Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Hauru no Ugoku Shiro (Ruchomy zamek Hauru) – image album

(2004)
5,0
Oceń tytuł:
Przemysław Kałwa | 15-04-2007 r.

Jeśli miałbym wskazać mojego ulubionego kompozytora, choć jestem przeciwnikiem takiego przyklejania etykietek, niewątpliwie byłby to Joe Hisaishi. Jest to jedyny kompozytor, o którym z pełną świadomością mówię – artysta. Współpracownik Takeshiego Kitano (m.in. „Kikujiro`s Summer”, „Brother”, „Dolls”) oraz nadworny „grajek” studia Ghibli, a głównie reżysera Hayao Miyazakiego (m.in. „Laputa. Castle in the Sky”, „Princess Mononoke”, „Spirited Away”).

„Howl`s Moving Castle” to właśnie najnowszy projekt tego duetu. Historia oparta na książce Diany Wynne Jones pod tym samym tytułem. Powieść ta była, do czasu pojawiania się „Harrego Pottera”, najbardziej rozchwytywaną nowelą z kręgu przygód w magicznym świecie. Barwne perypetie młodej dziewczyny, która zostaje zamieniona w 90-letnią staruszkę. W poszukiwaniu ratunku udaje się ona do czarodzieja Howla zamieszkującego ruchomy zamek. Premiera filmu w Japonii – 20 listopada 2004.

Specjalnie wspomniałem tutaj o Potterze, bowiem zachodnie media chętnie porównują go razem z Howlem, podobnie jak Joego Hisaishi z Johnem Williamsem. Sądzę więc, że czeka nas tu ciekawa batalia. Żaden z filmów Miyazakiego nie był dla mnie zawodem. Nie będę ich tu wychwalał bo nie recenzuję filmów. Potter rozczarowywał na każdym kroku. Żadna z prac Joego Hisaishi – a mam prawie wszystkie nie schodzi poniżej dobrego poziomu. Czego o Williamsie powiedzieć już nie mogę. Skąd porównania tych dwóch kompozytorów? Otóż na początku swej kariery Hisaishi wzorował się na stylu muzycznym Williamsa. Co zupełnie nie dziwi, gdyż styl ten uważano za jeden z najlepszych. Teraz, po latach jednak słychać, iż uczeń przerósł mistrza – choć to raczej nieadekwatny opis stosunków Hisaishi – Williams. W zasadzie Japończyk podpatrzył jedynie w jaki sposób nadworny kompozytor Spielberga operuje dramatyzmem. Żeby nie przedłużać – Potter muzycznie ponosi klęskę na całej linii w zderzeniu z Howlem. Choć jest to na razie image album – czyli szkic do właściwej ścieżki – jest wprost genialny.

Joe Hisaishi pracując nad anime zawsze tworzy wstępne kompozycje do storyboardu – to właśnie jest ten tajemniczy image album. Na tematach w nim zaprezentowanych, a następnie doszlifowanych, powstaje właściwy OST. Czasami, w toku dalszych prac – już czysto artystycznych komponowane są symfoniczne suity oparte na głównych motywach z cyklu.
„Howl`s Moving Castle” jest najlepszym image albumem jaki Hisaishi kiedykolwiek wydał. Nie ma tu elektroniki jak w poprzednikach. W zasadzie jest to kompletna orkiestralna praca w wykonaniu Czeskiej Orkiestry Symfonicznej. Porażające piękno tematów tu zaprezentowanych sprawia, iż OST do tego anime jest w tym momencie najbardziej oczekiwaną przeze mnie pracą. Nie wiem co kompozytor będzie chciał ulepszyć, czy poprawić, bo do prawdy wszystko tu jest na bardzo wysokim poziomie.

Otwierające „Misterious World” to coś na kształt Harry`s Wondrous World Williamsa. Czyli fresk umiejscawiający akcję w jakimś magicznym miejscu. Smyczki, cymbałki, flety i rozliczne instrumenty dęte składają się na ten „rozruchowy” temat. W zasadzie oba te utwory mają porównywalną jakość. Przy czym temat napisany przez Hisaishiego ma więcej wątków pod tematycznych.

