Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Scarlet and the Black, the (Purpura i czerń)

(1983)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 18-06-2020 r.

Purpura i czerń Jerry’ego Londona opowiada ciekawy, choć mało znany, przynajmniej w naszej części Europy, epizod II wojny światowej. Jest to historia irlandzkiego księdza Hugh O’Flaherty’ego, który po wkroczeniu niemieckich wojsk do Rzymu latem 1943 roku, uformował tajną organizację. Jej celem było udzielanie schronienia zbiegłym jeńcom wojennym oraz ludności żydowskiej w zakamarkach Watykanu. Aż do momentu wyzwolenia Wiecznego Miasta toczyła się zażarta rywalizacja między duchownym a jego adwersarzem w postaci szefa miejscowego gestapo – pułkownikiem Herbertem Kepplerem. Na granicy Rzymu i Watykanu została nawet nakreślona specjalna linia. Gdyby tylko O’Flaghethy ją przekroczył, zostałby natychmiastowo zlikwidowany. Historia ma jednak szczęśliwe zakończenie. Przed śmiercią udało się uratować około 4000 ludzi, a O’Flagherty zmarł w swojej ojczyźnie 20 lat po zakończeniu wojny.

Na stołku kompozytorskim zasiadła bodaj najbardziej adekwatna osoba ze względu na miejsce akcji filmu – rodowity Rzymianin Ennio Morricone. Punktem wyjścia dla włoskiego artysty była rozgrywka pomiędzy O’Flagherty’m i Kepplerem (notabene, świetne role Gregory’ego Pecka i Christophera Plummera), czyli starcie tytułowej purpury i czerni. Tak o to narodził się świetny i elektryzujący temat przewodni. Z początku przyjmuje formę dość typowego dla Morricone marszu opartego na jednostajnym i prostym rytmie werbli oraz nerwowych partiach trąbki (schemat przećwiczony zwłaszcza w Bitwie o Algier). Słyszalne są też uderzenia w dzwony, będące niejako zapowiedzią drugiej części utworu. Po krótkiej wstawce, z szorstkimi pociągnięciami smyczków przywołującymi na myśl Nienawistną ósemkę, Morricone z rozmachem wprowadza do muzyki „purpurę”, a mianowicie liturgiczne organy. Brzmią gromko i podniośle, w niektórych modernistycznych akordach słychać echa soundtracku z Coś. Utwór ten służy za ilustrację napisów początkowych, stanowiąc przy tym z pewnością najbardziej jaskrawy element tej ścieżki dźwiękowej.

Film Londona zbliżony jest bardziej do thrillera niż stricte kina wojennego. Tak też gros muzyki to suspens. Morricone najczęściej posługuje się trąbkami i werblami z utworu tytułowego. Robi to także w kontekście poczynań Irlandczyka, najpewniej ze względu na odrobinę napastliwą naturę kolażu tych instrumentów, co po prostu sprawdza się jako nośnik filmowego napięcia. Poza tym Morricone często posługuje się prostymi ostinato zbudowanymi na równych wartościach rytmicznych, przez co mogą kojarzyć się z miarowymi uderzeniami w werble. W tej materii warto polecić zwłaszcza posępne Vatican Story, gdzie znajdziemy ciekawe partie organów i fortepianu, a także The Execustion, gdzie wyróżnia się parafraza średniowiecznego dies irae (nie pierwsza i nie ostatnia w dorobku Maestro).

Nie samym suspensem stoi jednak recenzowana partytura. Memories of Rome prezentuje temat Rzymu. To nostalgiczna melodia rozpisana na odpowiednio nastrojony fortepian oraz mandolinę. Jest w niej pewien zachwyt nad Wiecznym Miastem, ale też nutka nostalgii i melancholii. Do bazy motywów lirycznych zalicza się również skromne Francesca’s Departure oraz zamykające album Finale. Przy tym drugim utworze warto się na moment zatrzymać. Pomijając to, że wcale nie ilustruje finału, lecz scenę podliczania zrabowanego mienia żydowskiego, odznacza się nietypowym nastrojem. Jest subtelnie triumfalny i podniosły, ale przy tym w jakiś sposób letargiczny, co wynika ze zjawiskowego połączenia trąbek, organów, dzwonów oraz chóru. Nasuwa to skojarzenia z późniejszymi pracami Maestro, chociażby Misją na Marsa. Album uzupełniają dwa pseudoźródłowe utwory: nawiązujące do bachowskich fug na organy In Saint Peters oraz lekkie i posiadające elementy taranteli Christmas 1942.

Purpura i czerń nie miała szczęścia do wydawnictw. Ukazała się w formie fizycznej tylko jeden raz, na winylu opublikowanym przez Cerberus Records w roku premiery filmu. Szkoda, bowiem mamy wszak do czynienia z muzyką obdarzoną świetnym tematem głównym, niezłym suspensem oraz paroma ciekawymi naleciałościami modernistycznymi. Do tego została stworzona do dobrego filmu z doborową obsadą. Nie pozostaje nic innego, jak wypatrywać nowej edycji.

Najnowsze recenzje

Komentarze