W jednym z wywiadów udzielonych portalowi Hollywood Reporter, znany reżyser i producent, Timur Bekmambetov oznajmił, że kończy z blockbusterami. Chce skupić się na tzw. „screenlife” – historiach opowiadanych z perspektywy monitora, wyświetlacza telefonu i innych urządzeń, za pomocą których korzystamy z sieci. Jak postanowił, tak też uczynił. Wyprodukował film, który może się okazać pewnego rodzaju rewolucją w sposobie postrzegania kina. Co to za film?
David Kim, to podręcznikowy everyman, który wiedzie w miarę spokojne, życie. Pewnego dnia wywraca się ono do góry nogami, kiedy dowiaduje się, że jego szesnastoletnia córka zniknęła. Lokalna policja rozpoczyna poszukiwania, ale po niemalże dwóch dniach bez jakiegokolwiek tropu, David bierze sprawy w swoje ręce. Decyduje się sprawdzić miejsce, w którym nikt nie szukał śladów córki – jej komputer. I właśnie przez monitor tego urządzenia obserwujemy prywatne śledztwo zdesperowanego ojca. W tym specyficznym technothrillerze zagłębiamy się w internetowe życie dziewczyny, szukając trupów sugerujących sprawcę lub okoliczności zniknięcia. Ot niezgłębiona studnia możliwości, której poznanie i przetrzebienie jest dla Davida sporym wyzwaniem, ale i koniecznością, aby odnaleźć zaginioną córkę. Co z tego wyniknie? Myślę, że warto obejrzeć, bo poza ciekawą treścią, forma w jakiej zrealizowano obraz jest nad wyraz interesująca. Zdjęcia i dynamiczny montaż determinowane są w głównej mierze tym, co wyświetla się na ekranie komputera. O nudzie nie ma więc jakiejkolwiek mowy.
Ważnym elementem tego przedsięwzięcia jest oprawa muzyczna skonstruowana przez osobę, której nazwisko jeszcze niedawno było dla mnie zupełnie anonimowe. Torin Borrowdale, to młody kompozytor amerykańskiego pochodzenia. Swoją przygodę z kinem rozpoczął stosunkowo niedawno, bo w roku 2016. Wcześniej tworzył do krótkometraży, po których zadebiutował na dużym ekranie filmem The Midnight Man. Niespecjalnie względna była to praca, obok której cała branża i krytyka przeszła niewzruszenie. Wydaje się, że po filmie Searching może się to zmienić.
Torin Borrowdale stworzył dokładnie taką muzykę, jakiej potrzebował trzymający w napięciu, przeładowany technologicznymi wątkami, thriller. Naturalnym wyborem wśród środków muzycznego wyrazu była więc elektronika. Aczkolwiek nie brakuje tutaj wielu elementów akustycznych, orkiestrowych. I to właśnie od nich rozpoczynamy naszą filmową podróż po zmaganiach Davida. Utwór rozpoczynający ten film w niczym nie przypomina i nie zwiastuje tego, co będzie działo się w późniejszym czasie. Kiedy okazuje się, że córka Davida znika w niewyjaśnionych okolicznościach, muzyka zmienia ton. Rotacji ulegają również środki muzycznego wyrazu. Z żywiołowej orkiestry i ciepłych dźwięków fortepianu oddalamy się powoli w kierunku bardziej stonowanych w emocjach oraz treści, elektronicznych dźwięków ambientowych. Już od pierwszych chwil ścieżka dźwiękowa Burrowdale’a narzuca tutaj dosyć duszną, choć nie pozbawioną melodyki atmosferę. Zabawa różnymi przetworzonymi dźwiękami tworzy ciekawą, choć nie wyłamującą się mainstreamowi, panoramę brzmień. Ale sposób w jaki je wykorzystuje kompozytor troszeczkę różni ten produkt od radosnej twórczości obecnych rezydentów i byłych członków RCP. Różni przede wszystkim na płaszczyźnie narratywnej. Mimo dosyć trudnych tematów podejmowanych przez filmowców, muzyka stara się koncentrować na dwóch kwestiach: na budowaniu melancholijnej atmosfery smutku i samotności Davida oraz na bogactwie i swoistego rodzaju „rytmie” wirtualnego świata. O ile ten pierwszy doskonale obsługiwany jest przez muzyczny ambient, stanowiący niejako trzon kompozycji, o tyle wirtualny świat racjonalizowany jest przez wszystkie elementy poboczne. Tudzież sample, różnego rodzaju zabiegi edycyjne i pulsujące bity, stanowiące metronom do dynamicznego montażu i metaforę kurczącego się czasu.
