Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Rome Comme Chicago (Bandits in Rome)

(1968/2021)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 08-04-2021 r.

Bruno Nicolai należał do najbliższych współpracowników Ennio Morricone na początku jego kariery w branży filmowej. Choć przyczyny ich artystycznego rozstania w połowie lat 70. pozostają niejasne, Nicolai bez wątpienia dołożył w tamtym okresie swoją cegiełkę do większości prac rzymskiego geniusza. Dyrygował niemal wszystkimi jego partyturami z przełomu lat 60. i 70., brał udział również w nagraniach jako solista – to właśnie on wykonał słynne partie organów z Za kilka dolarów więcej. Mało tego, Morricone i Nicolai przy kilku filmach figurują jako duet kompozytorski. Co ciekawe, dotyczy to zwłaszcza obrazów wyreżyserowanych przez Alberto de Martino – kompozytorzy wspólnie podpisali się pod łącznie czterema tytułami tego artysty. Wśród nich znajduje się Bandits in Rome, film sensacyjny z Johnem Cassavetesem w roli głównej. Jest to opowieść o dwójce bandytów – Mario i Enrico. Pierwszy, bardziej doświadczony, z zasadami, żyje w szczęśliwym związku. Enrico jest młodszy, a przy tym bardziej raptowny i nieobliczalny. Po tym, jak Mario podczas jednego z napadów zostaje schwytany przez policję, Enrico zaczyna zbliżać się do jego partnerki.

Bandits in Rome, jako jedna z nielicznych prac sygnowanych nazwiskiem Morricone, przez wiele lat nie doczekała się oficjalnego soundtracku. Próby opublikowania materiału podjęte zostały na początku pierwszej dekady XXI wieku przez wytwórnię Hexacord, jednak plany te zniweczył bliżej nieuzasadniony sprzeciw ze strony przedstawicieli Dino De Laurentiisa, producenta filmu. Kolejną próbę, tym razem na szczęście skuteczną, przedsięwzięła hiszpańska wytwórnia Quartet Records, a płyta CD ujrzała ostatecznie światło dzienne w 2021 roku. Ścieżka dźwiękowa została podpisana nazwiskami Morricone i Nicolaiego, niemniej należy zaznaczyć, że panowie przygotowali własne kompozycje (prawdopodobnie najpierw angaż otrzymał Morricone, a następnie uzupełnienie filmowej ilustracji powierzono jego mniej znanemu partnerowi). Z jednym wyjątkiem, o którym wspomnę później, nie jest jasne, które utwory należy przypisać poszczególnym kompozytorom. Wiele z nich nosi cechy charakterystyczne dla twórczości Morricone, niemniej należy zaznaczyć, że Nicolai w owych latach był jednym z najsprawniejszych imitatorów stylu Maestro (co pokazał dobitnie chociażby w spaghetti westernach).

Późniejsze projekty Morricone osadzone w gatunku szeroko rozumianego kina sensacyjnego (tzw. poliziotteschi), chociażby Rewolwer i Ludzki odruch, wyróżniały się charakterystycznymi dla tego typu kina stylizacjami brzmieniowymi. Jednak w przeciwieństwie do nich, Bandits in Rome pod kątem muzycznym jest głównie wypadkową rozwiązań stosowanych przez Włocha w poprzednich projektach. Partytura odznacza się m.in. kontrolowanie chaotycznymi wejściami piszczących i wyjących dęciaków (brzmiących niekiedy niczym przekrzykujące się klaksony), w czym przywołuje echa chociażby Sukcesu czy O.K. Connery. Bigbandowe fragmenty zresztą zdradzają również „obce” wzorce – chociażby ścieżki dźwiękowe z amerykańskich filmów i seriali lat 50. Innym elementem typowym dla tej pracy są szorstkie i drapieżne partie gitar lub klawesynów, nadające iście spaghetti westernowego posmaku. Wypadają one świetnie zwłaszcza w akompaniamencie smyczków i tąpnięć sekcji dętej. W większości utworów nie zabraknie również motorycznej perkusji – muzyka z napisów początkowych oparta jedynie o brzmienie bębnów i talerzy jest na to dobrym przykładem.

Album gwarantuje nam oprócz tego nieco oddechu od wymienionych w poprzednim akapicie, cokolwiek ostrych brzmień. Dużo ciepła wprowadza temat liryczny, który możemy przypisać relacjom Mario z rodziną. Nie jest to być może melodia, którą zapamiętamy na lata, niemniej z pewnością może się podobać subtelnym urokiem oraz lekkimi i pogodnymi instrumentacjami. Ów temat jest jedynym z zamieszczonych na krążku, którego autorstwo bez cienia wątpliwości należy przypisać Morricone. Pochodzi on z piosenki Se non ci fosse una storia Ivy Zanicchi, napisanej przez Maestro na potrzeby rok starszego programu telewizji RAI Musica da Sera. Materiał uzupełnia ponadto obecna w dwóch utworach muzyka źródłowa – przyjemna, acz standardowa dla wczesnych dzieł Morricone.

Mając na uwadze, że dotychczas fani Ennio Morricone musieli zadowalać się jedynie niskiej jakości bootlegami, premierowe wydanie Bandits in Rome od Quartet Records będzie stanowić dla wielu nie lada gratkę. Co prawda można narzekać na nieco nagminną repetycję materiału tematycznego oraz niekiedy wątpliwą oryginalność, niemniej jest to muzyka, której odsłuch mija szybko i przyjemnie, gwarantując przy tym miejscami dreszczyk emocji. Na plus należy również zaliczyć dołączoną do wydania poligrafię oraz solidną jakość dźwięku.

Najnowsze recenzje

Komentarze