W pierwszej dekadzie XX wieku muzyka z serii Final Fantasy, jako pierwsza w historii gier komputerowych, zaczęła regularnie gościć w salach filharmonicznych. Sukces tras koncertowych Tour de Japon oraz Distant Worlds przełożył się na zainteresowanie orkiestrowym opracowywaniem innych ścieżek dźwiękowych z tego medium. Tak było chociażby z serią jRPG The Legend of Zelda. Z okazji 25-lecia premiery pierwszej odsłony cyklu, w 2011 roku na rynek trafiło The Legend of Zelda 25th Anniversary Special Orchestra CD, na którym znalazł się materiał zarejestrowany przez Orchestra Nova San Diego pod batutą irlandzkiej dyrygentki Eímear Noone. Na warsztat wzięto tematy Kojiego Kondo oraz kilku innych artystów, którzy mieli sposobność pracować przy serii.
Sercem albumu jest oczywiście nowa i w pełni symfoniczna aranżacja tematu głównego skomponowanego przez Kondo. To kwintesencja muzycznej przygody, moja ulubiona melodia stworzona na potrzeby gier komputerowych. Słuchanie prawie każdej wersji tego motywu sprawia dużo frajdy i w tym przypadku nie jest inaczej. Co ważne, temat główny pojawia się również w innych utworach, dzięki czemu materiał zachowuje pewną spójność. Nie ma zresztą, co ukrywać – to właśnie kolejne wejścia rzeczonej melodii zagwarantują słuchaczowi najwięcej emocji. Następną perełką jest znakomite Gerudo Valley z Okaryny czasu, pozbawione co prawda folkowego kolorytu z oryginału, ale nadrabiające mocną i kipiącą heroizmem aranżacją. Nie jest to jednak najciekawsza interpretacja tego drugiego, po temacie głównym, najpopularniejszego utworu z serii The Legend of the Zelda. Zachęcam do sięgnięcia po wykonanie nagrane tym razem z okazji 30-lecia franczyzy.
Inaczej prezentuje się reszta materiału. Nie da się ukryć, że pod względem muzycznym seria The Legend of Zelda nigdy nie była tym, czym Final Fantasy lub Chrono. Omawiane tutaj wydawnictwo tylko utwierdza nas w tym przekonaniu. Album co prawda tematami stoi, niemniej obok wielu z nich przechodzi się z obojętnością. Pewien problem dotyczy również orkiestracji. Nie można mieć zarzutu co do sumienności i profesjonalizmu aranżerów, aczkolwiek proponowane wersje nie wychylają się poza kanon typowej muzyki symfonicznej. Wykonanie również zdaje się być jedynie poprawne, a chóry, gdzieniegdzie w stylu Danny’ego Elfmana, wypadają dość płasko. Proszę mnie nie zrozumieć źle – The Legend of Zelda 25th Anniversary Special Orchestra CD tworzy przyjemny odsłuch w domowym zaciszu. Nie brakuje tu na przykład urokliwych motywów lirycznych (zwłaszcza Great Fairy’s Fountain Theme), podniosłych i strzelistych wejść sekcji dętej czy niemal westernowych rytmizacji. Niemniej spora część materiału prezentuje się po prostu odtwórczo i szybko się o niej zapomina.
Ambiwalentne odczucia wzbudza również konstrukcja albumu. Część utworów otrzymała swoje pełne aranżacje, inne zostały zblokowane w formie około 10-minutowych suit. Zdecydowanie ciekawiej prezentują się te pierwsze, ponieważ poszczególne pomysły otrzymują dostatecznie dużo miejsca. Bloki suitowe natomiast wypadają trochę chaotycznie, zwłaszcza dla osób, które nigdy nie grały w daną odsłonę serii. Ponadto, choć wytykanie tego w recenzji jest być może pewnym czepialstwem, na zakończenie albumu lepiej pasowałoby nowe opracowanie tematu głównego niż poboczny motyw ze Skyward Sword.
Trudno przyrównywać The Legend of Zelda 25th Anniversary Special Orchestra CD do wspomnianego wcześniej cyklu Distant Worlds. Po pierwsze, nie licząc świetnego tematu głównego i Gerudo Valley, melodie skomponowane przez Kojiego Kondo i jego współpracowników nie mają takiej siły oddziaływania; nie są również tak charakterystyczne i wpadające w ucho. Po drugie, orkiestrowym aranżacjom brakuje trochę kreatywności. Nie chciałbym jednak zniechęcać do sięgnięcia po ten album. Gwarantuje on bowiem trzy kwadranse pełnej wigoru muzyki symfonicznej w klasycznym wydaniu. A jeśli ktoś zna gry lub oryginalne ścieżki dźwiękowe z tej serii, to jeszcze lepiej będzie się bawił przy tym krążku.