Akira Ifukube

Sora No Daikaijû Radon (Rodan – ptak śmierci)

(1956/1996)
Sora No Daikaijû Radon (Rodan – ptak śmierci) - okładka
Dominik Chomiczewski | 22-05-2015 r.

Po sukcesie filmów Godzilla (1954) oraz Godzilla kontratakuje (1955), studio Toho stało się absolutnym liderem w swoim kraju, jeśli chodzi o kino rozrywkowe. Decydenci postanowili jednak nie spocząć na laurach i w 1956 roku dokonali rewolucji w gatunku kaiju-ega. Nowy film miał być pierwszą produkcją o wielkich monstrach nakręconą w kolorze, a Godzillę miał zastąpić nowy potwór. W ten sposób Ishiro Honda stworzył swój kolejny przebój, Sora no Daikaijū Radon, opowiadający o prehistorycznym pterozaurze, który w wyniku poatomowego promieniowania (analogią z Godzillą) urósł do gigantycznych rozmiarów. W kolejnych latach Rodan stał się jednym z najpopularniejszych wytworów studia Toho i zaczął się pojawiać w wielu innych filmach. Niemniej jednak Sora no Daikaijū Radon jest jedynym obrazem, który w całości został poświęcony tylko i wyłącznie Rodanowi.

Ktoś zapewne spostrzeże, że w oryginalnym, japońskim tytule filmu widnieje słowo „Radon”, a tymczasem znany nam potwór nosi przecież imię Rodan. Nie jest do końca jasne, w jaki sposób powstała ta sprzeczność. Jedna z teorii mówi o tym, że w czasie, gdy film Hondy miał premierę w Stanach Zjednoczonych, w amerykańskiej telewizji emitowana była telenowela zatytułowana, nomen omen, Radon. Celem uniknięcia zbieżności z tymże tasiemcem, dystrybutorzy postanowili poprzestawiać litery, efektem czego powstał Rodan. Są także przypuszczenia, że ostateczny tytuł powstał w wyniku błędu podczas tłumaczenia z języka japońskiego. Jakkolwiek ta sama nazwa zawitała także do Polski, gdzie dodano do imienia potwora kiczowaty dopisek „ptak śmierci”. Dlaczego ptak? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, gdyż głównemu bohaterowi filmu Hondy bliżej do gada, a konkretniej dinozaura, niż ptaka, z którym łączy go co najwyżej posiadanie skrzydeł oraz umiejętność latania.

Początek filmu przenosi widza do miasta Kitamatsu, w którym znajduje się kopalnia, wydobywająca bliżej nieokreślony surowiec. Wkrótce dochodzi do incydentu – w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z górników. Ekspedycja mająca na celu wyjaśnić to zdarzenie rozbudza Meganurona (wielkiego mrówko-chrząszcza, jakkolwiek głupio to brzmi), który wydostaje się na powierzchnię i atakuje okoliczne zabudowania. Wkrótce naukowcy odkrywają, że w niezbadanych czeluściach kopani złożone jest olbrzymie jajo, z którego wykluwa się zagrażający całej Japonii Rodan. Brzmi oklepanie i głupkowato? To oczywiście zależy od tego, jak traktujemy filmy kaiju-eiga. Bez wątpienia Rodana – ptaka śmierci zakwalifikowałbym jednak do udanych produkcji z tego gatunku. Przede wszystkim widać, że twórcy mieli kilka pomysłów na film – podniebne walki Rodana z myśliwcami oraz inne sceny akcji, ciekawe ujęcia w kopalniach, a także imponująca scena wykluwania się tytułowego monstrum. To sprawia, że Rodan – ptak śmierci powinien stać się pozycją obowiązkową dla fanów kaiju-eiga.

Muzykę do filmu skomponował jeden z ojców nie tylko Godzilli, jak zwykło się go nazywać, ale także całego gatunku, Akira Ifukube. Dla Japończyka była to druga współpraca z Ishiro Hondą, z którym miał w przyszłości połączyć siły jeszcze niejednokrotnie. Każdy, kto zdążył zapoznać się z metodologią pracy Ifukube, doskonale orientuje się, że ścieżki dźwiękowe japońskiego kompozytora, abstrahując od jakości muzyki jako takiej, niewolne są od licznych zapożyczeń z jego wcześniejszych prac, filmowych i koncertowych. Choć także w Rodanie – ptaku śmierci łatwo doszukamy się cytatów z innych utworów Ifukube, to jednak partytura będąca przedmiotem niniejszej recenzji na pewno nie jest tą „jedną z wielu”.

