Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Akihiko Matsumoto

Summer Wars

(2009/2016)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 12-02-2020 r.

Summer Wars to drugi pełnometrażowy film w dorobku obecnie jednego z najbardziej cenionych twórców anime – Mamoru Hosody. Pewnego dnia Kenji, nastoletni geniusz matematyczny i moderator internetowego świata OZ, zostaje zaproszony przez koleżankę Natsuki na przyjęcie z okazji urodzin jej 90-letniej babci. Na miejscu zostaje niespodziewanie przedstawiony jako chłopak dziewczyny. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy omyłkowo hakuje swój własny profil w OZ. W ten sposób tajemnicza sztuczna inteligencja przejmuje kontrolę nad siecią i zaczyna zagrażać realnemu światu. Kenji musi ją powstrzymać.

Film zbudowany jest w zasadzie z dwóch nie do końca ze sobą współgrających wątków – dramatycznego i, że się tak wyrażę, informatycznego. Hosoda nakreśla relacje pomiędzy głównym bohaterem a Natsuki, przedstawia członków rodziny dziewczyny, aby chwilę później skoczyć do zawiłych i pokrętnych batalii wirtualnych. W tych realiach musiał odnaleźć się kompozytor Akihiko Matsumoto. Wspomniana dwuwątkowość obrazu znalazła swoje odzwierciedlenie w ścieżce dźwiękowej. Jak to często bywa w przypadku soundtracków z anime, otrzymaliśmy generalnie bardzo zróżnicowany album, co zapewne wywoła u niejednego odbiorcy ambiwalentne odczucia. Należy zaznaczyć, że Japończyk otrzymał do pomocy Randy’ego Millera, amerykańskiego kompozytora, dyrygenta i orkiestratora, znanego chociażby ze współpracy z Kitaro. Jego wkład jest trudny do sprecyzowania, niemniej najpewniej należałoby go szukać w utworach orkiestrowych ze względu na klasyczne wykształcenie tego artysty.

Film otwiera stricte orkiestrowa uwertura złożona z kilku osobnych idei muzycznych. Po krótkiej fanfarze, Matsumoto prezentuje nam pierwszy motyw wiodący, będący niestety plagiatem Amerykanina w Paryżu George’a Gershwina. W dalszej kolejności mamy skoczny i folkowy temat, mnie osobiście kojarzący się z uwerturą z operetki Candide Leonarda Bernsteina. Środkową część utworu natomiast zajmuje urokliwa melodia liryczna w hollywoodzkim stylu. Po ponownej repryzie cytatu z Gershwina, kompozycję wieńczy drugi temat liryczny, tym razem nieco bardziej podniosły. Uwertura nie grzeszy oryginalnością, poza wspomnianymi inspiracjami możemy się również doszukać nawiązań do twórczości Arama Chaczaturiana i Giacomo Rossiniego. Mimo wszystko punktuje niesamowitą energetyką i spójnością pomimo stosowania kilku osobnych pomysłów tematycznych.

Ilustracja wątków dramatycznych przyjmuje dość klasyczną formę. Mamy tu więc głównie sekcję smyczkową oraz również typowy dla gatunku anime fortepian. Gdzieniegdzie jednak Matsumoto zwraca się w stronę orientalizmów. Tak właśnie jest w Sakae in Action, przywołującym na myśl azjatyckie kompozycje Joe Hisaishiego i Ryuichiego Sakamoto, choć niektóre elementy mogą sugerować również hollywoodzkie wzorce. Myślę, że to najlepszy kawałek z całej płyty – wpadający w ucho, w jakiś sposób motywacyjny, a przy tym optymistyczny. Szkoda, że pozostaje w cieniu bombastycznej uwertury. Dobrze wypada również niemalże kolędowa pieśń 150 Million Miracles.

Ratowanie świata przez filmowego protagonistę przełożyło się na kilka utworów akcji. Battle to porcja całkiem efektownej akcji na instrumenty dęte, sekcję smyczkową oraz motoryczne perkusjonalia, miejscami kojarzące się z Kleopatrą Trevora Jonesa. Następujące po nim Collapse, całkowicie nie pasujące do reszty materiału, nawet uwzględniając stylistyczny eklektyzm filmu, brzmi natomiast jak przepisane żywcem z dzieł tuzów muzyki awangardowej drugiej połowy XX wieku. Zupełnie z innej bajki jest też Solidarity of Jinnouchi Family, będące połączeniem instrumentalnego ambientu, minimalizmu oraz japońskiej muzyki ludowej.

Wątek informatycznego geniusza i jego poczynań obserwujemy natomiast w warstwie elektronicznej. Matsumuto sięga po nowoczesne syntezatory, czerpiąc przy tym z minimalizmu i ambientu. W tej materii najciekawiej prezentuje się z pewnością energetyzujące i całkiem chwytliwe Oz, Virtual City, w którym zastosowanie znalazł np. dźwięk budzika. Gdzieniegdzie jednak japoński kompozytor przeszarżowuje i tworzy koszmarki pokroju kłujących w uszy Pleasure Criminal i King Kazma. Jednocześnie muszę przyznać, że kompozycje te nieźle działają w ruchomych kadrach, gdzie ilustrują głównie surrealistyczne i utrzymane w mangowej specyfice scenerie wirtualnego świata.

Seans z pewnością pomaga zrozumieć stylistyczny rozgardiasz gatunkowy zaproponowany przez Akihiko Matsumoto. W domowym zaciszu ów eklektyzm może doskwierać, niemniej myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest tu trochę fajnych tematów, a muzyka mimo wszystko nie nudzi. To po prostu przyjemne 50 minut filmowego grania.

Najnowsze recenzje

Komentarze