Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

I… comme Icare (I jak Ikar)

(1979/2002)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 29-02-2020 r.

Śmierć Johna Fitzgeralda Kennedy’ego obrosła już niezliczonymi teoriami spiskowymi, z których wiele stało się materiałem dla filmowców. Po dziś dzień powstają więc kolejne obrazy dokumentalne i fabularne, w mniejszym lub większym stopniu odnoszące się do pamiętnych wydarzeń z listopada 1963 roku. Jedną z pierwszych produkcji, która podjęła ten temat, jest francuski thriller polityczny I jak Ikar w reżyserii Henriego Verneuila. Fabuła filmu toczy się jednak w fikcyjnym państwie, a na ekranie oglądamy fikcyjnych bohaterów, niemniej twórcy nie ukrywają nawiązań do morderstwa Kennedy’ego. Począwszy od sceny zamachu na prezydenta, przez publikację powszechnie podważanego raportu, dalsze śledztwa, aż po zabójcę, którego nazwisko Daslow jest anagramem nazwiska Oswald. Osobą, która nie wierzy we wspomniany raport, jest starszy jegomość Henri Volney, który rozpoczyna własne dochodzenie. Ze świadomością pewnego uproszczenia można zatem przyjąć, że I jak Ikar jest europejskim protoplastą JFK Olivera Stone’a.

Muzykę do I jak Ikar skomponował Ennio Morricone. Angaż ten nie był przypadkowy – słynny kompozytor napisał muzykę do wielu dzieł Verneuila, znanego głównie z kryminałów i produkcji sensacyjnych, wliczając w to osławiony Klan Sycylijczyków. I jak Ikar był jednak ostatnim wspólnym projektem tego duetu.

Choć film Verneuila bazuje głównie na skrupulatnie budowanym napięciu, licznych intrygach oraz ekspozycjach, Morricone otrzymał dla siebie wcale niemało przestrzeni audiowizualnej. Tę szansę Włoch wykorzystał z typowym dla siebie pietyzmem, a ostateczny efekt może być całkiem intrygujący także dla tych, którzy chcieliby się zmierzyć z tą muzyką w domowym zaciszu. Morricone, jak można byłoby przypuszczać patrząc na charakter filmu, nie popada bowiem w dysonujące tekstury i sonorystyczne eksperymenty. W zamian za to skupia się przede wszystkim na skonstruowaniu ścieżki dźwiękowej na prostych i sugestywnych motywach, przy jednoczesnym unikaniu popadania w banał.

To właśnie prostota uderza w efektownym temacie finalnym. Tego określenia używam nieprzypadkowo, bo w filmie usłyszymy go dopiero pod koniec seansu, gdy Volney zaczyna odkrywać ostatnie elementy układanki. Jest on pełny napięcia, a przy tym wzbogacony o nutkę heroizmu. Właściwy motyw to w zasadzie jedynie cztery nuty, ale bardzo charakterystyczne i nie do pomylenia z czymkolwiek innym. Morricone dorzuca do nich szybkie partie klawesynu i niekiedy podpiera całość perkusyjnym beatem. Kompozycja brzmi trochę staroświecko, niemniej nie można odmówić jej charakterystyczności. Pewne uproszczenia zwracają uwagę także w najważniejszym temacie lirycznym, La Verite Et Le Soleil, mającym w sobie coś z twórczości Bacha. Zbudowany jest on z dwóch motywów. Pierwszy z nich jest wręcz trywialny, a sam Morricone nawet nie stara się tego maskować, rozpisując go na stałe wartości rytmiczne (dwie szesnastki i ćwierćnuta). Szybko dołącza do niego kolejna melodia, nieco depresyjna i przygnębiająca, będąca pokłosiem kilka lat starszej Orki. Obydwie linie melodyczne nie są niczym szczególnym, ale prowadzone jednocześnie sprawnie tworzą refleksyjny nastrój i stanowią przykład jednej z wielu zabaw Morricone z kontrapunktem.

Film nie mógł się jednak obejść bez odpowiedniego napięcia serwowanego także w sferze muzycznej. Jego wykładnikiem jest, nazwijmy to, temat suspensu, bazujący na eksperymentach z chromatyką i ponownie kontrapunktem. Ze wszystkich idei muzycznych napisanych na potrzeby I jak Ikar, przewija się podczas seansu najczęściej, a jego wariacje niekiedy całkiem się od siebie różnią. Najefektowniej prezentuje się w Recherche Obstinne, gdzie zostaje wzbogacony o charakterystyczny dla Morricone motyw ostinato. Warto zwrócić uwagę także na aranżację z Disparitions De Temoins, w której towarzyszą mu dźwięki maszyny do pisania.

Ścieżkę dźwiękową uzupełnia też kilka okolicznościowych tematów. Do nich należą dwa marsze ilustrujące otwierającą film sekwencję zamachu. Znamiennym wydaje się to, że score Morricone służy tu za swoistą muzykę źródłową towarzyszącą przejazdowi prezydenckiego korowodu. Natomiast rzeczony w poprzednim akapicie temat suspensu pojawia się dopiero, gdy Volney rozpoczyna śledztwo, a zatem może nawet bardziej adekwatne byłoby określenie go tematem dochodzenia. Ponadto mamy jeszcze kilka motywów lirycznych opartych na smyczkach, gitarach elektrycznych i subtelnych podkładach perkusyjnych, które brzmią dość typowo dla twórczości Morricone z tamtych lat – Deuxieme Partie ze swoim mafijnym posmakiem nasuwa skojarzenia z Klanem Sycylijczyków. Przedstawiona mnogość poszczególnych motywów sprawnie koreluje z wielowątkowością filmowej intrygi.

I jak Ikar to jedna z tych wielu solidnych i ciekawych prac Ennio Morricone, które w obliczu ogromu dzieł włoskiego mistrza najpewniej nigdy nie doczeka się dostatecznej popularności. Choć należy zdawać sobie sprawę, że nie znajdziemy tu przebojowego grania, to dzięki wielu smaczkom melodycznym i aranżacyjnym, a także niepopadaniu w skrajny modernizm, z pewnością nie zmarnuje nikomu trzech kwadransów.

PS. Temat z utworu tytułowego został zsamplowany przez amerykańskiego rapera Raekwona w utworze Ferry Boat Killaz.

Najnowsze recenzje

Komentarze