W The Old City: Leviathan gracz wciela się w postać mającą za zadanie zbadać przyczyny wyludnienia wirtualnego miasta. Nie jest to jednak gra sensu stricto. Zamiast typowej rozgrywki polegającej na rozwiązywaniu zagadek oraz akcji, większość czasu spędzamy na eksploracji opustoszałych pomieszczeń, podczas których słuchamy monologów głównego bohatera oraz czytamy rozmaite notatki. Projekt przyjmuje wręcz kształt eksperymentalnej rozprawki filozoficznej. W tej formie odnaleźć się musiał autor ścieżki dźwiękowej, szwedzki kompozytor Simon Heath, znany szerzej ze swojego ambientowego projektu Atrium Carceri.
Pomysł na ścieżkę dźwiękową był prosty i oczywisty. Formuła rozgrywki, połączona z szarawymi odcieniami grafiki, wprost wymagała atmosferycznej ilustracji skupionej na budowaniu muzycznych tekstur. W odróżnieniu jednak chociażby od zbliżonej pod względem nastroju serii Silent Hill, która kładła nacisk na bardziej jaskrawą melodykę oraz elementy trip hopu, rocka oraz industrialu, Heath proponuje maksymalne skupienie się na ambientowych stylizacjach. Muzyka miała zatem szczelnie wypełniać ponury i tajemniczy nastój gry.
Fundamentem recenzowanej muzyki, jak przystało na ambientowe dzieło, są rzecz jasna długie, syntezatorowe tekstury, ocierające się nieraz o burdony. Heath żongluje odcieniami szarości, dźwięki są surowe, a przy tym posępne i duszne, przez co wizytowane przez gracza miejsca stają się jeszcze bardziej ciasne i niepokojące. Choć muzyka ma charakter ściśle dark ambientowy, to tkanka brzmieniowa jest tutaj delikatna. Wynika to z rozmaitych efektów aranżacyjnych zastosowanych przez Szweda. Poza ambientowymi buczeniami i dudnieniami, wprowadzone są na przykład oniryczne, kobiece wokale, imitacje enigmatycznych fraz fortepianu, a także partie chóralne. Te ostatnie niekiedy przyjmują gotycki charakter, innym razem tworzą smugi, rozmywające się w fakturze brzmieniowej. Pojawiają się również szczątkowe melodie i progresje akordowe o lirycznym charakterze. Koreluje to z filozoficznym i kontemplacyjnym charakterem gry.
Pomimo ponad godzinnego czasu trwania, soundtrack jest paradoksalnie bardzo przystępny. Nie odczuwa się dość typowego dla gatunku wrażenia nadmiernego przeciągania i wleczenia się utworów w nieskończoność (może jedynie poza utworem Them, który jest w głównej mierze powtórką tytułowej ścieżki). W unikaniu ambientowego marazmu pomagają również poszczególne utwory, które, jak już zostało wspomniane, potrafią zaoferować ciekawe rozwiązania. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Childhood I, najbardziej organiczna kompozycja z zamieszczonych na soundtracku. Rozpoczyna ją melodia dzwonków w wysokim rejestrze – z jednej strony bardzo niewinna, wręcz kołysankowa, z drugiej strony podszyta fałszem i niepokojem. Następnie dołączają dzwonki, tym razem w niskich rejestrach, w towarzystwie iście gotyckich, choć zastosowanych w cichej dynamice, chórów. Szwedzkiemu artyście udaje się tutaj osiągnąć wprost wzorcowy balans pomiędzy niemalże infantylną melodią a złowrogim i atmosferycznym ambientem. Powtórzenie tej ścieżki w drugiej części soundtracku dostarcza tych samych wrażeń.
The Old City: Leviathan to jeden z moich ulubionych albumów osadzonych w ambientowej stylistyce. To muzyka, która wręcz poraża swoim niepokojącym i posępnym nastrojem, a przy tym wydaje się na swój sposób delikatna i eteryczna. Jeśli ktoś nie miał nigdy styczności z ambientem, to swoją przygodę z tym gatunkiem mógłby zacząć właśnie od tej pozycji.