Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Volker Bertelmann

Summerland

(2020)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 16-09-2020 r.

Jednym z ciekawszych i bardziej dynamicznych duetów w muzyce filmowej jest Volker Bertelmann (aka Hauschka) i Dustin O’Halloran. Ich przepustką do poważnego komponowania był bez wątpienia Lion, za który Panowie otrzymali nominację do Oscara. Patrząc już jednak na muzyczną jakość kolejnych produkcji, można stwierdzić, że to Dustin O’Halloran przez ostatnie cztery lata zbudował mocniejsze nazwisko w samej branży. O’Halloran, amerykański pianista, chwytał się bowiem scenariuszy, które obijały się echem na festiwalach i w konsekwencji przypadały do gustu widzom i krytykom. Tak było przy okazji Breathe In Drake’a Dormusa, serialu Save Me czy The Hate U Give. W tym samym czasie Hauschka szukał swojego głosu na rodzimym niemieckim rynku, sporadycznie opuszczając lokalne podwórko, tak jak w gruncie rzeczy niezłym Adrift czy Patrick Melrose.

Systematyczność dała owoce w postaci aż, uwaga, 7 premier muzycznych spod ręki kompozytora w samym 2020 roku. To dość niespodziewana liczba, biorąc pod uwagę sytuację w branży oraz to, że w dwa projekty faktycznie po raz kolejny zaangażował się Dustin O’Halloran (w tym The Old Guard dla Netflixa). Najnowszą i zdecydowanie najlepszą kompozycją w tym rozdaniu jest Summerland. To również zaskakująco stylowe odświeżenie w, nie ukrywajmy, natłoku ścieżek stanowiących gatunkową, często wymagającą, przeplatankę, z której trudno wyłuskać coś charakterystycznego.

Przede wszystkim Summerland płynie z licznymi fabularnymi twistami, których Hauschka nie pomija, a wręcz czerpie z nich ogromną satysfakcję, pisząc melodyjnie, zachowując dramaturgię i świetne tempo. Dowodem na to jest już otwarcie w postaci figlarnego i wyraźnego Miss Lamb, które to przedstawia nam główną bohaterkę, ale widzianą z perspektywy mieszkańców Kent. Panna Lamb to samotna pisarka, żyjąca na ustroju wyspy, z dala od społeczności. Jeśli już decyduje się na wypady do miasteczka, bywa opryskliwa i arogancka. Wiecznie w pośpiechu, wypalając jeden papieros za drugim, Lamb nazywana jest przez dzieci wiedźmą. I o tym jest ten początek – opowiada o dość groteskowej paniusi, która ma wszystko w nosie. Najbardziej jednak nie lubi, kiedy ktoś przeszkadza jej w pisaniu, co, jak nietrudno się domyślić, notorycznie ma miejsce. W tle mamy II wojnę światową, wojska brytyjskie walczą na froncie. Pozbawione opiekunów dzieci trafiają do rodzin zastępczych z dala od bombardowanego Londynu. Jedną z takich wojennych sierot jest Frank, który trafia pod opiekę Lamb. Z początku obojętna i chłodna na obecność chłopca pisarka, wkrótce zaczyna otwierać się na tę nową, zaskakującą relację, sama widząc w tym impuls do powrotu myślami do swojej dawnej nieszczęśliwej miłości.

Klasyczna w brzmieniu ścieżka ociera się o dokonania Alexandre Desplata czy Dario Marianelliego, z naciskiem na Brytyjczyka. Mnóstwo bowiem w Summerland pianina, jednolitych melodii, charakterystycznych dla minimalistów, brzmiących w wielu miejscach jak kostiumowe adaptacje Marianelliego – wystarczy przywołać Dumę i uprzedzenie czy wybitną Pokutę. Pamiętajmy jednak, że wszelkie eksperymentatorstwo jest Hauschce nieobce. W końcu to jego określa się coraz częściej jako kontynuatora współczesnej klasyki obok Maxa Richtera czy Nico Muhly’ego. Volker jest przecież pianistą, którego znakiem charakterystycznym jest fortepian preparowany, czego parę lat temu dał dowód w Krakowie, wykonując wraz z O’Halloranem muzykę do Lion. Preparowanych dźwięków w Summerland jest jednak wyjątkowo niewiele, w porównaniu z innymi pracami Bertelmanna. Jego eksperymentatorstwo ogranicza się do kreowania magicznej atmosfery przybrzeżnego Kentu, którą zazwyczaj oplata harfa, skrzypki oraz dzwonki, jak w What Do the Stars Have in Store? czy złowrogim, ale urzekającym A Tower With a Green Flag.

Im dalej fabularnie, tym intensywniej muzyczna oprawa filmu Jessici Swale obfituje w tematy oraz ich aranżacje, czego częstym rezultatem jest czysty patos. Wystarczy posłuchać utworów Say Something, He Could Be Anywhere i His Mosther’s Son. Wszystkie wartkie, rytmiczne, przemycające nutkę wojennego melodramatu. Po drugiej stronie barykady istnieją minimalistyczne tematy na pianino jak temat miłosny z Unexpected Arrival, temat miasteczka z Tell Your Mother That, czy cały wachlarz aranżacji określających relację dwójki głównych bohaterów. Myślę tu w szczególności o They Are the Same Shape i Building a New Plane, kiedy to Frank i Lamb analizują zjawisko fatamorgany, a Frank snuje marzenia o zostaniu pilotem tak jak jego ojciec. I choć wiele z tych melodii brzmi znajomo zarówno w kontekście twórczości Marianelliego czy samego Lion, najnowsza filmowa kompozycja Bertelmanna, zwłaszcza w jej drugiej części, dostarcza emocji, budując tym samym zaplecze, pod wiele, może nawet zbyt wiele, czystych filmowych wzruszeń.

Summerland to najpiękniejsza i najlepsza od czasów Lion ścieżka Niemca. Volker stworzył oprawę pełną czułości, ujmujących tematów, ale jednocześnie niepozbawioną powagi wojny i poczucia straty. Jest w Summerland coś, co sprawia, że chce się do niej wracać, a sama partytura brzmi na tyle uniwersalnie, że trafi do znacznie większego grona słuchaczy niż cokolwiek Hauschka napisał wcześniej. To miłe uczucie: być zaskoczonym czymś tak urzekającym w momencie, kiedy tak niewiele nowych ścieżek wychodzi na światło dzienne.

Najnowsze recenzje

Komentarze