Ale kompozycją pozostawiającą Williamsa i wielu innych kompozytorów w tyle jest Sophie`s Tomorrow. Jest to jeden z najpiękniejszych tematów Hisaishiego i w ogóle skomponowanych w muzyce filmowej. Bazę stanowi sekcja smyczkowa i cymbałki. Brzmi banalnie prawda? Jednak energia i treść tu zawarta wprost rzuca na kolana. Poza tym sama technika budowy utworu jest bardzo ciekawa. Na przemian pracują smyki i pozytywkowe cymbałki. Smyczkowe otwarcie prowadzi do pierwszej kulminacji gdzie muzyka nabiera mocy wprowadzając temat Sophie zaprezentowany przez klarnet z potężnym orkiestralnym podkładem. W finale temat ten zostanie poprowadzony przez cała orkiestrę. Obie te prezentacje mają takt walca i aż 5 nici „podtematycznych” (!) ( przeciętny motyw składa się z 2 – 3 ). Nie muszę chyba dodawać, że najlepsza jest ta orkiestralna wersja, gdzie po uderzeniu talerzy muzyka wprost „rwie się do biegu”.

Moving Castle i War War War to swego rodzaju marsze. Rytmika pierwszego oparta jest na sekcji smyczkowej. Natomiast drugi ma już tradycyjną sekcję dętą, kotły i werble. Wszystko to podlane jest sosem cymbałkowo – dzwonkowym.

W zasadzie w każdym z utworów Joe Hisaishi stara się wykorzystywać cała orkiestrę. Może najmniej jest tu kotłów i instrumentów dętych blaszanych, gdyż film opowiada o przygodach dziewczynki. Potrzeba więc czegoś delikatniejszego. Dużo tu za to np. nadających lekkości instrumentów dętych drewnianych, rytm bardzo często nadają „szarpane” skrzypce bądź harfa.

Wizard`s Waltz to jak sam tytuł wskazuje walc. Prym, obok smyczków, wiedzie tu klarnet. Ogólnie w muzyce Hisaishiego najważniejsza jest płynna melodyka. Dlatego kompozytor ten, chcąc uzyskać dany rytm unika mieszania linii melodycznej np. skrzypiec z kotłami. Jeśli potrzebuje stworzyć, tak jak w tym przypadku, walc – dzieli sekcję smyczkową na część prowadzącą temat i na część rytmiczną. W ten sposób powstają owe arcydzieła oparte na 5-6 pod tematach. Taką budowę ma m.in. przepiękny walc The Reprise że „Spirited Away”.

Secret Garden to refleksyjny utwór, w którym znów wyeksponowana jest praca smyczków i rzucone na to flety. Raz po raz melodia unosi się by łagodnie obniżyć poziom. Najsłabszym punktem płyty niewątpliwie jest Dawn`s Temptation z kakofonią dźwięków. Wszystko jednak wynagradza Cave of Mind. Znów sekcja smyczkowa, tym razem z solową trąbką – w finale przechodzi w temat Sophie. Cudeńko.

Joe Hisaishi – o jego pracach – pomysłach i bogactwie tematycznym, przepięknej orkiestracji opartej na smyczkach można by pisać elaboraty. Ja napiszę jedno – jego prace mają w sobie niesamowitą dawkę pozytywnej energii. Co jest niezwykłe w muzyce filmowej, o której tak często mówi się, iż jest melancholiczna. Częste użycie taktu walca, czy marszowego rytmu zapewnia niebywałą wprost słuchalność. Ten człowiek kocha muzykę. Jako Japończyk doprowadza ją do szczytów perfekcji. Pieści każdy temat, każdy najdrobniejszy wątek. Szanuje słuchacza – nie serwuje mu tandetnych rozwiązań. Muzyka ciepła, momentami zabawna, taka jakiej słuchać wszyscy chcemy. Naprawdę gorąco zachęcam do zainteresowania się pracami Joe’go Hisaishi.

Inne recenzje z serii:

  • Ruchomy zamek Hauru (soundtrack)
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze