Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jan A. P. Kaczmarek

Lost Souls (Stracone Dusze)

(2000)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Film Stracone Dusze jest reżyserskim debiutem słynnego za oceanem polskiego operatora Janusza Kamińskiego. Wiele krytyk poświęcono temu obrazowi zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Tych drugich było, prawdę powiedziawszy, znacznie więcej. Zarzucano mu przede wszystkim tandetę i płytkość. O ile sam film wypadł raczej przeciętnie, tego samego nie można powiedzieć o jego ścieżce dźwiękowej. Do napisania muzyki Janusz Kamiński zatrudnił dobrze prosperującego kompozytora Jana A. P. Kaczmarka. Przeprowadzając retrospekcję dotychczasowych jego prac, można by stwierdzić, że reżyser popełnił błąd, wszak Kaczmarek słynął z lekkich i raczej spokojnych partytur. Specyficzny, mroczny klimat filmu został postawiony za barierą przez którą Kaczmarek musiał się przebić, by osiągnąć cel. Czy udało mu się to? Jak najbardziej.

Wykonanie muzyki kompozytor powierzył The London Lyndhurst Orchestra i Warszawskiej Orkiestrze Symfonicznej – Simfonia Varsovia. Oprócz tego do pracy włączył Kameralny Chór Warszawskiej Opery. Tak nietypowa mieszanka, trzeba przyznać, zaowocowała całkiem ciekawą muzyką. Na płycie znajdziemy 26 utworów, które łącznie trwają nieco ponad 70 minut. Znalazło się na niej większość muzyki słyszanej w filmie. Ale czy to dobrze? Z pewnością dla fanów muzyki Kaczmarka takich jak ja to nie lada atrakcja. Tych, którzy jednak nie przepadają za jego stylem, może ona wydać się nużąca.

Utworem otwierającym partyturę jest Lost souls, który jest zarazem głównym tematem całej kompozycji. Rozpoczyna się delikatnym wejściem fortepianowo-orkiestrowym. Po pewnym czasie dochodzi śpiew w wykonaniu Marty Boberskiej, niedługo potem chór. W utworze tym buduje się atmosfera mroku i grozy, która utrzymuje się aż do końca. Kolejnym tematem przewodnim o którym warto wspomnieć to motyw Mai. Można się na niego natknąć conajmniej w kilku utworach, lecz na szczególną uwagę zasługują dwa z nich: Maya’s Lullaby i Violent variation On Maya’s Theme. Zarówno jeden ja ki drugi to solówki fortepianowe. O ile ten pierwszy, to łagodna interpretacja motywu, o tyle drugi to przepiękna wariacja szargana emocjami, której mocną stroną jest niezwykły dynamizm sprawiający, że muzyka przestaje być tylko martwą wibracją powietrza, ale ożywa! Niewątpliwym sukcesem ze strony Kaczmarka, było zatrudnienie młodego i zdolnego pianisty Leszka Możdżera, który swój profesjonalizm zdążył już pokazać współpracując między innymi ze Zbigniewem Preisnerem.

Perełką całej partytury są jednak utwory ilustrujące sekwencje egzorcyzmów. Już na samym początku filmu spotykamy jedną z nich. Na płycie jest to Exorcismus, który zaczyna się bardzo posępnie i z każdą sekundą staje się jeszcze bardziej posępny. Mniej więcej w połowie utworu raczeni jesteśmy już ciężkostrawnymi dźwiękami w stylu Cronenbergowskiego Shore’a. Elementem wyróżniającym ten track od innych, to wspaniała partia solowa z rgłeboko refleksyjnym smyczkowym backgroundem. Jednak najlepse utwory z jakimi się spotkałem słuchając tej płyty to The Last Exorcism i Satan’s Church. Tak mrocznych kawałków przyznam szczerze, że jeszcze nigdy przedtem nie słyszałem. Klimat potęguje wszechobecny chór męski, który odśpiewuje, o ile mnie słuch nie myli, elementy egzorcyzmów po łacinie. Do tego jeszcze w Satan’s Church co pewien czas w tle pojawiają się głosy, jakby szepty potępionych. Trudno obrać to efektowne słuchowisko w jakiekolwiek słowa, po prostu trzeba tego posłuchać. Najlepiej w nocy przy nikłym świetle, to daje piorunujący efekt. Oczywiście jeżeli masz słabe nerwy, lub wadę sercową odpuść sobie te nocne słuchanie 🙂

Reszta muzyki co prawda nie rzuca się tak bardzo w ucho i nie porywa oryginalnością ale na pewno stanowi poprawny klimatycznie i brzmieniowo underscore, który w filmie święci triumfy, a na płycie… no cóż wydłuża czas. Przesłuchawszy tą partyturę mogę bez żalu stwierdzić, iż Kaczmarek poradził sobie z powierzonym mu zadaniem znakomicie. Po raz kolejny kompozytor ten dowiódł swojej wartości, że jest uniwersalny w tym co robi i bez problemu może dostosować swoje możliwości do tematyki filmu. W zasadzie muzyka Kaczmarka jest jedyną, przykuwającą uwagę, częścią obrazu filmowego, a siła jaką w nim emanuje jest duża. Tworzy obszerną paletę dźwiękową, bo obok bardzo mrocznych brzmień słyszymy także lekkie i refleksyjne. Ten score mógłby stanąć na podium najlepszych osiągnięć Kaczmarka, jednak jeszcze nie na pierwszym miejscu…

Najnowsze recenzje

Komentarze