Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Kaze no Tani no Nausicaä (Nausicaa z Doliny Wiatru) – image album

(1983)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 23-08-2015 r.

Delikatne syntezatory naśladujące podmuch wiatru, elektroniczne imitacje bębnów i tamburynów, do których dołącza „harfopodobny” pasaż, stający się wtórem dla ślicznej, eterycznej i mistycznej melodii granej na fortepianie. To właśnie od tych dźwięków, można powiedzieć, zaczęła się kariera Joe Hisaishiego. The Legend of Wind to pierwszy utwór na image albumie z Nausicii z Doliny Wiatru, studyjnym krążku stworzonym na podstawie zarysów fabuły słynnego obrazu Hayao Miyazakiego. Świetne recenzje zebrane przez tę płytę, pozwoliły Hisaishiemu rozpocząć pracę nad filmem.

Wydłużony bardziej niż zazwyczaj okres pracy kompozytora nad ścieżką dźwiękową, obejmujący zarówno tworzenie image albumu, jak i finalnego soundtracka, zasługuje na uznanie. W ten sposób kompozytor tworzy najpierw podwaliny pod przyszłą muzykę – pisze tematy muzyczne dla poszczególnych bohaterów lub miejsc oraz eksperymentuje z brzmieniem i różnorakimi koncepcjami. Wszystkie te pomysły przetwarza później na potrzeby właściwej ilustracji, dopisując także nową muzykę. Taka metodyka gwarantowała niemal zawsze wysoką jakość ostatecznie powstałego score’u, na co świetnym dowodem jest Nausicaa z Doliny Wiatru, prawdopodobnie najważniejszy projekt Joe Hisaishiego, patrząc przez pryzmat rozwoju jego kariery.

Image album z Nausicii z Doliny Wiatru to jedno z pierwszych tego rodzaju wydań na japońskim rynku. W związku z dopiero raczkującą ideą tworzenia takich koncepcyjnych krążków, Hisaishi otrzymał bardzo skromny budżet na nagranie swojej muzyki, rezultatem czego musiał ograniczyć aparat wykonawczy w zasadzie jedynie do syntezatorów i pojedynczych solistów (podczas nagrywania muzyki do filmu otrzymał już pod swoją jurysdykcję jedną z miejscowych orkiestr). I tutaj pojawia się pewien problem z tą pracą – użyty przez Japończyka sprzęt z początku lat 80-tych brzmi już dzisiaj mocno archaicznie i cała płyta sprawia wrażenie dość hermetycznej, choć z pomocą przychodzi tutaj niekwestionowany talent melodyczny Hisaishiego. Niemniej jednak jeśli odpowiednio nastawimy się do tej muzyki i odczulimy się na niestety już w wielu miejscach staroświeckie brzmienie, to powinna się nam ona odwdzięczyć przyjemnie spędzonymi 40 minutami.

Twórczość Hisaishiego poza eklektyzmem gatunkowym wyróżnia oczywiście smykałka do komponowania świetnych tematów. Choć już w projektach poprzedzających film Miyazakiego, takich jak Genesis Climber Mospeada czy Ginga Shippū Sasuraiger dał się poznać, jako niezły melodyk, to jednak dopiero Nausicaa z Doliny Wiatru uzmysłowiła wszystkim, jak wielki drzemie w nim potencjał. Obok wspomnianego w pierwszym akapicie The Legend of Wind, wyróżniają się także dwa tematy dla głównej bohaterki, Nausicii (co ciekawe, wg Miyazakiego wzorowanej na disnejowskich księżniczkach, choć jej imię pochodzi z homerowskiej Iliady). Znajdziemy je oczywiście w utworach zatytułowanych Nausicaa’s Theme, przy czym do gustu najbardziej przypadnie zapewne iście szalona i efektowna aranżacja z The Days Long Gone, w którym usłyszymy znakomite połączenie dziewczęcego wokalu, gitary, syntezatorów i perkusjonaliów (głównie wygenerowanych elektronicznie) z tamburynem na czele. Miłym zakończeniem krążka jest także skromna, fortepianowa wariacja jednego z tematów Nausicii – Bird Person.

Źródłem inspiracji dla Hisaishiego było naturalnie wiele innych elementów fabularnych dzieła Miyazakiego. Skoczne, bardzo przyjazne dla ucha Mehwe (maszyna, na której lata Nausicaa), czy też nietypowe Ohmu (gigantycznych rozmiarów owady, którymi opiekuje się tytułowa bohaterka) należą do kolejnych małych perełek tego albumu. W trakcie odsłuchu tempo podkręca energiczne Battle, które co prawda pojawia się później w produkcji Miyazakiego, ale zdecydowanie nie w żadnej bitewnej sekwencji, jakby mógł sugerować tytuł. Do tego nie wypada nie wspomnieć o The Road to the Valley – ślicznej, lecz niestety nie wykorzystanej w filmie kompozycji.

Nie wszystko jednak jest tutaj idealne. Na krążek trafiły także podwaliny pod motywy poszczególnych krain. Torumekianie otrzymali charakterystyczny marsz, a Dorok na pewien sposób rockowy motyw akcji. Obydwie kompozycje brzmią dzisiaj już dość przestarzale, a i od strony melodycznej nie reprezentują niczego szczególnego, choć nie można odmówić im aranżacyjnej brawury. Niespecjalnie wypada również motyw Bożego Wojownika. Natomiast bez zarzutów, choć też i bez jakiś fajerwerków, sprawują się tematy Pustkowia (Sea of Corruption) i głównej antagonistki, księżniczki Kushany, które pozwalają zachować balans pomiędzy żywiołowymi, a nieco mniej przyjaznymi dla zmysłów ścieżkami.

Jak zatem ustosunkować się do tej pracy? Na pewno ciężko pominąć fakt, że omawiana kompozycja ma już sporo lat na karku, co zresztą bardzo szybko rzuca się w uszy, a kilka mniej frapujących utworów może dać we znaki potencjalnemu odbiorcy. Niemniej jednak image album z Nausicii z Doliny Wiatru jest w zasadzie najstarszym przykładem na niezwykłą kreatywność melodyczną i aranżacyjną Hisaishiego, czyli dokładnie na to, z czego zasłyną jego późniejsze dzieła.

Inne recenzje z serii:

  • Nausicaa z Doliny Wiatru – symphony
  • Nausicaa z Doliny Wiatru – soundtrack
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze