Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Popol Vuh

Herz aus Glas (Szklane serce)

(1976/2005)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-03-2015 r.

Dziewiętnastowieczna Bawaria. Skromny pasterz Hias, postać zaczerpnięta z niemieckiego folkloru, posiada dar jasnowidzenia. Twierdzi, że niedługo spłonie lokalna huta szkła, lecz nikt nie zważa na jego przestrogi. Tymczasem nowy posiadacz odlewni poszukuje sekretu na wytop rubinowego szkła, który zabrał ze sobą do grobu poprzedni właściciel. Młody szlachcic nie cofnie się przed niczym dopóki nie osiągnie upragnionego przez siebie celu. Tak przedstawia się zarys fabuły powstałego w 1976 roku filmu Herz aus Glas (Szklane serce) wyreżyserowanego przez Wernera Herzoga, znanego również pod francuskim tytułem Coeur de Verre.

Szklane serce to obraz dość charakterystyczny dla Niemca. Trudny, głęboki, z powoli toczącą się akcją, aczkolwiek, w mojej opinii, dość nieczytelny. Przełomowym filmem dla kariery Herzoga, przy którym wykrystalizowały się cechy typowe dla jego stylu, była opowieść o hiszpańskich konkwistadorach Aquirre, gniew boży z 1972 roku. To właśnie przy tej produkcji Herzog po raz pierwszy połączył siły z perspektywicznym, krautrockowym zespołem Popol Vuhem, którego frontmanem był jego bliski przyjaciel, Florian Fricke. Pomiędzy Aguirre, gniewie bożym, a Szklanym sercem niemiecki reżyser nakręcił trzy filmy dokumentalne oraz słynną Zagadkę Kaspara Hausera. Przy niektórych z tych obrazów pracował Fricke, lecz dopiero Szklane serce doczekało się albumu ze ścieżką dźwiękową. Recenzowana partytura jest więc drugim owocem współpracy pomiędzy Popol Vuhem a Wernerem Herzogiem, którego możemy podziwiać na wydaniu płytowym.

Każdy kto kojarzy zespół Frickego głównie ze świetną, elektroniczną muzyką z filmu Aguirre, gniew boży może się nieco zdziwić, gdy usłyszy soundtrack ze Szklanego serca. Nie znajdziemy tu bowiem żadnych syntezatorów, a jedynie brzmienia oparte na przede wszystkim fortepianie, gitarze i perkusji. Gdy jednak zagłębimy się w albumy studyjne Popol Vuha z początku lat 70-tych kształt muzyki ze Szklanego serca nie powinien nikogo zdziwić. Dwie pierwsze płyty faktycznie zawierały eksperymentalną, awangardową elektronikę, lecz wraz z przełomowym rokiem 1972, kiedy to również powstało Aquirre, gniew boży, grupa Frickego zwróciła się w stronę instrumentalnego rocka progresywnego, a konkretnie jego odmiany, krautrocka. Wydane w tym okresie albumy – Hosianna Mantra (1972), Seligpreisenung (1973) oraz Einsjäger & Siebenjäger (1974), Das Hohelied Salomos (1975), Letzte Tage – Letzte Nächte (1976) – ukształtowały charakterysty­czny styl Popol Vuha, który można by określić, że tak to ujmę, kontemplacyjną muzyką rockową. W opisywanym tutaj soundtracku wyraźnie słychać echa wspomnianych wyżej albumów.

Tutaj właśnie pojawia się pewien problem w obiektywnej ocenie Szklanego serca. O ile omawiany soundtrack jako muzyka filmowa może zwracać uwagę swoją oryginalnością, o tyle po skonfrontowaniu go z wcześniejszymi pracami Popol Vuhu nieco traci w tym aspekcie. Prawdopodobnie każdy słuchacz bardziej zorientowany w twórczości zespołu nie zostanie zaskoczony tym co usłyszy na rzeczonym krążku. Niemniej jednak wciąż jest to muzyka wysokiej próby. Pomimo tego, że większość kompozycji jest dość dynamicznych (Blätter aus dem Buch der Kühnheit, Singet, denn der Gesang vertreibt die Wölfe) zespołowi Frickego udaje się, podobnie jak w poprzednich pracach, wytworzyć refleksyjną i odprężającą aurę. Ten klimat budują także bardziej stonowane kompozycje, będące przerywnikami pomiędzy bardziej żwawymi ścieżkami (Gemeinshaft, Auf Dem Weg – On the Way (alternate verion)). Pewnym zgrzytem może się wydać, nieco nie pasujące do reszty materiału, Das Lied von den hohen Bergen, gdzie usłyszymy dość irytujące brzmienie sitaru, który również pojawiał się na wcześniejszych płytach Popol Vuha, min. Das Hohelied Salomon.

