Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jocelyn Pook

The Staircase

(2018)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 18-03-2019 r.

The Staircase należy do gatunku true crime TV, czyli prawdziwej zbrodni zamkniętej w konwencji serialu kryminalnego. Założenia tego nowego, ale jakże ekscytującego gatunku są wszystkim dobrze znane. Mamy morderstwo, głównego podejrzanego oraz litanię postaci pobocznych, z których przed szereg wysuwa się obrońca, rodzina i armia ekspertów w danej dziedzinie. Wszyscy mają pomóc sądowi ogłosić sprawiedliwy wyrok, a oskarżonemu uniknąć kary. Z pozoru oklepany scenariusz nabiera jednak niespotykanej dotychczas mocy, bowiem wszystko, co oglądamy, jest prawdziwe, a kamera wiernie podąża za bohaterami w ich normalnym, często nudnym życiu. To składa się na wysoką próbę obrócenia dokumentalizmu w emocjonującą i angażującą narracje, której nie powstydziłby się sam Hitchcock.

Krzysztof Kieślowski nazywał to dramaturgią rosnącego ciasta – wystarczy włożyć ciasto do piekarnika i zerkać co jakiś czas, czy rośnie. Michael Peterson, pisarz, mąż Kathleen, znajduje martwą żonę na schodach w ich olbrzymiej willi. Gdy operatorka pogotowia otrzymuje zgłoszenie o wypadku, Michael zaczyna opisywać sytuację. Trudno go zrozumieć. Jest zrozpaczony. Próbuje wezwać pomoc. Po wstępnych ustaleniach śledczy dochodzą do wersji numer jeden: Kathleen poślizgnęła się i spadła ze schodów prowadzących na drugie piętro posiadłości. Michael wrócił z basenu i zastał ją martwą. Problem, a zarazem cała tragedia w tym, że ciało kobiety wygląda jak wyjęte z kadru filmu gore – krew jest dosłownie wszędzie.

Po tym wydarzeniu akcja przyspiesza, a cień podejrzeń pada na Michaela. Ten jest przekonany o swojej niewinności, ale coś mu podpowiada, że oto wszyscy powiązani ze sprawą uczestniczą w czymś niezwykłym, niosącym konsekwencje o niesłychanej skali. Stąd pomysł, bo zacząć dokumentować sądową batalię dzień za dniem. Sztuki tej podejmuje się Jean-Xavier de Lestrade, który w trzech podejściach rozciągniętych na przełomie 17 lat (!) nie opuszcza Micheala na krok, próbując przełożyć jego historię na język filmu.

Dopiero w 2004 roku, trzy lata po pierwszym klapsie na planie i po śmierci Kathleen, Lestrade decyduje się dokoptować do swojego dzieła oryginalną ścieżkę dźwiękową. Wybór pada na Jocelyn Pook, Brytyjkę, uzdolnioną skrzypaczkę, kojarzoną ze współpracy z Stanleyem Kubrickiem przy Eyes Wide Shut i Michaelem Radfordem przy ekranizacji Kupca weneckiego. Jak sama kompozytorka zaznaczyła, swoją muzyką nie chciała sugerować widzom, co mają myśleć o danej scenie. Ten ogólny zamysł na jej twórczość jest dosyć istotny w kontekście The Staircase, w którym nawet najmniejsze aluzje, również te muzyczne, mogą z obrońców przed telewizorami zrobić oskarżycieli a oskarżycieli z obrońców. Trzeba przyznać, że dosyć trudna to rola kompozytorki – zwłaszcza w nowym gatunku, w którym muzyka filmowa nie ma praktycznie żadnej historii. Nie ma łącznika. Muzycznie należy po prostu spojrzeć na materiał i napisać właściwą kompozycję.

Wydaje się, że kompozytorka obiera za punkt zaczepienia samą śmierć żony Michaela. Skupia się na emocjach towarzyszących pisarzowi w tamtym momencie. Uwzględnia miejsce, czyli ogromny dom, a także przywiązanie pary do luksusu. Dlatego naczelnymi instrumentami Pook są wiolonczela, harfa oraz pianino – wszystkie kojarzone ze sztuką i wysmakowanym gustem. I takie założenie wydaje się od teraz obowiązywać. Klasyczny warsztat kompozytorki skłania ją w stronę ilustracji minimalnej, niespiesznej, która jakkolwiek oddziałuje na obraz wymownie. Wystarczy odsłuchać czołówkę – ciut przejaskrawioną, z zawodzącymi smyczkami, którym bliżej do farsy niż żałoby. To sygnał, że za chwilę przeniesiemy się w świat niosący znamiona baśni, świat, który z niewyjaśnionych względów nie powinien się wydarzyć.

Dalej Pook buduje muzyczny rejestr, sygnalizując w jaki sposób można odbierać to, czego jesteśmy świadkami. Utwór Exhumation ciągnie za sobą, analogicznie, funeralną atmosferę, w której natężenie wybija jednolita faktura smyczków. W Driving to Prison zanosi się na motyw Michaela – spokojną melodię utrzymaną w charakterze tematu drogi, z rosnącą nadzieją, pozbawioną dylematu i przynoszącą chwilowy spokój za sprawą ciepłej partii harfy. To Court, z kolei, buduje intrygę, stawiając ogromny znak zapytania przy fabule, który dodatkowo udało się Pook zaaplikować w takich utworach jak Bad Weather czy Ron on His Way.

Jeśli chodzi o samą metodę kompozytorską to Pook wydaje się być zwolenniczką podziału ilustracji na okresy. W pierwszym Brytyjka uderza w nostalgię, wracając do sielankowej przeszłości. Wspomnienia płyną z opowieści, wspólnych zdjęć, ich aurę podkreślają utwory Introspection oraz Family Photos. Drugi okres to teraźniejszość, czyli sala sądowa, dom, wszystko w gąszczu niewiadomych i poszlak – to Sleeping, Bad Weather i By the River. W końcu przyszłość, wypatrywana przez bohaterów, raczej w barwach kolorowych niż w szarości i bólu. Za tą część i wizję, odpowiadają Crooked Durham, Suspicions (End Title) i The Letter. Tutaj najłatwiej dostrzec subtelną lirykę; w końcu odartą z uprzedzeń wobec tego, co może się wydarzyć. Muzyka Pook jest czysta i chwyta za serca – zupełnie nie pomagając przy tym zachować obiektywizm wobec głównego bohatera dokumentu.

Muzyka klasyczna w wydaniu kompozytorki sprawdza się w filmie świetnie. Gdyby dźwięki dodawały przeżyć w nadmiarze lub gdyby autorka zdecydowała się na mocniejsze akcenty, prawdopodobnie zaburzyłaby ton produkcji. Pook musiała wyjątkowo uważać, zważywszy na nieprzewidywalność tego, co może się za chwilę zdarzyć – scenariusz przecież napisało samo życie (sic!). Stąd łatwo dostrzec pewien uniwersalizm w tematyce kompozycji, który musiał być wskazany już od samego początku prac nad muzyką. Wygląda na to, że styczność z tym, ze wszech miar, dziwnym tworem wychodzi Pook na plus. Jej udział wzbogaca dokumentalną materię o nieuchwytną filmowość – The Staircase zyskuje. Jest bardziej tajemniczy, wzruszający i omija wszelkie podpowiedzi, co zaszło w domu Petersonów. Ale chyba o to właśnie chodzi, prawda?

Najnowsze recenzje

Komentarze