Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bobby Krlic

Midsommar

(2019)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-07-2019 r.

13 miesięcy – tylko tyle czasu fani świetnie przejętego horroru Dziedzictwo: Hereditary musieli czekać na nowy film Ariego Astera. I choć sukces jego debiutanckiego obrazu z pewnością przyśpieszył realizację kolejnego dzieła, to jednak trzeba zaznaczyć, że imponujące tempo wynikało także z pracy nad obydwoma projektami jednocześnie. Jeszcze zanim padł pierwszy klaps na planie Dziedzictwa, Aster miał już przygotowany scenariusz swojej folkowej opowieści zatytułowanej Midsommar. Jego wizja przyszłego filmu już na wstępnym etapie precyzowała rolę ścieżki dźwiękowej.

Podczas pracy nad scenariuszem Midsommar Aster słuchał twórczości Bobby’ego Krlica, obiecującego autora muzyki elektronicznej z Wielkiej Brytanii, znanego także pod pseudoninem The Haxan Cloak (osobiście preferuję jego prawdziwe nazwisko, toteż będę się nim posługiwał w niniejszym tekście). Nie wyobrażał sobie, aby ktokolwiek inny mógł napisać muzykę do jego folkowego horroru. Dlatego też, pomimo ciepłego przyjęcia ścieżki dźwiękowej Colina Stetsona z Dziedzictwa, Amerykanin zwrócił się do Krlica, który szybko przystał na propozycję. Brytyjski muzyk otrzymał bardzo dużo czasu na napisanie score’u. Pracę nad filmem rozpoczął na początku 2017 roku, a zatem prawie dwa i pół roku przed premierą. Część muzyki została nagrana jeszcze przed startem zdjęć. Wszystko po to, aby podczas filmowania można było odgrywać specjalnie przygotowane utwory muzyki źródłowej. I tutaj pojawia się pierwsza płaszczyzna recenzowanej partytury – diegetyczna.

W dużym skrócie, Midsommar opowiada o tajemniczej wiosce Hårga, w której żyje pogańska społeczność. Pewnego dnia przybywa do niej grupka amerykańskich studentów, wokół których zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Patrząc pod kątem fabularnym, diegetyczna ścieżka dźwiękowa spełnia dość oczywistą funkcję – stara się urzeczywistnić filmową osadę i podkreślać ludowy wymiar opowieści Astera. Aby dobrze przygotować się do pracy nad filmem, Krlic studiował zachowane przykłady muzyki staroskandynawskiej, zgromadził także związane z tamtymi regionami instrumentarium. Napisane przez niego utwory rozbrzmiewają w kilku scenach, częściowo są wykonywane przez mieszkańców Hårgi. Zwracają uwagę zwłaszcza dwie kompozycje. Pierwsza z nich to moment przybycia studentów do osady, któremu towarzyszy zjawiskowy ansambl instrumentów dętych drewnianych zbudowanych na melodycznym prymitywizmie i strukturalnym minimalizmie. Drugą sekwencją, i zapewne najlepszą z całego filmu, jest trybalistyczna, a przy tym bardzo chwytliwa, ilustracja sceny wyłaniania Majowej Królowej.

Zupełnie inną sferą ścieżki dźwiękowej z Midsommar jest muzyka niediegetyczna, zobligowana głównie do budowania napięcia lub podkreślania filmowego klimatu. W tej materii Krlic stawia przede wszystkim na ambient wzbogacony o letargiczne nuty smyczków. Jednocześnie, jakby w opozycji do muzyki źródłowej, ogranicza melodykę, choć nie rezygnuje z niej całkowicie (vide The House that Hårga Built). Część eksperymentów odwołuje się do połowy XX wieku, do czasów tzw. „tape music”. Krlic eksperymentuje z taśmą, nieraz zwalniając wedle uznania nagrane już dźwięki i konfrontując je z innymi składowymi muzycznej tekstury. Jako że akcja filmu toczy się głównie za dnia, w otwartych plenerach, nie znajdziemy tu zbyt wiele dusznych i mrocznych brzmień. Wprost przeciwnie, niektóre kolaże elektroniki i smyczków osiągają wręcz pastoralny wydźwięk. Są tu jednak iście horrorowe wstawki – Hårga Collapsed z szarżą trzeszczących smyczków niesie ze sobą echa twórczości Krzysztofa Pendereckiego i jego naśladowców pokroju Johnny’ego Greenwooda.

Niestety, soundtrack niemal zupełnie pomija muzykę źródłową. A szkoda, bo takowe utwory bardzo ciekawie urozmaiciłyby odsłuch. Tymczasem otrzymujemy album, który może odrobinę przytłaczać swoim gęstym brzmieniem i eksperymentalnym tonem. Na szczęście decydenci nie pozbawili nas świetnego Fire Temple, czyli ilustracji finału filmu. To prawdziwie eteryczna i na swój sposób podniosła kompozycja, z polifoniczną fakturą akustyczno-elektroniczną. Doprawdy efektowne zwieńczenie soundtracku i obrazu zarazem.

Brak kilku utworów źródłowych pozostawia pewien niesmak. Nie oznacza to jednak, że nie należy się zainteresować soundtrackiem z Midsommar. Wprost przeciwnie, myślę, że to jedna z ciekawszych prac ostatnich lat napisanych na potrzeby kina grozy, a samo Fire Temple może startować w plebiscytach na najbardziej klimatyczny utwór tego roku.

Najnowsze recenzje

Komentarze