Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Edward Artemiew

Urga

(1991)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 30-11-2017 r.

Urga, film w reżyserii Nikity Michałkowa, przenosi nas na odległe równiny Mongolii. Pośród bezkresnych stepów stoi samotna jurta, w której mieszka kilkuosobowa familia: głowa rodziny Gombo oraz jego matka, żona Pagma i troje dzieci. Ponieważ według obowiązującego prawa para nie może posiadać czwartego potomka, Pagma postanawia wysłać małżonka do pobliskiego miasta po prezerwatywy. Pewnego dnia nieznajomy Rosjanin, Sergiej, wjeżdża swoją ciężarówką do rzeki płynącej nieopodal ich domostwa. Gombo oferuje swoją pomoc i zaprzyjaźnia się z przybyszem.

Obraz Michałkowa, nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, dotyka dwóch zasadniczych problemów. Pierwszym z nich są różnice kulturowe, tutaj obserwowane pod postacią relacji pomiędzy Sergiejem a mongolską rodziną. Drugim natomiast jest konflikt pomiędzy tradycją a współczesnością, swoisty przełom cywilizacyjny, przejawiający się w rozterkach głównego protagonisty, który zamiast prezerwatyw przywozi do domu m.in. rower i telewizor, dobra zupełnie obce na koczowniczych stepach. Te obydwa aspekty Urgi znalazły swoje przełożenie w ścieżce dźwiękowej, którą stworzył stały współpracownik Michałkowa, a także jeden z pionierów europejskiej muzyki elektronicznej, Edward Artemiew.

Najważniejszą częścią składową tej muzyki jest sfera etniczna. Już pierwszy utwór na oficjalnym soundtracku, którego słyszymy także na początku filmu, wprost przenosi nas do dalekich i azjatyckich krain. A to głównie za sprawą cudnej melodii tradycyjnego fletu (w poligrafii dołączonej do wydania określanego jako „magic flute”), nacechowanej zachwytem nad przyrodą, ale także bardzo rzewnej i pewien sposób nostalgicznej. Świetnie wypada także sama artykulacja, która sprawia, że temat Artemiewa przypomina coś na wzór podmuchu wiatru, co też doskonale odnajduje się w ilustrowaniu szerokich ujęć mongolskich stepów.

Na tym samym instrumencie wykonywana jest także druga znakomita melodia, zbliżona do poprzedniej, która zdaje się funkcjonować jako temat miłości pomiędzy Gombo a Pagmą. Również i w niej ważną rolę odgrywa komponenta etniczna, aczkolwiek sama w sobie jest bardziej emocjonalna. Na niej jest częściowo oparta, współtworzona przez Artemiewa, a wykonywana przez Bademę (odtwórczynię roli Pagmy), piosenka tytułowa, która jawi się jako jeden z największych highlightów na płycie. Jest jeszcze jeden etnicznie zabarwiony song, Minima Tok, choć prezentuje się on nieco mniej ciekawie.

Poznawanie dobrodziejstw współczesnego świata, a także w jakiś sposób konfrontowanie ich z dotychczasowym życiem i nawykami, Artemiew próbuje oddać za pomocą muzyki elektronicznej, która od czasu do czasu wzbogaca co bardziej etniczne kompozycje. Tak, to właśnie syntezatory wizualizują współczesność, a elementy etniczne tradycję. Jakże sugestywnie wypada zatem jedna z ostatnich scen filmu, gdy melodia Gombo i Pagmy, wcześniej zawsze wygrywana na ludowym flecie, pojawia się w pięknej aranżacji na ekspresyjne syntezatory (Urga Love).

Oglądanie na ekranie zestawienia dwóch odmiennych kultur, tak jak i wspomniana wyżej konfrontacja tradycji z przyszłości, znajduje swoje przełożenie w warstwie instrumentacyjnej. Jak łatwo się domyślić, Gombo i jego familia reprezentowani są głównie przez dalekowschodnie instrumenty, natomiast w materiale goszczącego u mongolskiej rodziny Sergieja zwracają uwagę dobrze kojarzone z Rosją bałałajki. W tym drugim przypadku Artemiew idzie jednak o krok dalej i sięga także do muzyki źródłowej.

Istotną rolę odgrywa bowiem walc Na wzgórzach Mandżurii, powstały w 1906 roku po wojnie rosyjsko-japońskiej, a którego nuty ma wytatuowane na plecach Sergiej. Utwór ten, w wersji wyciągniętej prosto z filmu, możemy usłyszeć pod koniec albumu. Artemiew bardzo zmyślnie czerpie z tego popularnego walca pierwsze cztery nuty i na ich bazie konstruuje rzewny i trochę smutny temat dla Rosjanina. Co ciekawe, początek owego Russian Theme nasuwa skojarzenia z pracami Isao Tomity.

Recenzowana płyta pomimo swojej niezaprzeczalnej oryginalności i okazałej tematyki nie jest wolna od wad. W materiale albumowym zdarzają się mniej atrakcyjne kompozycje, które nazbyt popadają w eksperymentatorstwo. Naturalnie ma to swoje uzasadnienie w specyfice filmu, ale dla niektórych odbiorców takie mariaże wokali, perkusjonaliów i elektroniki mogą się okazać trochę niepotrzebnymi wtrętami (Dance of Gombo, Bajartou). Obcowanie z materiałem zaburza też trochę niepasujące do całości Genghis Khan, w którym usłyszymy trąby, bębny i rozmaite piszczałki. Utwór ten trafił pod scenę surrealistycznego snu Gombo, odwołującego się do słynnego przywódcy hord mongolskich z tytułu ścieżki.

Pomimo tych kilku drobnostek nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco zachęcić do zapoznania się z tą świetną muzyką. Urga Edwarda Artemiewa jawi się jako praca w niezwykły i niebanalny sposób łącząca muzykę elektroniczną i etniczną. Być może na pierwszy rzut ucha nie jest dostosowana do potrzeb statystycznego miłośnika filmówki (duża doza etnicznych instrumentów, eksperymenty z syntezatorami), ale to właśnie ta cecha, wraz z pięknymi tematami i wspaniałym klimatem, sprawia, że jest to dzieło wielce nietuzinkowe.

Najnowsze recenzje

Komentarze