Wydawać by się mogło, że muzyka Torina Borrowdale do filmu Searching, to nic odkrywczego. Nic szczególnego w gatunku, który tego typu kompozycje przerabia dosyć regularnie. Ale jednak. W filmie Aneesha Chaganty jest jednym z najlepiej sprawujących się elementów, tworzących ten wirtualny świat. I co ważne, poza obrazem również znajduje swoją rację bytu, czego dowodem jest dobrze korespondujący ze słuchaczem, album soundtrackowy, wydany nakładem Sony Classical. Godzinny zestaw utworów, jaki znajdziemy na tym krążku jest z jednej strony doskonałą selekcją tego, co skomponowanego na potrzeby obrazu. Z drugiej natomiast, całkiem przyjemnym w obyciu, choć miejscami przytłaczającym swoim klimatem, słuchowiskiem.
Bynajmniej nie przytłoczeni, ale zaskoczeni będziemy, kiedy na warsztat weźmiemy pierwszy utwór zatytułowany New User. Żywiołowa prezentacja tematu przewodniego swoją konstrukcją przypomni topowe szlagiery Johna Powella i Harry’ego Gregsona-Williamsa z początków ich kariery. Zaskakujące? W kontekście tego, co będzie później – jak najbardziej. Dosyć szybko rozstajemy się z tym hiperentuzjastycznym graniem, ustępując miejsca bardziej szanującej przestrzeń, ambientowej elektronice. Warto wspomnieć, że wspólnym mianownikiem wszystkich tych odcieni i blasków ścieżki dźwiękowej Borrowdale’a jest dźwięk fortepianu. W luźniejszych odsłonach ciepły w wymowie, a w refleksyjnych, owianych smutkiem fragmentach – najczęściej poddany cyfrowej obróbce.
Nie od razu kompozytor wytacza najcięższe działa w elektronicznym opowiadaniu filmowej historii. Początkowo częstowani jesteśmy dosyć niemrawymi w treści, ale ustawiającymi ton kompozycji, utworami. W międzyczasie pojawiać się będą luźniejsze fragmenty, takie jak trip-hopowe No Reception, ale na ogół jest dosyć ciężko. Momentem, na który zechcemy poczekać będzie tytułowe Searching. Ośmiominutowy kawałek ilustrujący wejście Davida w otchłań wirtualnego życia swojej córki prezentuje się niezwykle efektownie – zarówno w filmie, jak i na płycie. To ten utwór jest osią, wokół której zdaje się obracać cała ścieżka. I przykro stwierdzić, że po jego wybrzmieniu, pozostała część materiału zgromadzonego na krążku nie wtóruje narzuconemu tu poziomowi. Zdarzają się fragmenty przykuwające uwagę zarówno atrakcyjną, melodyczną treścią, jak i akustyką oraz brzmieniem, a do grona takowych możemy zaliczyć #FindMargot, Breaking News, czy Confession.
Końcówka soundtracku przywraca kompozycji odrobinę cieplejszych barw. A wszystko dzięki stałemu elementowi muzycznej faktury – fortepianowi. Natomiast fragment z napisów końcowych bierze „w obroty” wspomniany wcześniej ośmiominutowy kolos, podkręcając jego tempo i nanosząc kilka zmian w zakresie aranżacyjnym. Płytę kończymy zatem z przeświadczeniem całkiem mile spędzonego czasu.
I to chyba najwięcej powie o jakości tego słuchowiska. Zaskakująco dobrego, jeżeli weźmiemy pod uwagę stylistykę i ciężar gatunkowy, z jakiego wyrasta. A jeżeli wszystko to wsparte jest również niewybredną funkcjonalnością w rzeczywistości filmowej, to czego więcej chcieć? Owszem, można mieć jakieś zastrzeżenia do tego czy owego… I Searching nie jest pracą bez wad, o czym świadczy dosyć miałka oryginalność i niekiedy dłużący się album. Ale jak na początki w branży, Torin Borrowdale robi to bardzo dobrze. Kibicujemy i trzymamy kciuki za pomyślny rozwój kariery.