Najpierw liczby. W wywiadzie dla CinemaRadio Jérôme Rebotier przyznał, że codziennie otrzymuje 40 prywatnych wiadomości na Instagramie od ludzi, twierdzących, że jego muzyka zmieniła ich życie. Sam utwór Le Trésor ma 1 175 798 odtworzeń w momencie pisania tego tekstu. Słyszeliście już o ścieżce dźwiękowej do nowej ekranizacji Hrabiego Monte Christo? Ja do niedawna również, aż w końcu zobaczyłem film w kinie. Dwa razy.
Szukałem na Spotify godnego konkurenta tegorocznej ekranizacji powieści Dumasa. Nie było łatwo. Tylko W głowie się nie mieści 2 i Ród smoka mogą pochwalić się podobnymi wynikami. Jednak to nic nowego — te produkcje towarzyszą nam od lat. Kompozytorzy tylko podali je w nowych okolicznościach.
Projekt Rebotiera zapowiadał coś wyjątkowego. To pierwszy raz, gdy kompozytor zmierzył się z tak dużym przedsięwzięciem i tak skrupulatnie tworzył cały muzyczny materiał, mając do dyspozycji niespotykany w Europie dream team. Lista nazwisk może przytłaczać. Na pokładzie mamy dyrygenta Andrew Skeeta, który zaaranżował muzykę do The Crown; Evertona Nelsona, koncertmistrza Ryūichi Sakamoto; Geoffa Fostera, inżyniera dźwięku znanego z Interstellar i Incepcji; oraz waltornistę Jamesa Hornera, który nagrywał swoje partie do Titanica. Tytaniczna praca zaowocowała ścieżką graniczącą miejscami z doskonałością.
Le Trésor to po prostu muzyczno-filmowy majstersztyk.
Osią muzyki jest temat główny – jakżeby inaczej. Po raz pierwszy słyszymy go w Le trésor, gdzie pełni rolę napędzającego mechanizmu. Temat pojawia się w kilku odsłonach, podobnie jak sam Edmund Dantes. Rozmach i skala, które prezentuje Rebotier przy każdej powtórce tego motywu, bardziej przypominają kino superbohaterskie – a Monte Christo jest w pewnym sensie takim bohaterem. Momentami wręcz można odnieść wrażenie, że niektóre sceny powstały specjalnie pod muzykę, jakby Rebotier najpierw skomponował ścieżkę dźwiękową, a filmowcy dopasowali do niej postaci i fabułę. Choć to oczywiście nieprawda, trudno nie zauważyć, jak silnie muzyka wpływa na sceny, np. na dialogi między Edmundem a Mercedes, nadając ich relacji intymność, nawet w najciemniejszych momentach filmu. Jest w tym coś wyjątkowego – twórcy nigdy nie pozostawiają ich bez opieki kolejnego pięknego motywu, który słyszymy w innej wersji w Edmond et Mercedes.
Podobne wrażenie robią wariacje czysto gatunkowe. Rebotier znajduje się w nich miejsce na horror i mrok – wystarczy posłuchać L’arrestation ze złowieszczymi dęciakami, które brzmią, jakby zielone światło dał im duet Skeet i Foster. Nie brakuje też dynamicznej akcji z dodatkiem elektroniki, która ani na moment nie wydaje się anachroniczna. Jak Rebotierowi udało się to osiągnąć? Nie mam pojęcia, ale duża w tym zasługa programowania i wykorzystania Cristal Baschet – kryształowych organów z 1952 roku. A jeśli o muzycznych rozwiązaniach mowa, to nie sposób wrócić do Le Trésor – cyklicznego łańcucha akordów z figlarnymi smyczkami, które najpierw oddają klimat epoki, by chwilę później budować przestrzeń w połączeniu z pięknymi ujęciami morza i krajobrazów. Le Trésor to po prostu muzyczno-filmowy majstersztyk.
Cała ścieżka dźwiękowa do Hrabiego Monte Christo to kopalnia pomysłów i niespodziewanych połączeń, których nikt się nie spodziewał, ale każdy potrzebował. Duchowym ojcem tej partytury jest Bernard Herrmann, jednak słychać tu również wpływy minimalistów, typowe hollywoodzkie brzmienia zachwycające chwytliwością, a nawet subtelne ukłony w stronę Ennio Morricone. Nie można też zapomnieć o „operowym” charakterze muzyki, na którym zależało reżyserowi, oraz klasycznym romantyzmie, wokół którego nieustannie krąży Rebotier. Wszystko to miało na celu ponowne zdefiniowanie kanonu literatury francuskiej i nadanie muzyce poczucia kompletności w zestawieniu z filmem.
Wisienką na torcie partyturty jest pieśń Haydee. Jej dźwięki rozbrzmiewają po korytarzach posiadłości hrabiego, wprowadzając na ekran bohaterkę, która intonuje Dorul – mołdawski wiersz z muzyką Rebotiera. Zabieg ten wplata w historię odrobinę folku, podobnie zresztą, jak z ogromnymi sukcesami robili to nasi rodzimi kompozytorzy rok temu przy okazji Chłopów i Znachora. Muzycznym odpowiednikiem Hrabiego wydaje się zwłaszcza Znachor. A żeby odnaleźć ich wspólny mianownik, wystarczy powrócić do takich utworów jak On cię kocha czym Kim Pani Jest. Podobna emocjonalność, gest w stronę klasyki i wielki europejski romans w tle.
Dla Jérôme’a Rebotiera drzwi do Hollywood pozostają szeroko otwarte. Kompozytor nie pracuje teraz nad niczym nowym lub nie chce zdradzać swoich planów, więc jak tylko odbierze Cezara, na którego w pełni zasłużył, po raz kolejny będzie miał okazję przelać w muzykę całe piękno i wrażliwość – cechy, dla których ją kochamy.