Wszelkie podobieństwo do osób prawdziwych jest zamierzone 😉
– Ricardo, co my tu do cholery robimy?
– Sam się nad tym zastanawiam Sonny, duszno w tym samochodzie jak diabli.
– Dobra, to skocz po jakieś piwo.
– Odbiło ci? Jesteśmy na służbie i mamy obserwować tego gościa. Wytrzymasz jeszcze trochę.
– Jakiego gościa? Wybacz, ale nie odrobiłem pracy domowej. – Crockett potarł oczy ze zmęczenia. Widać, że ostatniej nocy nie przespał w swoim łóżku.
– No tego groźnego przemytnika – rzucił nerwowo Ric.
– Hmm, to ten od samochodów?
– Blisko… samochodów-zabawek.
– Paranoja! Co wiemy o tym kolesiu?
– Paul Strovinsky! Największy przemytnik amerykańskich zabawek transportujący je na ubogi rynek za żelazną kurtyną. – detektyw zaczął recytować akta przestępcy.
– Faktycznie, zbir jakich mało! – parsknął z pogardą kolega. – Wejdźmy tam i zgarnijmy go!
– Nie da rady. Castillo kazał czekać. Szykuje się wielka dostawa resoraków Matchbox. Musimy go złapać na gorącym uczynku.
– Więc pozostaje nam tylko czekać… jak ja tego nie znoszę – odparł zdegustowany Crockett – włącz przynajmniej jakąś fajną muzykę.
Tubbs sięgnął do schowka w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. W pewnym momencie natrafił na dwie kasety zatytułowane Miami Vice.
– Mamy tylko coś takiego. Z braku laku lepsze to niż nic. Może być?
– Cokolwiek – rzucił wyraźnie zdegustowany Sonny.
Kaseta znalazła się w odtwarzaczu, który zaczął wydawać dziwne dźwięki. Przez chwilę wydawało się, że nic nie będzie ze słuchania muzyki. Na szczęście dla obu policjantów po chwili z głośników rozległy się pierwsze dźwięki. Tubbs uważnie przeglądał tracklistę wypatrując, z czym mają do czynienia.
– Jan Hammer – Original Miami Vice Theme. Interesujące! Co ty na to?
– Hehe. Szybkie jak miejscowe panienki. Podoba mi się – odparł żartobliwie kolega.
– Mnie się naprawdę podoba – stopy Tubbsa zaczęły wystukiwać rytm utworu który otwierał album.
– Dobre na wejściówkę do jakiegoś tandetnego serialu – zażartował Crockett.
Szybko jednak utwór się skończył, a zaczął następny…
– Sonny, nie uwierzysz jak ci to powiem – zwrócił się do przyjaciela wyraźnie podekscytowany Tubbs. – Crockett’s Theme. Zupełnie jakby ktoś pisał muzykę o tobie… – w tym miejscu czarnoskóry policjant nie wytrzymał i roześmiał się na głos.
– O czym ty bredzisz?!? Pokaż to… – Sonny wyrwał koledze opakowanie z ręki. Spojrzał na listę tytułów i złapał się za głowę po czym odrzucił pudełko w kierunku wciąż rozbawionego do łez partnera. – To nie jest mój dzień. Ciekawe czy zaraz będzie Tubbs’ Theme? Albo Strovińsky’s Theme.
– Mnie może nie, za to ciebie Hammer eksploatuje do woli… oto kolejny utwór Crockett’s return. – Ricardo nie przestawał drażnić się z przyjacielem. – Tak na marginesie powiedz mi mój drogi, jakie jest metrum w twoim utworze?
– Ehhh – zawahał się Sonny. – Czy ja wyglądam na zakręconego recenzenta jakiegoś marnego czasopisma muzycznego? Zejdź ze mnie, ja cię proszę!
– Już dobrze, już dobrze. – Tubbs walczył ze sobą, aby jeszcze czegoś nie powiedzieć.
– Pokaż mi lepiej tą playlistę – wyrwał z ręki kolegi opakowanie i zaczął śledzić wzrokiem tytuły. Po krótkiej chwili krzyknął – Payback. Brzmi intrygująco!
Dobrał się do panelu odtwarzacza samochodowego, by przewinąć na ten właśnie utwór. Po pewnym czasie delektował się już jego dźwiękami.
– Słyszysz? Mam nosa do dobrych kawałków. – przechwalał się Crockett.
– Gratuluję. Dobrze trafiłeś… farciarzu. Fajny i przyjemny w słuchaniu utworek. Pozwól jednak, że za DJ-owanie wezmę się ja. Ty zajmij się pilnowaniem kierownicy i obserwacją terenu.
Nagle ich uwagę przyciągnął zwiększony ruch wokół dziupli Strovinsky’ego – starego warsztatu rowerowego, będącego przykrywką jego nielegalnej działalności.
– Tubbs, patrz! Kurierzy przybyli. Zwijamy gościa! –
Crockett gotowy był wyskoczyć z samochodu jak rakieta, jednak zatrzymał go siedzący obok partner.
