Któż by pomyślał, że po prawie trzydziestoletnich próbach oraz licznych problemach na etapie produkcji, film Sonic. Szybki jak błyskawica spotka się z tak pozytywnym odbiorem. Studio Paramount wyciągnęło lekcję z krytyki, jaka spadła na nie po prezentacji pierwszego zwiastuna i stworzyło widowisko, które przykuło uwagę wielu pokoleń widzów – nie tylko tych, którzy z łezką sentymentu wspominali kultową grę wideo. W świetle tego sukcesu realizacja kontynuacji była zatem tylko kwestią czasu. Za kamerą sequela znów stanął Jeff Fowler, a scenariuszem zajęli się autorzy sukcesu pierwszego obrazu: Pat Casey i John Miller. Roszad nie było również wśród aktorów wcielających się w główne role. Można więc napisać, że producenci postawili na sprawdzone rozwiązania. Po raz kolejny obserwujemy potyczkę tytułowego bohatera z szalonym naukowcem, Dr. Robotnikiem, choć okoliczności, w jakich dochodzi do konfrontacji, są już inne. Tym razem stawką jest kryształ dający moc spełniania wszelkich zachcianek, a do rywalizacji o tajemniczy kryształ przystępuje też jeszcze jeden gracz – Knuckles. Wszystko to skąpane jest w kanonadzie absurdów i dobrego humoru, co sprawia, że sequel Sonica chłonie się z nie mniejszym zainteresowaniem niż pierwszy film.
Wśród wielu zaskoczeń jakie zafundował nam kinowy Sonic było również to muzyczne. Kiedy świat obiegła informacja o angażu na stanowisko kompozytorskie Toma Holkenborga, chyba mało kto wierzył, że będzie z tego coś dobrego. Przypomnijmy, że holenderski twórca miał za sobą kilka niezbyt dobrych prac, wśród których najmniej korzystnie prezentowała się najnowsza odsłona Terminatora. Holkenborg udowodnił, że paradoksalnie w kinie familijnym ma o wiele więcej do powiedzenia niż w gatunku spod znaku fantastyki i akcji. Werbując uznanych w branży orkiestratorów stworzył kompozycję schludnie prezentującą się zarówno od strony technicznej, jak i melodycznej. Dobrze poruszającą się pomiędzy filmowymi kadrami, jak i w starciu z indywidualnym odbiorcą na soundtracku. Zasadniczym pytaniem, jakie pojawiało się w kontekście sequela był kierunek, w jakim tym razem zechce pójść Holkenborg. Ostatecznie okazało się, że i pod tym względem druga odsłona Sonica nie poddaje się eksperymentatorstwu.