Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Stefan Nilsson & Various Artists

Sa Som I Himmelen (Jak w niebie)

(2005)
-,-
Oceń tytuł:
Mariusz Tomaszewski | 15-04-2007 r.

„Stefan Nilsson ar ett musikaliskt geni“. To wbrew pozorom nie jest język klingoński. Jest to ni mniej nie więcej charakterystyka szwedzkiego kompozytora Stefana Nilssona napisana w jego ojczystym języku. Możliwe, że nazywanie go muzycznym geniuszem jest lekką przesadą, jednakże nie ulega wątpliwości, że jest to szalenie utalentowany człowiek, bardzo ceniony telewizyjny i filmowy kompozytor, który jednak nie ma szczęścia, jeśli chodzi o wydawanie jego muzyki na płytach. W tym przypadku jego nieszczęście jest również naszym nieszczęściem, bo ilu z nas ogląda na co dzień szwedzką telewizję i tamtejsze filmy? No dobrze, ale o co tyle szumu – zapytacie.

Odpowiedź jest prosta: Sa Som I Himmelen. Ten szwedzki film w roku 2005 nominowany był do Oscara w kategorii ‘film obcojęzyczny’. Jest to opowieść o znanym na całym świecie dyrygencie, który przez chorobę zmuszony jest zakończyć międzynarodową karierę. Wraca do swojej rodzinnej wioski, gdzie zostaje kantorem w przykościelnym chórze. Tym samym zupełnie niezamierzenie przewraca całe miasteczko do góry nogami, uczy się kochać i być kochanym. Brzmi trochę tandetnie, ale wcale tak nie jest. Co zaś się tyczy samej muzyki, to ze względu na fabułę odgrywa ona pierwszoplanową rolę.

Ogólnie ten album możemy podzielić na dwie części. Pierwszą z nich jest muzyka instrumentalna napisana przez Stefana Nilssona, drugą zaś jest cała reszta. Na ‘całą resztę’ składają się dwie fantastyczne piosenki, trochę muzyki poważnej, odrobina folku i ‘filmowego’ chóru. Nie widzę większego sensu w rozgraniczaniu tego, gdyż jako całość wypada to znakomicie zarówno w filmie jak i na albumie.

Stefan Nilsson lubi operować prostymi środkami. Zarówno tę jak i jego poprzednie prace cechuje skromność. Nie ilość użytych instrumentów świadczy jednak o jakości, wszak nie trzeba stuosobowej orkiestry, aby kreować emocje. Czasami jeden lub kilka instrumentów w zupełności wystarczy. Otwierający album Winter Landscape to doskonały przykład na potwierdzenie moich słów. Świetnie wykonana partia na flet w połączeniu z harfą składa się na jeden z dwóch głównych tematów. Drugi temat to przepiękna melodia, którą możemy usłyszeć w dwóch aranżacjach: instrumentalnej na solowy fortepian oraz w bardziej przystępnej wersji w piosence Gabriella’s Song. Nie ma co się więcej o tym rozpisywać, tego trzeba po prostu posłuchać. Sa Som I Himmelen to jednak nie tylko dwa fantastyczne tematy. To kulturowa mieszanka, która urzeknie każdego, kto nosi w sobie choć odrobinę dobrego gustu. Mamy tutaj jeszcze doskonale znany hymn Amazing Grace, dwa utwory Jana Sebastiana Bacha czy też szwedzki folk w Choir Power & The Party (Oops). Długość albumu ledwie przekracza czterdzieści minut, toteż aż dziw bierze, że na to wszystko znalazło się miejsce.

Na koniec wypada wyjaśnić mi tylko lingwistyczne zagmatwanie, jakiego jesteście świadkami. Otóż lista utworów podana jest w języku angielskim, film powstał w Szwecji, zamieszczona okłada pochodzi z niemieckiego wydania, zaś soundtrack ten najłatwiej można zakupić w… Japonii. Takie to kuriozum, że nawet sprowadzając to poprzez serwis Amazon.com, album importowany jest z Azji. Dziwne to o tyle, że muzyka ta powstała w kraju, do którego przy dobrej pogodzie można dorzucić kamieniem 😉 O tym, że album ten nie został wydany w naszym kraju, wspominać chyba nie muszę. Cieszmy się, że chociaż sam film trafił do naszych kin. Ażeby już się niepotrzebnie nie rozdrabniać, gorąco polecam każdemu zarówno film jak i muzykę z niego. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Należy pamiętać tylko, że jest to obraz z gatunku, jakim reklamuje się pewna sieć sklepów. Więc jeśli uważasz, że nie jesteś idiotą/idiotką, życzę udanego seansu filmowo-muzycznego 🙂

Najnowsze recenzje

Komentarze