Brawurowa, odważna muzyka, nie zawsze dająca się lubić, ale na pewno podnosząca artystyczną wartość projektu.
Brawurowa, odważna muzyka, nie zawsze dająca się lubić, ale na pewno podnosząca artystyczną wartość projektu.
Filmy Johna Woo można lubić lub nie, ale nie można zaprzeczyć, że jest on żywą legendą posiadającą swój niepowtarzalny styl. Do jego najznamienitszych dzieł zaliczyć możemy m.in. Płatnego mordercę z 1989 roku, który stał się inspiracją dla wielu późniejszych filmów akcji. Przez wiele lat próbowano przenieść tę historię na amerykański grunt, ale różne okoliczności sprawiały, że zawsze pomysł ten odkładano w czasie. Dopiero pod koniec drugiej dekady XXI wieku coś się ruszyło w tym temacie – choć niekoniecznie w formie, jaką pierwotnie zakładano. Kiedy ogłoszono, że za kamerą remake’u stanie sam John Woo, można było poczuć lekką konfuzję, bo cóż słynny reżyser chciałby „poprawić” w swoim ikonicznym dziele? Gotowy już obraz zatytułowany po prostu The Killer trafił na platformę Peacock zbierając mieszane opnie wśród krytyków i widzów. Akcja nowego filmu osadzona została w Paryżu, a głównymi bohaterami stali się: płatna morderczyni targana wyrzutami sumienia w związku z ostatnim zleceniem oraz ambitny policjant, którego śledztwo krzyżuje się z niedawnymi „wyczynami” dziewczyny. W pewnym momencie oboje jednoczą siły, by stanąć w walce ze wspólnym wrogiem. Patrząc na ten obraz można faktycznie zadać sobie pytanie, czy był on potrzebny. Jeżeli tak, to tylko dla jednorazowego zagospodarowania nudnego popołudnia.
Paradoksalnie najwięcej z tego widowiska wynieść może miłośnik muzyki filmowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten niepozorny projekt dał sposobność do eksperymentowania z naprawdę interesującymi brzmieniami i stylami. Kiedy ogłoszono angaż Marco Beltramiego wszyscy mieliśmy jeszcze w pamięci dosyć zachowawczą, wycofaną w tło oprawę muzyczną do świątecznego filmu akcji w reżyserii Woo – Wśród nocnej ciszy. Prawdę powiedziawszy niewiele więcej spodziewałem się i po Killerze, ale już pierwsze minuty spędzone przy tym widowisku przyniosły pozytywne zaskoczenie. Amerykański kompozytor wziął na warsztat muzykę do kultowego obrazu z 1989 roku i na tej podstawie opracował swój własny język komunikacji z odbiorcą. Nie umknie nam fakt, że mocno się przy tym inspirował twórczością Ennio Morricone – w szczególności tą popełnioną u boku Sergio Leone. Innym razem oddaje w swojej muzyce hołd mistrzowi rytmicznych kawałków akcji – Jerry’emu Goldsmithowi. Przedziwny to twór, który w warunkach filmowych robi piorunujące wrażenie.
Zgodnie z tym, co uzgodniono jeszcze przed rozpoczęciem prac, muzyka przemawia silną tematyką skojarzoną z główną bohaterką Zee. Jej tragiczna przeszłość oraz „zawód” jaki wykonuje, znajduje odzwierciedlenie w melancholijnej, smutnej melodii gwizdanej lub wokalnym sopranie. W tle natomiast operują przejmujące, delikatne smyczki. Naturalne są więc skojarzenia z kultowymi spaghetti westernami. Beltrami idzie jednak o krok dalej, gdyż sięga zarówno po akustyczne gitary, perkusjonalia, jak i saksofon oraz trąbki. Jazzujące fragmenty świetnie sprawdzają się jako kontrapunkt do specyficznie zrealizowanych scen akcji, a rolę zaplecza dyktującego tempo przejmują warstwy perkusyjne, które stosują rytmizacje podobne do tych, jakie często wykorzystywał Jerry Goldsmith. Słuchając tego wszystkiego można zadać sobie pytanie, czy oby na pewno tę ilustrację tworzył Beltrami?
Wsłuchując się w aranżacyjne detale jesteśmy w stanie wychwycić charakterystyczne dla tego kompozytora elementy, jak subtelna elektronika, czy sposób aranżowania pełnookiestrowych fraz. Nie zmienia to jednak faktu, że The Killer urasta do miana jednej z ciekawszych prac tego kompozytora na przestrzeni ostatnich lat. Nieszablonowa w formie, jak i treści, ale co najważniejsze – bardzo odważna w opowiadaniu dziejących się na ekranie wydarzeń. Można zaryzykować stwierdzeniem, że jest to muzyka, która staje w szranki z obrazem, działając miejscami na pograniczu groteski. Brawurowa, odważna muzyka, nie zawsze dająca się lubić, ale na pewno podnosząca artystyczną wartość projektu – ot zupełnie jak utwory zdobiące filmowy pierwowzór dzieła Woo.
W ogóle nie zainteresowałbym się tym projektem, gdyby nie fakt, że w dniu premiery przez przypadek zetknąłem się z godzinnym soundtrackiem wydanym nakładem Back Lot Music. Rutynowy odsłuch pierwszych minut zamienił się w niezwykle ciekawą przygodę, która pochłonęła mnie w zupełności. Oczywiście największą uwagę zwrócił nietypowy styl oraz wykonanie muzyki, co pociągnęło również za sobą decyzję o obejrzeniu widowiska Johna Woo. Po tym doświadczeniu można było powrócić do albumu, który w następnych odsłuchach odsłaniał kolejne inspiracje Beltramiego. Oczywistym punktem wyjścia do rozpoczęcia tej przygody będą dwa pierwsze utwory eksponujące w bardzo klarowny sposób najważniejsze tematy partytury. I kiedy myślimy, że soundtrack już niczym nowym nas nie zaskoczy, wtedy na dobre rozkręca się muzyczna akcja ociekająca mnóstwem skojarzeń z pracami Morricone oraz Goldsmitha. Świetnym uzupełnieniem tej przedziwnej treści są dwie piosenki zamykające soundtrack. Pierwsza z nich, Introuvable, w wykonaniu kanadyjskiej śpiewaczki Jorane, to stworzona przez Beltramiego wizytówka filmu The Killer. Większą uwagę zwraca jednak Let’s Live for Today śpiewane przez jedną z gwiazd filmu, Dianę Silvers. Cover piosenki zespołu The Grass Roots stał się ważną częścią filmowej opowieści, zatem musiał on powstać jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć.
Jeżeli miałbym jakieś uwagi, to kierowane byłyby one raczej pod adresem producentów albumu. Skrócenie go o kwadrans być może przyczyniłoby się do polepszenia odbioru wśród przypadkowych odbiorców, aczkolwiek osobiście świetnie bawiłem się słuchając proponowanej całości. Najwyraźniej doskonale bawił się również Marco Beltrami tworząc tę muzykę, czego dowodem może być fakt, że żaden z jego asystentów (poza orkiestratorami) nie został zaangażowany do pomocy przy tworzeniu oprawy do The Killer. Podjęte środki i wykonawstwo również zasługują na uznanie. Takiego Marco Beltramiego chcemy słuchać częściej!