Edward Shearmur

K-Pax

K-Pax - okładka
Łukasz Wudarski | 15-04-2007 r.


K–Pax Edwarda Shearmura to chyba pierwsza tak odważna ścieżka w hollywoodzkim kinie wystosowanym nie do męskiego odbiorcy. Odważna ponieważ kompozytor nie bał się sięgnąć po sample rodem z muzyki techno i umieścić je w filmie, który mimo pozornej otoczki science fiction jest dramatem obyczajowym. Jak wiadomo gatunek ten rządzi się swoimi prawami: skromne, tradycyjne instrumentarium, unikanie inwazyjnej elektroniki. Shaermur podobnie jak Davis w swoim Matrixie skutecznie zrywa z tym mitem.

Partytura z K–Pax wnosi dawkę świeżości do coraz częściej „trącącego myszką” świata soundtracków. Lecz jest to świeżość innego typu, niż ta znana z matrixowych dysonasów. Świeżość pełna melodyjności i emocjonalności. Szlachetna kombinacja ultranowoczesnych dźwięków (w tym także techno beatów), z jak najbardziej naturalnym brzmieniem fortepianu („Grand Central”), eterycznych wokali Melissy Kaplan („Sarah”), i skrzypiec („New Mexico”). Taka konstrukcja formalna ma być prawdopodobnie symbolicznym odbiciem akcji, landszaftem dla wątpliwości jakie ma nie tylko jeden z bohaterów, ale także oglądający film widzowie.


Na płycie z K–Pax zachwyca przede wszystkim główny temat (najlepiej słyszalny w „Powell’s Return” i „Coda”). Mimo elektronicznych ozdobników te kilka nutek, leniwie rozrzuconych po pięciolinii, nie brzmi sztucznie, lecz można się w nich doszukać kwintesencji emocji. Ale prócz pięknego tematu głównego, Shearmur raczy nas także utworami dynamicznymi („Grand Central”, „July 27th”), kosmiczno – tajemniczymi („Taxi Ride”, „Constellation Lyra”), a nawet elegijnymi („Sarah”, „New Mexico”). Mimo tylu komputerowo wygenerowanych instrumentów, wszystko brzmi szlachetnie i z całą pewnością nie jest „pozbawione duszy”, jak wiele tradycyjnych kompozycji, którymi raczą nas wielcy kompozytorzy soundtracków. Płyta Shearmura może zachwycić, nie tylko miłośników scorów, lecz również wszystkich ceniących dobrą muzykę, muzykę napisaną z dużą inteligencją i dbałością zarówno o formę (perfekcyjne połączenie elektroniki z żywymi instrumentami), jak i o treść (mistrzowska ilustracja bez nachalnej ilustracyjności).

Jeśli chodzi o inspiracje bez trudu można odnaleźć tutaj wpływy partytur Thomasa Newmana („Prot Missing” przywołuje ścieżkę z „American Beauty”), a także Philipa Glassa („Constellation Lyra” swą konstrukcją przypomina utwory znane z „Mishima: A Life In Four Chapters”). Te nawiązania mimo iż widoczne, nie ujmują nic oryginalności ścieżki z K–Pax, ścieżki z pewnością wartej posłuchania.

Podsumowując chciałbym zauważyć, że muzyka Shearmura to pewien przełom. Kompozytor pokazał, że amalgamat ultranowoczesnych brzmień i naturalnych instrumentów z powodzeniem można stosować, nie tylko w undergroundowych produkcjach, lub rozpasanych wizjach science – fiction, lecz także w skromnych hollywoodzkich dramatach psychologicznych. Za to mu chwała.

Niniejszy tekst jest poprawioną i uzupełnioną wersją recenzji opublikowanej na portalu www.moviemusic.pl

Najnowsze recenzje

Komentarze

Jeżeli masz problem z załadowaniem się komentarzy spróbuj wyłączyć adblocka lub wyłączyć zaawansowaną ochronę prywatności.