Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Pinar Toprak

Slumberland (Kraina snów)

(2022)
4,3
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 30-11-2022 r.

Pinar Toprak nie odkrywa swoją pracą żadnych nowych horyzontów, to jednak idealnie wpisuje się w standardy gatunkowe, serwując odbiorcom barwną i radosną ścieżkę dźwiękową, która nie szczędzi na środkach muzycznego wyrazu.

Gatunek przygodowego fantasy, to wdzięczne pole do tworzenia ciekawych, wciągających historii, ale i wielkie wyzwanie dla twórców. I choć wielkie ośrodki produkujące filmy do dystrybucji kinowej starają się stąpać ostrożnie na tym polu, to już właściciele serwisów streamingowych nie widzą przeszkód, aby szastać setkami milionów dolarów na nie do końca przemyślane projekty. I jedną z takich nietrafionych inwestycji wydaje się film Kraina Snów (Slumberland) oparty na serii historii komiksowych pod tytułem Małego Nemo w Krainie Snów. Film w reżyserii Francisa Lawrence’a (Jestem legendą, Igrzyska śmierci) powiada o dziewczynce, która po stracie ojca pogrąża się w sennych marzeniach. Pewnego dnia okazuje się, że te sny zazębiają się z jej rzeczywistością. Wyrusza więc na poszukiwania swojego zaginionego ojca w barwnej, ale nie zawsze bezpiecznej krainie snów. Trzeba przyznać, że pomysł fabularny miał wielki potencjał, ale koncertowo zmarnowany został przez kiepską realizację. Nie jest to bynajmniej nowością w przypadku filmów tworzonych pod szyldem Netflixa. Wyłożone na produkcję 150 milionów dolarów rozmyły się w kiepskim aktorstwie, czerstwym humorze i fatalnej wręcz stronie wizualnej. Co więc trzymało mnie przy tym dwugodzinnym filmie do końca? Oczywiście muzyka.

Do stworzenia ścieżki dźwiękowej zaangażowana została amerykańska kompozytorka o tureckich korzeniach, Pinar Toprak. W Hollywood funkcjonuje od ponad dekady, ale jej kariera nabrała rozpędu, gdy przypadła jej rola stworzenia ilustracji muzycznej do komiksowej ekranizacji przygód Kapitan Marvel. Choć dorobek ten nie jest jeszcze na tyle imponujący, by zestawiać ją na jednej linii z bardziej doświadczonymi twórcami, to popełnione przez nią prace wskazują na pewien potencjał. Szczególnie gdy w grę wchodzi kino familijne i orkiestrowe środki muzycznego wyrazu. Poza wyżej wspomnianą Kapitan Marvel na uwagę zasługuje również oprawa muzyczna do Zaginionego miasta. Czy Kraina Snów dostarcza podobnych wrażeń?

Nawet więcej. Choć Toprak nie odkrywa swoją pracą żadnych nowych horyzontów, to jednak idealnie wpisuje się w standardy gatunkowe, serwując odbiorcom barwną i radosną ścieżkę dźwiękową, która nie szczędzi na środkach muzycznego wyrazu. W składzie orkiestry oraz partiach chóralnych po prostu czuć kryjący się za projektem budżet. Daje się odczuć również bardzo mocne przywiązanie do gatunkowych standardów, co potraktować można zarówno jako zaletę, jak i wadę kompozycji. O ile bowiem tworzona przez Pinar Toprak ścieżka dźwiękowa jest pod względem funkcjonalnym produktem niemalże idealnym, to niestety odbija się to wszystko na szeroko pojętej kreatywności i autonomiczności dzieła. Mimo że na potrzeby Krainy Snów powstał temat przewodni, a w tle usłyszeć można również melodie poboczne przypisane miejscom, sytuacjom, czy poszczególnym bohaterom, to jednak wszystko to wydaje się zbyt transparentne. Może nie do końca anonimowe, ale na tyle przewidywalne i ograne, aby nie zagościć w świadomości odbiorcy na dłużej niż programowy czas trwania seansu. Czy jest więc jakikolwiek powód aby sięgać po soundtrack?

Powodów znajdzie się kilka, ale tym najważniejszym będzie zwykła prosta przyjemność zanurzenia się w skonstruowanej w klasycznym stylu, hollywoodzkiej ścieżce dźwiękowej. 66-minutowy album może nie należy do najlepszych soundtracków gatunku familijnej przygody, ale z powodzeniem zapewnia kilka przyjemnych chwil podczas odsłuchu. Oczywistym wabikiem będzie muzyczna akcja ukierunkowana na pompatyczne, orkiestrowo-chóralne granie, ale nie ona będzie najciekawszym, co spotka słuchacza podczas wertowania zawartości cyfrowego sosundtracku. Myślę, że najwięcej satysfakcji dostarczy wsłuchiwanie się w liryczne wynurzenia pojawiające się w kontekście relacji między główną bohaterką, Nemo, a jej ojcem oraz jego bratem. Końcówka albumu będzie tego najlepszym przykładem. Przygodę z Krainą Snów kończymy jednak tytułowym Slumberland zamykającym w dwuminutowej, podniosłej suicie potencjał tematyczny pracy.

Kraina Snów Pinar Toprak jest więc pewnego rodzaju pozytywnym zaskoczeniem, a już na pewno produktem, który jakościowo przewyższa film, do którego powstał. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby Pinar Toprak dalej podążała tą drogą, bo ewidentnie familijne kino przygodowe jest tym, w czym czuje się bardzo dobrze. Do pełni szczęścia brakuje tylko większej odwagi oraz kreatywności. Ale może z czasem i to przyjdzie.

Najnowsze recenzje

Komentarze