchowy symfoniczno-elektroniczny miks, który sam w sobie stanowi o głównej sile obrazu, zaraz obok gry aktorskiej.
Ścieżka Waller-Bridge to przede wszystkim komentarz do głównego wątku Vita & Virginia, w którym dwie rewolucyjne w swoich poglądach i stylu pisarskim bohaterki zakochują się w sobie. Temat niezważający na epokę brzmi, dzięki oryginalnej oprawie, tak jak wymyśliła to sobie kompozytorka, a zatem niezwykle aktualnie. To, że w istocie poruszamy się w historycznych realiach, nadaje całości kolorytu, w którym muzyka pełni kluczową, trudną do przeoczenia rolę. Gorąco polecam.