Cykl neapolitański, czyli 4 części, które składają się na opowieść o dwóch przyjaciółkach idących wspólnie przez życie to bez wątpienia literacki fenomen. Co musi cieszyć przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze – to świetnie napisana historia. Jej autorka, Elena Ferrante, a tak naprawdę ktoś kryjący się pod pseudonimem, odwzorowuje powojenne przedmieścia Neapolu z ich brutalnym kolorytem. Oto bowiem śledzimy losy ciężko pracującej klasy robotniczej, nieprzerwanie nękanej przez wzajemne waśnie, raczkującą mafię i wszechobecną zbrodnię. Na tym tle rozkwita przyjaźń dwóch przyjaciółek, a ich absorbujące losy przekładają się na blisko 10 milionów sprzedanych książek. Po drugie, nie trzeba było długo czekać, aż po Genialną przyjaciółkę upomni się jeden z dostawców telewizyjnych i przeniesie Ferrante na ekran. Padło na HBO, które zaangażowało do produkcji w większości włoskich twórców.
W większości, bowiem na stanowisku kompozytorskim zasiadł Max Richter, dla którego to trzecia przygoda z małym ekranem. Muzyka Niemca, silnie nacechowana melancholią i minimalizmem, wydawała się pasować jak ulał do tej ekranizacji. Tym bardziej, że zyskuje ona dodatkowy atut, gdyż opowieść to narracja jednej z bohaterek prowadzona z retrospekcji. Dzięki temu powoli snuta historia i oprawa Richtera mogą wielokrotnie nadawać na tych samych falach.
Głównymi bohaterkami są tutaj Elena i Lila, które stają się inspiracją dla głównego tematu ścieżki. Richter rozwija go powoli, kontrastując dwie niezależne solowe partie na fortepian. Można się domyślać, że ta wysoka zarezerwowana jest dla delikatnej i tłumiącej emocje Eleny, natomiast niska partia oddaje temperament i buntowniczość Lily. Smyczki, które wieńczą utwór, narzucają niejako brutalność głównemu tematowi i przypominają nam o moście łączącym muzykę Richtera z Vivaldim.
A to dopiero początek fascynacji Richtera klasyką, bowiem już w czołówce, i utworze Whispers, Niemiec aranżuje La Folia, barokową sonatę, proponując jej bardziej burzliwą wersję. Zabieg ten jest o tyle przewrotny, że pierwszy sezon serialu z barokiem raczej nie ma nic wspólnego, a bogactwa i przepychu należałoby w takiej muzycznej konfiguracji doszukiwać się w prezentacji bohaterów. Ich rodzinne zdjęcia przewijają się przez czołówkę, a sama rodzina jako wartość jest w serialu analizowana pod każdym możliwym kątem. Impet czołówki, ale też rytm wybijany poprzez zastosowanie staccato, patrz The Days Go By, ma służyć rywalizacji pomiędzy Eleną i Lilą. Z tym że muzyczne zrywy bardziej pasują do Eleny, która to chce być taka, jak jej koleżanka – bardziej pewna siebie i niezależna.
Sam utwór The Days Go By to raz jeszcze temat bohaterek, tym razem obchodzący się bez wsparcia fortepianu, natomiast She Was Running – zdecydowanie jego najpiękniejsza odsłona – zyskuje subtelnym i smutnym fragmentem na skrzypce. Podobnie In Spite Of All, w którym wychodzi mroczne piękno muzyki Richtera i to w jaki sposób zajmuje nasze emocje. Miejscami brzmi to wszystko jak smutniejsze wydanie Amelii Yanna Tiersena, zwłaszcza gdy do głosu dochodzą utwory w całości pianistyczne, takie jak In Remembrance of You. Jeśli jesteśmy przy emocjach – to ich kulminacją jest majestatyczny Our Reflection, często dopinający ramy poszczególnych odcinków jako muzyczny cliffhanger. Gdybyśmy nie wiedzieli, że to właśnie Richter odpowiada za oprawę serialu, łatwo pomylilibyśmy ten fragment z kompozycjami Abla Korzeniowskiego – podobna intensyfikacja orkiestry, przesyt oraz dostojność.
Słabszą częścią oprawy muzycznej są wstawki “atmosferyczne”. W nich, tak jak wcześniej w serialu Taboo lub Hostiles, Richter kreśli czające się zło i przypomina o często beznadziejnej sytuacji mieszkańców przedmieść Neapolu, którzy pozbawieni są jakichkolwiek życiowych perspektyw. Z jednej strony zatem kompozytor buduje nastrój, z drugiej wyraźnie nie stroni od wychodzenia przed szereg, kiedy to aplikuje jedną z barokowych aranżacji tematu. A to sprawia, że po raz kolejny jesteśmy świadkami śmiałego transferu czystej klasyki na potrzeby muzyki filmowej. Tym razem jest to serial – forma z definicji dłuższa i oferująca więcej muzycznych zakamarków. Czy te zostaną wypełnione czymś nowym w kolejnych sezonach? Znając Richtera pewnie do tego nie dojdzie, ale czy to źle?