– Zaczekajmy, aż załatwią formalności. Sfotografujemy to przy okazji, by mieć niezbite dowody, potem dopiero wkroczymy do akcji.
Tak też zrobili. Poczekali do momentu, aż strony dobiły targu i zerwali się, by aresztować Paula. Ten widząc zbliżające się niebezpieczeństwo, zniknął za drzwiami budynku. Pozostali uczestnicy transakcji rozpierzchli się we wszystkie strony.
– Wszystkich nie zdołamy złapać! – krzyknął nerwowo Sonny. – Rozdzielamy się?
– Łapiemy Strovinsky’ego!
Skierowali się więc w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął przestępca. W jednej chwili coś przemknęło koło nich niczym błyskawica. Spostrzegli, że to był Strovińsky… na pięknym, lśniącym, błękitnym rowerze. Znikał właśnie za rogiem sąsiedniej ulicy. Nie tracąc chwili wrócili do samochodu i udali się w pościg.
Pościg za rowerzystą na pozór wydaje się komiczny. Jednak nie do śmiechu było policjantom. Stovinsky zwinnie pedałował i skręcał raz po raz w wąskie uliczki. Wydawało się, iż sprawia mu to chorą przyjemność. Crockett w końcu nie wytrzymał i kazał podgłośnić muzykę:
– Wrzuć coś żywszego, bo zaczyna mnie ten pajac irytować!
– Może być Chase?
– Dobry ten kawałek! Jakby ktoś kiedyś nakręcił o nas film, użyłbym tej muzyki do ilustracji takich właśnie scen – Sony pozwolił sobie na mały żarcik.
W tej właśnie chwili ledwo co zdążył zahamować i uniknąć zderzenia ze śmieciarką, która nagle pojawiła się znikąd. Musiał zatrzymać samochód i szybko szukać objazdu, gdyż rowerowy przestępca zniknął już z widoku.
– Szlag by to trafił!!
– Ty lepiej patrz na drogę a nie myśl o muzyce!
– Zmień lepiej utwór, bo ten chyba się już kończy – przerwał mu James
Kolega spojrzał na tracklistę, po czym szybkim ruchem włączył guzik przewijania.
Strovinsky w tym czasie zatrzymał się na chwilę. Zaniepokoiły go dźwięki dobiegające z roweru. Wiedział, że coś jest nie tak. Zsiadł i zaczął przyglądać mechanizmowi tak skomplikowanemu, że pozwalał dwuśladowi poruszać się po względnie płaskim terenie. Tak jak przypuszczał. Nic nie znalazł, bo jak i gdzie szukać. Przecież się na tym nie znał. Zrezygnowany wskoczył na siodełko i popedałował co sił w nogach. Wtedy stało się najgorsze…
Tymczasem w samochodzie rozległy się dźwięki kolejnego utworu. Nie zdążył się jeszcze rozkręcić, a Sonny juz krzyczał:
– Cóż to takiego?! Coś ty włączył?
– The Great Boat Race, zdawał się być ciekawy…
– Przecież jedziemy samochodem, a nie łódką! Zmień to.
Tubbs nie oponując zbytnio, dostosował się do prośby kolegi.
Wtedy stało się najgorsze… spadł łańcuch. Paul wpadł w panikę. Zamiast ratować się ucieczką na pieszo, zaczął nerwowo zakładać łańcuch. Postronni widzowie tego przedstawienia widzieli tylko, jak klęczał przy rowerze i powtarzał pod nosem: „Hans mój ssskarbie, nie rób mi tego, mój sssskarbie…”
– Cool Running – ciemnoskóry policjant włączył utwór i przysłuchał się pierwszym dźwiękom – Brzmi całkiem normalnie. Nawet podoba mi się.
– W końcu coś porządnego. A już zaczynałem wątpić w geniusz tego albumu. Hmmm, pachnie mi reggae. Kocham ten gatunek. Oby tak dalej, Tubbs… Patrz na to!! Czy ty widzisz to co ja??
– Widzę, ale nie wierzę w to co widzę. Czy to Strovińsky??
– Hehe, na to wygląda. Castillo się ucieszy, mamy go!
PS. Miami Vice to sztandarowy score amerykańskiej muzyki serialowej lat 80’. Wizytówką ścieżki, są dwa tematy: Miami Vice Theme i Crockett’s Theme, które w przeciągu kilkunastu lat stały się wręcz kultowe. Nie stanowią one bynajmniej o wartości całej kompozycji. Głowną jej siłą jest sama elektronika i sposób jej wykorzystania. Hammer eksperymentując z dźwiękiem tworzy melodyjne, przyjemne dla ucha utwory, wśród których każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Nie oznacza to, iż muzyka ta nie posiada wad, ale jako iż pomogła w schwytaniu groźnego przestępcy, wyjątkowo możemy o tym nie mówić 😉