Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Peter Gabriel

Last Temptation of Christ, the (Ostatnie kuszenie Chrystusa)

(1989)
5,0
Oceń tytuł:
Mariusz Tomaszewski | 15-04-2007 r.

W 1955 roku pewien grecki powieściopisarz, poeta, dramaturg, tłumacz i myśliciel Nikos Kazantzakis opublikował swoją powieść pt. Ostatnie kuszenie Chrystusa. Kosztowało go to ekskomunikę z Kościoła Prawosławengo. Cóż zatem takiego kryje się w powieści, którą najwyższe władze kościoła uznają za herezję?

Ciężko odpowiedzieć na to w kilku słowach, ale jeśli miałbym się pokusić o odpowiedź, to mamy przedstawioną tu wizję Jezusa Chrystusa, który jest zwykłym człowiekiem, który tak samo jak każdy z nas grzeszy. Obraz Zbawiciela, który ulega swym słabościom i wybiera Szatana zamiast Boga jest nie do pomyślenia dla wszystkich Chrześcijan. Nie mam zamiaru w tym miejscu przedstawiać żadnych swoich poglądów na temat tego filmu, bowiem jakakolwiek dyskusja o wierze jest niczym innym jak stąpaniem po bardzo kruchym lodzie. Faktem pozostaje, że książka doczekała się ekranizacji autorstwa Martina Scorsese, gdzie rola Jezusa została powierzona znakomitemu aktorowi, jakim jest Willem Defoe. Naturalnie film został bardzo źle przyjęty przez wierzącą część widowni. Bojkotowane były seanse, pisane były petycje o wydanie zakazu wyświetlania tego obrazu; innymi słowy ciemnogród jakich mało. Ale wiara ma to do siebie, że pomimo wielu zalet potrafi zaciemnić obraz i z góry neguje wszystko, co nie podporządkowuje się jej dogmatom (tak w telegraficznym skrócie można by w sumie zdefiniować dużą część historii ludzkości). No ale tematem tego tekstu na szczęście nie jest wiara, lecz muzyka. A ta w żaden sposób nie przypomina religijnych ilustracji, jakie cechują filmy o tak drażliwej i emocjonalnej wymowie.

Jej autorem jest Peter Gabriel – kompozytor na wskroś kreatywny i otwarty na wszelkie pomysły. Idea zatrudnienia takiego człowieka do takiego filmu była ciekawym rozwiązaniem. Czy się opłaciło? Na pewno – otrzymaliśmy muzykę bardzo nowoczesną (do tej pory brzmi ona co najmniej ‘świeżo’). Czuć w niej akcenty z muzyki rozrywkowej (A Different Drum, It is Accomplished ), mamy śliczny chór (With This Love – Choir), jak i też utwory nacechowane mistycyzmem (Stigmata). Wszystko to tworzy naprawdę interesującą mieszankę, która nie została podana nam w formie klasycznego soundtracku. Muzyka z The Last Temptation of Christ została bowiem wydana jako autorski projekt Gabriela. Passion: Music for the Last Temptation of Christ – taka jest bowiem nazwa tego albumu – ukazał się dobrych kilka miesięcy po premierze filmu. Cały ten czas kompozytor poświęcił na rozwinięcie istniejących tutaj brzmień, toteż w teorii zawartość albumu nie do końca pokrywa się z tym, co słyszymy w filmie. Piszę ‘w teorii’, gdyż nie wiadomo jakich dokładnie zmian dokonał artysta, a to co słyszymy brzmi bardzo podobnie do tego co pojawiło się w oryginale.

A co takiego słyszymy zarówno w filmie jak i na krążku? Istny karnawał etnicznych instrumentów. Mamy tu skrzyżowanie kultur bliskiego wschodu, kultury żydowskiej oraz afrykańskiej. Doprawdy ciężko o większy koloryt, ale moim zdaniem momentami można poczuć przesycenie tymi barwami. Chwilami kompozytor ‘maluje’ że tak się wyrażę bezbarwnie. Przykłady takiego muzycznego lapsus linguae można usłyszeć w utworach takich jak Gethsemane czy In Doubt. Pierwszy z nich to samplowany flet w akompaniamencie przedziwnych odgłosów. Drugi zaś to nudna elektronika, nic więcej. Na nasze szczęście ilość takich przykładów stricte ilustracyjnych dźwięków można policzyć na palcach jednej ręki. Tym samym można by się przyczepić do jeszcze kilku kawałków, ale czy jest ku temu większy sens? Innymi słowy to właśnie duża obrazowość niektórych utworów jest jej największym grzechem. Skupmy się zatem na pozytywnych aspektach kompozycji Petera Gabriela.

Największą zaletą jest bogactwo instrumentalne. Ilość instrumentów użytych przy nagraniu tej muzyki jest imponująca, że wymienię chociaż całe mnóstwo różnego rodzaju gitar, skrzypiec, fortepian… z bardziej egzotycznych duduk, cymbały, gwizdki, tamburyn… oraz cała masa instrumentów perkusyjnych, począwszy od tradycyjnej perkusji kończąc na afrykańskich bębnach. Do tego należy dodać wokale oraz elektronikę. Poskładanie tego w jedną dobrze brzmiącą całość wymagało nie lada sztuki. Z drugiej zaś strony każdy utwór stanowi odrębną część, mówi swoim własnym głosem. Jest to ciekawe o tyle, że zwykle w tego typu kompozycjach poszczególne utwory zlewają się ze sobą; tutaj tego nie uświadczymy. Tematycznie jest ubogo, nie ma żadnego tematu czy też motywu wybijającego się na pierwszy plan, a mimo to jest ciekawie. Nie ma też co liczyć na epicką muzykę jaka do tej pory cechowała religijne kino. Peter Gabriel odwrócił się od wszystkich znanych schematów i wybrał drogę, którą sam sobie wytyczył.

Nie uważałbym tej kompozycji za jakieś duchowe przeżycie. W przeciwieństwie do The Passion of the Christ Johna Debney’a, które przez wielu postrzegane jest w tych właśnie kategoriach, Ostatnie Kuszenie Chrystusa jest szalenie oryginalną i zadziwiająco dobrze brzmiącą mieszanką muzyki z całego świata. Ci, którzy nie przepadają za etnicznymi elementami w muzyce, powinni trzymać się od tego albumu z daleka. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że Peter Gabriel za ten właśnie album otrzymał w 1989 roku nagrodę Grammy w kategorii ‘Najlepszy album New Age’. Osobiście nie podciągnąłbym tych brzmień pod ten właśnie gatunek, ale skoro poprzez New Age definiuje się już wszelką muzykę instrumentalną lub instrumentalno-wokalną, toteż lepiej dać temu spokój. Na zakończenie wypada mi zachęcić do sięgnięcia po opisywane wyżej wydawnictwo, jednak robię to z pewną rezerwą, jako że pomimo tych zalet które wymieniłem, brakuje mi tutaj czegoś. Czego, dokładnie nie jestem w stanie powiedzieć, ale usprawiedliwiam się tym, iż nasze gusta i nasze definicje piękna to bardzo ulotne pojęcia. Nie wiem, może po prostu brakuje mi wiary.

Najnowsze recenzje

Komentarze