… twierdzi Pereira w reżyserii Roberto Faenzy nie ma, na szczęście, nic wspólnego z naszym rodzimym dziennikarstwem. Jest to adaptacja tak samo zatytułowanej powieści Antonia Tabucchiego. Podobnie jak w literackim pierwowzorze, obraz przenosi nas do 1938 roku, do Portugalii pod faszystowską dyktaturą Salazara. Tytułowy bohater, w którego wciela się Marcelo Mastroianni w jednej ze swoich ostatnich ról, jest redaktorem miejscowej gazety. Z początku nie angażujący się w życie polityczne podstarzały mężczyzna, pod wpływem swojego spotykającego się z komunistką asystenta, zaczyna opowiadać się po stronie rewolucjonistów.
Film jest ostatnim zrealizowanym wspólnie przez Fanzę i Ennio Morricone (po raz pierwszy pracowali ze sobą przy okazji Eskalacji z 1968 roku – od tamtego momentu Maestro zilustrował łącznie 8 obrazów urodzonego w Turynie reżysera). Przy kolejnej produkcji Faenzy, Marianna Ucria, panowie nie mogli się porozumieć na poziomie artystycznym i muzykę, z polecenia Morricone, napisał Franco Piersanti. Tak o to film …twierdzi Pereira zakończył trwający 27 lat (sic!) okres współpracy Faenzy i Morricone. W moim odczuciu, ze wszystkich projektów tych dwojga artystów od strony muzycznej najlepiej prezentuje się właśnie opowieść o dziennikarzu Pereirze.
Co ciekawe, Morricone nie miał z początku pomysłu na ścieżkę dźwiękową. Jak się jednak okazało, na inspirację natrafił zupełnie przypadkowo. Pewnego dnia zauważył przez okno protestujących emerytów. Włoch, jak na muzyka przystało, zwrócił uwagę na jeden aspekt – wybijające się z pikietującego tumultu uderzenia w bębny. Uznał, że zaadaptowanie owego rytmu będzie doskonale korelowało z fabułą filmu – wszak Pereira, podobnie jak napotkani przez Morricone demonstrujący, w szerokim ujęciu, buntuje się wobec otaczającej go rzeczywistości. Tak o to zasłyszany przypadkiem rytm stał się kluczową częścią filmowej partytury, a tym samym motorem napędowym dla rewolucjonistycznych działań tytułowego bohatera. Morricone dokonuje tutaj zatem niezwykle interesującego zabiegu. Tematem główny czyni, nie jak zazwyczaj, melodię, a rytm. Rytm staje się tematem rewolucji, tematem buntu wobec faszystowskich rządów Salazara.
Rytm przewodni staje się punktem wyjścia dla większości materiału soundtrackowego. Ba, w utworze Il Simbolo Morricone redukuje treść muzyczną głównie do aspektu rytmicznego. Niejako „skandowany” puls, powtarzany z niemal bolerowską upartością, zdaje się tutaj manifestować niezłomną i nieprzemijającą myśl rewolucyjną. Na tym rytmie skonstruowana jest również główna wizytówka filmu – wspaniała piosenka A Brisa du Coracao. Wystukiwany puls wprowadza nas tutaj w pierwszy temat melodyczny – oparte na dokładnie tych samych wartościach rytmicznych, charakterystyczne staccato klarnetów (przetwarzane później aranżacyjnie także w innych kompozycjach). Wraz z krótkimi zawołaniami fletów, zapowiada nadejście drugiego tematu melodycznego, tym razem wyśpiewywanego po portugalsku przez Dulce Pontes*. Melodia Pontes jest urzekająca, w jakiś sposób optymistyczna , ale ma w sobie też pewien nerw i nutkę zawziętości (tak ważnej z perspektywy działań Pereiry). Warto zwrócić uwagę na świetny zabieg rytmiczny – melodia Pontes prowadzona jest w metrum nieparzystym, natomiast rytm w metrum parzystym. A Brisa du Coracao to z pewnością jedna z najlepszych i najbardziej charakterystycznych kompozycji Morricone powstałych w latach 90.
Wydaje się, że film nie potrzebował więcej materiału tematycznego. Nieco inaczej prezentuje się jednak omawiana ścieżka dźwiękowa podczas odsłuchu w domowym zaciszu. Melodia z A Brisa du Coracao oraz rytm przewodni powracają na każdym kroku, co może wywołać pewne znużenie. Nie mam wątpliwości co do tego, że „buntowniczy” puls pewnie będzie stukał w głowie odbiorcy jeszcze długo po zakończeniu lektury wydania soundtrackowego. Nie licząc drobnej ilości materiału suspensowego, odstępstwem jest sympatyczny i gitarowy utwór Chitarre. Składa się on z dwóch wielokrotnie przeplatanych ze sobą (przyznam szczerze, aż do znudzenia) motywów – pierwszy ma zabarwienie bardziej folkowe, drugi bardziej barokowe.
Zdaje sobie sprawę, że przyznawanie wysokich not tak bardzo monotematycznej pracy może wzbudzić ambiwalentne odczucia. Trudno jednak przejść obojętnie wobec tak przemyślanej i niebanalnej pracy. To muzyczna manifestacja buntu, mająca się przy tym tak wiele wrażliwości i uroku. Gorąco polecam!
* To właśnie od … twierdzi Pereira zaczęła się współpraca Dulce Pontes z Morricone. Kilka lat później Portugalka nagrała z włoskim Maestro album Focus, często występowała również podczas jego tras koncertowych. Warto nadmienić, że to właśnie Pontes wykonała partie solowe w utworze Abolicao, który zwieńczył ostatni koncert Morricone w Polsce, w styczniu 2019 roku.