Wylewna symfonika z towarzyszącym jej chórem udzielają się już od pierwszych scen tego świątecznego akcyjniaka. Kiedy jednak odetniemy się od przygodowo-sensacyjnego tonu widowiska, dojdziemy do wniosku, że ta kompozycja jest jakoś mało świąteczna.
Wylewna symfonika z towarzyszącym jej chórem udzielają się już od pierwszych scen tego świątecznego akcyjniaka. Kiedy jednak odetniemy się od przygodowo-sensacyjnego tonu widowiska, dojdziemy do wniosku, że ta kompozycja jest jakoś mało świąteczna.
Filmy świąteczne są niczym dekoracje bożonarodzeniowe. Większość z nich to tandeta, która zaraz po zakończeniu świąt ląduje na śmietniku historii. Nie inaczej będzie z wysokobudżetową produkcją od studia Amazon zatytułowaną Czerwona Jedynka (org. Red One). Zrealizowany za prawie 300 mln blockbuster traktujący o porwaniu Świętego Mikołaja i próbach uratowania go z rąk złej wiedźmy, spotkał się z dosyć surowym przyjęciem zarówno ze strony krytyków, jak i widzów. Obraz, który pierwotnie powstawał na platformę streamingową, trafił jednak do kin, aby przynajmniej częściowo zamortyzować gigantyczny budżet. Cóż, żywot tego niedoszłego hitu na dużym ekranie był dosyć krótki. Nie pomogła efekciarska oprawa i gwiazdorska obsada z Dywanem Johnsonem i Chrisem Evansem w rolach głównych. Za kamerą świątecznego filmu akcji stanął Jake Kasdan, po którym można się było spodziewać więcej. W końcu to on przed laty tchnął drugie życie w serię Jumanji. Tym razem niestety brany na tapet duch świąt został przez niego zabity.
Skoro za kamerą stanął Kasdan, a przed kamerą Johnson, to można było się domyślić, że do muzyki zaangażowany zostanie Henry Jackman – autor opraw do wcześniejszych projektów łączących tych panów. Budżet i wymowa obrazu już na wstępie sugerowały, że nie będzie to muzyka jakkolwiek oszczędna w środkach wyrazu oraz brzmieniu. Efekt końcowy tylko potwierdził te przypuszczenia.
I tak oto ścieżka dźwiękowa do Czerwonej Jedynki przesiąknięta jest Hollywoodem w każdym tego słowa znaczeniu. Wylewna symfonika z towarzyszącym jej chórem udzielają się już od pierwszych scen tego świątecznego akcyjniaka, a klarowna melodyka determinowana jest przez prosty w konstrukcji, choć dosyć anonimowy temat przewodni. Muzyka zagląda niemalże w każdą scenę widowiska Kasdana. Jednakże nie czyni tego zbyt nachalnie, stawiając na wartką akcję i przygodę, aczkolwiek nie kosztem tego, co dzieje się na ekranie. Muzyczna akcja stawia głównie na klasyczne, orkiestrowe środki wyrazu i jeżeli miałbym być szczery, to miejscami odsyła wyobraźnię do tego, co Henry Jackman zastosował w ilustracji do Predatora. Można więc się zgodzić, że jako sprawnie funkcjonujący, rzemieślniczy twór, kompozycja Jackmana spełnia swoje zadania w sposób zadowalający. Jest jednak przestrzeń, w której najzwyczajniej w świecie zawodzi.
Kiedy odetniemy się od przygodowo-sensacyjnego tonu widowiska, dojdziemy do wniosku, że ta kompozycja jest jakoś mało świąteczna. Instrumentacji sugerujących bożonarodzeniowy nastrój jest tutaj jak na lekarstwo, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Ten film traktuje święta przedmiotowo – jako wymówkę do zgotowania widzom dużej ilości akcji w efektownej oprawie. Czerpanie przyjemności ze słuchania tej oprawy będzie więc uwarunkowane tym, jak wiele radości dostarczy nam sam film. A z tym może być różnie.
Nieco ciekawiej będzie się to wszystko prezentowało w oderwaniu od obrazu, podczas słuchania 50-minutowego albumu soundtrackowego zestawiającego miks najciekawszych fragmentów kompozycji Jackmana. Już pierwszy odsłuch rozwieje wątpliwości związane z bazą tematyczną. Obok podstawowego tematu akcji usłyszymy bowiem prosty, czteronutowy motyw antagonisty oraz melodię najbardziej oddychającą świątecznym klimatem – związaną z tytułową Jedynką. Album ukierunkowany jest w głównej mierze na przygodę i muzyczną akcję, stawiając przed nami solidną porcję rozrywki. Co prawda wypranej w setkach innych hollywoodzkich tworów o podobnej tematyce, ale zapewniającej minimalną porcję orkiestrowego funu.
Cóż z tego, skoro o filmie zapomnimy tak szybko, jak tylko z wystaw sklepowych znikną świąteczne dekoracje. Porażka widowiska Kasdana zbiega się z artystyczną niziną, w jakiej Henry Jackman zanurzył swoje muzyczne dzieło. Po wysłuchaniu albumu soundtrackowego dosyć szybko przejdziemy do porządku dziennego, a kwestia ewentualnych powrotów nurtować będzie tylko najbardziej zagorzałych miłośników twórczości brytyjskiego kompozytora.