18 kwietnia 2022 roku odszedł do wieczności jednej z najwybitniejszych polskich kompozytorów, Andrzej Korzyński. Zbiegło się to z informacją o wydaniu długo oczekiwanej ścieżki dźwiękowej do ostatniej części kultowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego.
18 kwietnia 2022 roku odszedł do wieczności jednej z najwybitniejszych polskich kompozytorów, Andrzej Korzyński. Zbiegło się to z informacją o wydaniu długo oczekiwanej ścieżki dźwiękowej do ostatniej części kultowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego.
Kochaj albo rzuć przenosi akcję z polskiej, odradzającej się po wojnie wsi, do wielkiego, amerykańskiego miasta. Pawlak otrzymuje bowiem zaproszenie od swojego brata Johna, aby ten odwiedził go w Chicago. Sęk w tym, że w wizycie tej miałby mu towarzyszyć znienawidzony sąsiad Kargul. Co z tego wyniknie? Chyba nie trzeba rozpisywać się na ten temat. Zarówno ten film, jaki dwa poprzednie z serii oglądaliśmy po wielokroć. Wiele razy śmialiśmy się również ze słów docinających sobie sąsiadów które nie tylko obrosły kultem, stając się najczęściej cytowanymi fragmentami w historii polskiego kina. Trylogia zabużańska była i stale jest zwierciadłem odbijającym obraz naszego społeczeństwa, które mimo upływającego czasu stale przejawia te same cechy i zachowania. I tu chyba tkwi magia tego, co w swojej wyjątkowej trylogii popełnił Sylwester Chęciński.
Może nie magiczna, ale urokliwa w swoim specyficznym brzmieniu i formacie okazała się również muzyka stworzona na potrzeby tych komedii. Komponowanie ścieżki dźwiękowej do pierwszej części (Sami Swoi) przypadło w udziale Wojciechowi Kilarowi. To on jest autorem niezapomnianego tematu, który wrył się w pamięć niejednego Polaka. Natomiast dwa kolejne filmy zilustrował muzycznie Andrzej Korzyński. Trudno było oczekiwać, że podejmie on rękawicę nietuzinkowego stylu w jakim Kilar sporządził swoją partyturę. Korzyński podszedł do swojego zadania troszkę inaczej, tworząc dzieło bardzo eklektyczne, ale i na swój sposób przebojowe. Mając wyznaczone szlaki teoretycznie łatwiej było mu wejść w kontynuację, a zarazem ostatni rozdział przygód Kargula i Pawlaka. Czy skorzystał z tej sposobności?
Pewnego rodzaju zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że kompozytor właściwie odciął się od nakreślonych wcześniej motywów proponując zupełnie nową paletę muzycznych barw. Paradoksalnie nie było w tym nic nadzwyczajnego, bo skoro akcja komedii przenosi się za ocean, ścieżka dźwiękowa musiała odpowiedzieć analogicznymi, skojarzonymi z wielkomiejskim życiem brzmieniami. I owszem, czołówka ewidentnie ukierunkowana została na funkowy, rozrywkowy ton, który znawcom twórczości Korzyńskiego skojarzyć się może z jego kultowym szlagierem Jumbo Jet. Pozostałe utwory jakie wybrzmiały w filmie, to już jak w przypadku Nie ma mocnych – istny festiwal różnorodności, z którego najmocniej przebija się smyczkowa liryka oraz melancholia. Prawdą jest, że w finale trylogii zabużańskiej niewiele usłyszymy muzyki. Chęciński jak zwykle postawił na ascetyczną oszczędność w dawkowaniu ilustracją muzyczną, stąd też większość stworzonego przez Korzyńskiego materiału po prostu wylądowało w archiwum.
Całe szczęście, że owe archiwa ostatnimi czasy z powodzeniem wertowane są przez jedną z polskich wytwórni muzycznych specjalizujących się w znajdowaniu, odrestaurowywaniu i prezentowaniu klasyków polskiej muzyki. GAD Records wykonuje fantastyczną pracę nie tylko na polu muzyki filmowej, ale również używkowej i rozrywkowej święcącej swoje triumfy w latach 70. i 80. To dzięki ich staraniom polscy miłośnicy ścieżek dźwiękowych po wielu dekadach oczekiwania w końcu mają okazję dołączyć do swoich kolekcji elegancko wydane oprawy muzyczne do kultowych filmów Chęcińskiego. Kochaj albo rzuć jest ostatnim akcentem tego procesu, ale na pewno nie ostatnią aktywnością wydawców na polu przywracania pamięci o ponadczasowych soundtrackach.
Kochaj albo rzuć jest albumem niezwykłym również pod względem prezentującego się na nim materiału. Otóż więcej znajdziemy tu dodatków, fragmentów niewykorzystanych oraz różnego rodzaju wykonań alternatywnych aniżeli utworów, które w filmie faktycznie znalazły swoją przestrzeń. Wszystko to pokazuje z jak wielkim zaangażowaniem podchodził Korzyński do każdego, nawet pozornie najmniej wymagającego projektu. I choć nie jest to szczytowe osiągnięcie w karierze polskiego kompozytora, to jednak w moim odczuciu warto poświęcić tej pracy chwile uwagi. Jakby nie było jest to nieodzowny element historii kina jaką jest trylogia przygód Kargula i Pawlaka.