Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Lorne Balfe, Andrew Kawczynski

Gran Turismo

(2023)
3,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 06-09-2023 r.

Album soundtrackowy do Gran Turismo nie patyczkuje się z odbiorcą, zapewniając mu ostrą jazdę bez trzymanki. Jednakże trzeba uważać, aby nie wypaść z toru.

Kino wyścigowe to nie tylko historie słynnych kierowców (Wyścig) lub stojących za nimi producentów samochodów (Ford vs Ferrari). Jak się okazuje, to również ukłon w stronę miłośników symulatorów, którzy swoją pasję przekuwają w realne sukcesy za prawdziwym kółkiem. Gran Turismo opowiada historię Janna Mardenborough, simracera, który wygrywa serię konkursów Nissana, trafia do Akademii GT przygotowującej do startów w zawodach i ostatecznie zostaje profesjonalnym kierowcą wyścigowym. Niemożliwe? A jednak! Film w reżyserii Neilla Blomkampa jest świetnie zrealizowanym widowiskiem, które chłonie się nie gorzej niż historie ikonicznych gwiazd. Genialnie zrealizowane sekwencje wyścigów, dopracowana do granic możliwości sfera wizualna oraz dynamiczny montaż – to główne zalety produkcji. Mimo tego Gran Turismo nie zawładnęło sercami i portfelami widzów na całym świecie.

Do stworzenia ścieżki dźwiękowej pierwotnie zaangażowany został Stephen Barton, którego ostatnie prace (Star Trek: Picard, Jedi Survivor) rozpalały nadzieje na przebojowe, symfoniczne granie. Tymczasem na trzy miesiące przed premierą pojawiła się informacja o zastąpieniu tego kompozytora przez innego twórcę – Lorne Balfe. Powodów tych zmian żadna ze stron nie komentowała, ale można się było domyślić, że producenci oczekiwali bardziej współczesnych, elektronicznych brzmień. W tym przekonaniu utwierdzał dodatkowy angaż Andrew Kawczyńskiego, który od wielu lat terminuje u Hansa Zimmera jako specjalista od syntetycznych brzmień. Ale i taki skład nie był najwyraźniej wystarczającym, aby uporać się z ilustracyjnymi potrzebami widowiska. Do pomocy zaangażowano więc twórców na co dzień parających się kreowaniem ścieżek dźwiękowych do gier komputerowych. Czy z takiego miszmaszu mogło wyjść coś dobrego?

Mogło, ale niestety się nie udało. W myśl zasady „im więcej tym lepiej” przystąpiono więc do szczelnego wypełniania filmu agresywnymi, elektroniczno-orkiestrowymi hybrydami konkurującymi o swój byt z licznie cytowanymi piosenkami. Takie podejście do ilustracji miało przede wszystkim podkręcić dynamikę teledyskowego montażu niektórych sekwencji wyścigów, czy montażów treningowych. W ruch idą wszystkie wypracowane przez RCP rozwiązania ilustracyjne, łącznie z bezpośrednimi nawiązaniami tematycznymi do niektórych ikonicznych prac. Aczkolwiek ekipa kompozytorów pod przewodnictwem Balfe poszła o krok dalej rozciągając takową stylistykę na całość widowiska. Efektem tego jest wrażenie obcowania z czymś, co słyszeliśmy już dziesiątki razy – przetworzonym i zaadaptowanym do nowych warunków filmowych. O ile więc w scenach wyścigów są fragmenty, gdzie muzyka robi swoje i robi to całkiem dobrze, to jednak w całościowym ujęciu jest ona elementem pobocznym – spychana na margines dźwiękowego miksu. Znamiennym jest fakt, że poza oryginalnymi i zapożyczonymi ze świata gier pomysłami, Balfe czerpie również z twórczości swojego mentora, Hansa Zimmera, cytując (i to dosłownie) fragmenty wokali ze ścieżki dźwiękowej do Mrocznej Phoenix. W kuluarach produkcyjnych musiał panować potężny chaos.

Może nie chaotyczna, ale za to hałaśliwa wydaje się ścieżka dźwiękowa do Gran Turismo zaprezentowana na oficjalnym soundtracku. 72-minutowy album nie patyczkuje się z odbiorcą, zapewniając ostrą jazdę bez trzymanki praktycznie od pierwszej do ostatniej sekundy programowego czasu trwania. Jednakże trzeba uważać, aby nie wypaść z toru. O ile więc pierwsze minuty poświęcone na prezentację tematu głównego upływają pod znakiem zaangażowania w przebojowy charakter proponowanej treści, o tyle każdy późniejszy fragment utwierdzał będzie w przekonaniu, że kompozytorzy nie mają już nic więcej ciekawego do zaoferowania. I tak oto jednym pomysłem na podkreślenie dynamiki wyścigów (obok kolejnej prezentacji tematu) jest sekwencja elektronicznych arpeggiów oraz linii basowych. Na osłodę otrzymujemy całą gamę suspensowych kawałków przemawiających analogową elektroniką rodem z lat 80. Trudno jednak ten zabieg traktować jako zachętę do dalszego słuchania. W gatunku kina wyścigowego powstało tyle ciekawych kompozycji, że wizja tracenia czasu na powroty do tego potworka wydaje się nierealna.

Za każdym razem, kiedy w moje ręce trafia tego typu praca, zastanawiam się jakie procesy myślowe towarzyszyć musiały producentom, że efekt ich działań można podsumować przysłowiem „wymienił stryjek siekierkę na kijek”. Stephen Barton był idealnym wręcz kandydatem do uporania się z potrzebami filmu Gran Turismo. Miał odpowiednie doświadczenie w branży elektronicznej rozrywki, a i z rzemiosłem orkiestrowym radzi sobie, jak mało który współczesny kompozytor. Przy czym tworzona przez niego muzyka jest przebojowa i spełnia wszelkie założenia hollywoodzkiego mainstreamu. Najwyraźniej nie jest to tak szumne medialnie wydarzenie, jak zaangażowanie kilkunastu kompozytorów ze świta gier, których wkład w kreowanie oryginalnej oprawy muzycznej ma wydźwięk czysto PR-owy. Tak się robi reklamę! Tak się sprzedaje produkt! Tylko kto pamiętał będzie o Gran Turismo, gdy szum medialny ucichnie?

Najnowsze recenzje

Komentarze