Pomimo paru małych niedogodności można uznać, iż ten nieco ponad 40-minutowy krążek jest dość zgrabnie skonstruowany. Niemniej jednak dla niektórych słuchaczy, aspektem, który może dać we znaki jest pewna monotonia brzmienia. W zasadzie po jednym odsłuchu odbiorca może mieć problem z przypomnieniem sobie co było w danej kompozycji, bowiem w pewnej mierze wszystko zlewa się w jedną całość. Jednak z drugiej strony właśnie ta, choć też nieprzesadna, jednostajność nadaje albumowi medytacyjnego i filozoficznego kolorytu – tak ważnego z punktu widzenia filmu Herzoga.

Bez wątpienia ascetyczny nastrój muzyki zawartej na albumie może się podobać, jednak po skonfrontowaniu jej z obrazem przychodzi lekki zawód. Nie chodzi mi o to, że ścieżka dźwiękowa Popol Vuha nie pasuje do obrazu Herzoga, a zwyczajnie o to, że… praktycznie jej tam nie uświadczymy. Z dziewięciu umieszczonych na krążku ścieżek do filmu trafiły tylko dwie – Engel der Gegenwart and Hüter der Schwelle. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że w przypadku Aguirre, gniewu bożego sytuacja wyglądała podobnie, wszak materiał zawarty na sountracku niezbyt pokrywał się z tym co mogliśmy usłyszeć w słynnym dziele Herzoga. Nie ukrywajmy jednak, że nie ma nawet co porównywać siły oddziaływania muzyki w tych dwóch produkcjach. Jakkolwiek Engel der Gegenwart to studyjne opracowanie motywu, który możemy uznać za przewodni filmu Herzoga, ze względu na to, że pojawia się on kilkukrotnie raz w krótszych, raz w dłuższych fragmentach. Co ciekawe w obrazie pojawia się w minimalnych ilościach delikatne, elektroniczne tło, którego nie znajdziemy na albumie. Jego rola jest jednak zminimalizowana. Reasumując, być może to dość odważne stwierdzenie, ale gdyby w filmie Herzoga jednak zabrakło muzyki to tak naprawdę nie straciłby on zbyt wiele. Do produkcji trafiły także cytaty z muzyki źródłowej, nie związane z twórczością Popol Vuha – Zäuerli mit Talerschwingen oraz średniowieczna pieśń Ondas do mar de Vigo.

Omawiany krążek ukazał się na rynku w 2005 toku nakładem wytwórni SPV i zawierał na końcu albumu dwa utwory więcej w stosunku do pierwszej edycji z 1977 roku. Pierwszy z nich skomponowany został przez członka zespołu, Daniela Fishelschera, również autora ścieżki Der Ruf. Niezależnie od tego czy weźmiemy pod uwagę wydanie podstawowe czy rozszerzone, to wydaje mi się, że adresatem krążka będą przede wszystkim fani zespołu. Reszta potencjalnych odbiorców może po niego sięgnąć jako wyciszającą alternatywę po bardziej rozbuchanych partyturach. Szklane serce jest bowiem kolejną, udaną pracą Popol Vuha – hipnotyzującą i tajemniczą, ale nie ukrywajmy, że z muzyką filmową nie ma ona zbyt wiele wspólnego.

Inne recenzje z serii:

  • Aquirre, gniew boży
  • Nosferatu – wampir
  • Fitzcarraldo
  • Cobra Verde
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze