John Barry

Out of Africa (Pożegnanie z Afryką)

(1986)
Out of Africa (Pożegnanie z Afryką) - okładka
Tomek Rokita | 28-04-2007 r.

„Pożegnanie z Afryką” stanowi dziś jedną z najszybciej podawanych odpowiedzi na pytanie o dzieła skomponowane przez legendarnego brytyjskiego kompozytora Johna Barry. Muzyka do słynnego już, okraszonego Oscarami melodramatu Sydneya Pollacka o historii Dunki Karen Blixen (Meryl Streep), jej pobycie w Afryce oraz romansie z Amerykaninem granym przez Roberta Redforda, zyskała już dziś miano kultowej i wielu widzów nie mających zwykle dużego pojęcia o muzyce filmowej jako takiej, wskazuje właśnie na score Barry’ego jak jeden z najsilniejszych elementów tego filmu.

Właściwie partytura ta jest kwintesencją romantycznego stylu Johna Barry, który wykorzystuje w „Out of Africa” ze wszechmiar siłę swojego znaku firmowego – sekcji smyczkowej, która gra muzykę w melancholijnym, lirycznym uniesieniu a słuchacz może bez wysiłku sobie wyobrazić słuchając jeji harmonijne ruchy tej części orkiestry. Oczywiście najsłynniejszym elementem kompozycji Barry’ego jest liryczny i naprawdę piękny główny temat, który w pełni zostaje zademonstrowany w Main Title, gdzie smyczkom asystuje dostojne brzmienie sekcji dętej i jest to temat na miarę choćby innej, epicko-oscarowej kompozycji – „Tańczącego z wilkami”. Muzyka ta we wspaniały sposób wspiera również dostojne i malownicze krajobrazy Czarnego Lądu, których mamy bez liku w całym filmie (Flying Over Africa). Drugi główny temat, to subtelny temat dla Karen, często wykonywany solo na fortepianie czy flecie, wspierany w tle przez smyczki. I tu się właściwie kończy różnorodność kompozycji Barry’ego.

Owszem, muzyka sama w sobie jest śliczna, ale po pewnym czasie nią zauroczeni, zaczynamy się niestety nudzić. Kompozytor zmienia czasem tempo czy instrumentację (a to już rzadziej) i choć podobnie było w przypadku „Dances With Wolves”, siła tamtego score’u oparta była na solidniejszych postawach – emocjonalności, bogatszemu, tematycznemu zróżnicowaniu czy dynamice. Podobną strukturę miało min. również „The Piano” Nymana, ale tam kompozytor zaskakiwał w każdym utworze czymś nowym, choć raczej wydawać się mogło, że non-stop „wałkował” to samo. Być może wina leży w samym wydaniu, które tak naprawdę prezentuje zaledwie 27 minut muzyki ilustracyjnej twórcy, ale biorąc pod uwagę tematykę i dość powolne tempo filmu, nie należy sądzić, że reszta muzyki odbiega znacznie od tego co zostało tutaj zaprezentowane. Trochę suspense’u i egzotycznej perkusji wnosi Karen’s Journey i szkoda, że nie znajdziemy więcej muzyki etnicznej. Na soundtracku umieszczono również instrumentalną kompozycję Let the Rest of the World Go By, właściwą dla okresu, w którym rozgrywa się film i posiadającą elementy jazzu oraz fragment koncertu na klarnet W.A.Mozarta. Co najciekawsze, oba te fragmenty niedaleko odbiegają stylistycznie od partytury Johna Barry.

Kompozycja z „Pożegnania z Afryką” jako całość niestety trochę zawodzi i jest również lekko przesentymentalizowana (wybaczcie słowotwórstwo). Tak jak stwierdziłem powyżej, jako muzyka sama w sobie, jest piękna i nawet w momentach ponadczasowa (szczególnie „szerokie” wykonania głównego tematu), ale bardzo jednolita i monotonna struktura melodyczna prawie wszystkich utworów powoduje, że potrafi nieźle przynudzić i słuchacz musi bardzo być skupionym by nie stracić „kontaktu” z muzyką jako samą w sobie na albumie. Bez wątpienia muzyka wypada lepiej (a nawet perfekcyjnie) w filmie. Kompozycja ta przyniosła Barry’emu jego czwartego Oscara oraz Złoty Glob. To pozycja, która sprawdza się lepiej słuchana w „tle” i raczej bardziej zadowoli fanów maestro, choć drzemie w niej niewątpliwy potencjał.

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.