W odróżnieniu od Godzilli, przy pracy nad Rodanem – ptakiem śmierci Ifukube poszedł w stronę dużo bardziej mrocznych brzmień. Choć na potrzeby słynnego prekursora gatunku kaiju-ega Japończyk także napisał kilka bardziej dysonujących utworów, to jednak w omawianej partyturze jest ich znacznie więcej. Znamiennym na to dowodem jest muzyka skomponowana pod napisy początkowe. Main Title zawiera posępny temat przewodni, zbudowany na charakterystycznej figurze melodycznej i zorkiestrowany na świdrującą sekcję smyczkową i niskie rejestry instrumentów dętych. Ifukube korzysta z niego bardzo często, budując za jego pomocą napięcie. Usłyszymy go zwłaszcza w pierwszej części filmu, gdy spora część scen rozgrywa się w osnutych ciemnościami kopalnianych szybach i tunelach. Inna sprawa, że te same utwory nie zawsze dobrze rozbrzmiewają w domowym odtwarzaczu, zwłaszcza biorąc pod uwagę lichą jakość nagrania, co zresztą doskwiera także wszystkim innym kompozycjom.

Obok bardziej dysonującego materiału na płycie wyróżnia się muzyka akcji, w tym zwłaszcza dwa utwory – Get Rodan oraz Rodan Attacks Fukuoka I. Pierwsza z nich to energiczna ilustracja podniebnego pościgu japońskich sił powietrznych za tytułowym potworem. Interesującym faktem jest to, że linia melodyczna nasuwa wyraźne skojarzenia z pierwszą filmową partyturą Ifukube, Snow Trail z 1947 roku. Jeszcze lepiej wypada Rodan Attacks Fukuoka I, którego początkowe takty zostały zapożyczone z baletu Salome, napisanego przez Ifukube w 1948 roku. To z pewnością najlepsza kompozycja na płycie, pełna zawrotnych fraz i tej typowej dla Japończyka bombastycznej dynamiki. Gdyby nieco głośniej zmiksować ją z kadrami, to demolka, jaką Rodan urządza w jednym z największych miast Japonii wyglądałaby jeszcze bardziej efektownie. Obydwa omawiane w tym akapicie utwory nie trafiły jednak na żadną z części popularnej Symphonic Fantasii, zbierającej najciekawsze motywy z filmów kaiju-ega (w zamian za to Ifukube zacytował zaledwie kilkusekundowy fragment z SuperSonic Pursuit). Japończyk zrehabilitował się kilka lat później, nagrywając na nowo jedną i drugą kompozycję na album Ostinato. Co ciekawe, pochodząca z tego krążka odświeżona wersja Get Rodan trafiła do filmu Godzilla vs. King Ghidorah pod nazwą… Get King Ghidorah.

Zamieszczony na płycie materiał muzyczny urozmaica warstwa liryczna, występująca w postaci subtelnego motywu ze ścieżek Amnesia oraz Ending, bardzo przypominającego wiele analogicznych melodii Ifukube. Choć nie można mu odmówić uroku i dostojeństwa, to jednak, z lekka ironizując, trudno oprzeć się wrażeniu, że japoński kompozytor napisał ten temat w przerwie na papierosa. Ponadto odnajdziemy także krótki, dodatkowy temat akcji w utworach The Appearance Of Meganuron oraz The Self-Defense Force Heads To Aso. Ponadto soundtrack wydany 40 lat po premierze filmu uzupełnia niespełna kwadrans bonusowych ścieżek, w większości zupełnie zbędnych, gdyż gro z nich zawiera jedynie dźwięki z filmu.

Jak już zdążyłem wspomnieć, Rodan – ptak śmierci Akiry Ifukube to partytura dość wyróżniająca się na tle pozostałych ścieżek dźwiękowych Japończyka. Jest ona znacznie bardziej ponura, mroczna i atonalna, co przejawia się głównie w ciekawym motywie głównym. Niestety także w przypadku tej muzyki miłośnicy twórczości Ifukube mogą się zabawić w wyszukiwanie podobieństw z wcześniejszymi i późniejszymi projektami Japończyka. Niemniej jednak soundtrack z Rodana – ptaka śmierci, pomimo kilku ewidentnych wad, w tym wydawniczych, posiada swój poniekąd unikalny charakter, co wraz z obecnością świetnych utworów pokroju Rodan Attacks Fukuoka I zachęca do ponownego odsłuchu.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.