Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

General, the (Generał)

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 12-09-2016 r.

Moda na tworzenie nowych ścieżek dźwiękowych do niemych filmów trwa już od dobrych kilkudziesięciu lat. Wielokrotnie na warsztat brane są nawet największe klasyki tamtego okresu (np. Nosferatu – symfonia grozy Friedricha Wilhelma Murnau doczekała się już ponad 10 różnych ilustracji muzycznych). Tego wymagającego zadania podejmowało się wielu znamienitych kompozytorów, min. Michael Nyman, Ennio Morricone, czy bodaj najbardziej zasłużony w „rescoringu” starodawnych produkcji, Carl Davis. W 2004 roku do tego elitarnego grona dołączył japoński artysta Joe Hisaishi, który zilustrował nakręconego prawie 80 lat wcześniej Generała (oryg. The General), z okazji reedycji tego filmu. Obraz opowiada historię maszynisty Johnniego Graya, którego ukochana, Anabelle, zostaje porwana w pociągu przez zwolenników Unii (akcja toczy się w trakcie wojny secesyjnej). Dzielny mężczyzna rusza w pościg za kidnaperami. Za kamerą tego pełnego humoru, akcji i napięcia widowiska stanęli Clyde Bruckman oraz Buster Keaton, wielce popularny niegdyś „komik o kamiennej twarzy”, który wystąpił również w roli głównej.

Pisanie do filmu niemego jest o tyle wygodne dla kompozytora, że ma on do dyspozycji całą przestrzeń dźwiękową, nieskażoną dialogami, czy jakimikolwiek innymi sfx-ami. Z drugiej strony, na autorze partytury spoczywa wielki ciężar, wszak muzyka w tego typu kinie wysuwa się na pierwszy plan, będąc tym samym jednym z najważniejszych nośników emocji. Ponadto score zazwyczaj towarzyszy nam praktycznie przez pełny seans; nie jak w filmach dźwiękowych, gdzie ilustracja akcentuje tylko najistotniejsze sceny. Hisaishi podszedł do obrazu Keatona i Bruckmana dokładnie w ten sam sposób, zapełniając swoją swoją ścieżką dźwiękową cały film, a także czyniąc ją niezwykle istotnym elementem płaszczyzny audiowizualnej. Warto odnotować, że w 1987 roku ilustrację do Generała skomponował wspomniany w poprzednim akapicie Carl Davis. To właśnie reedycje z muzyką Amerykanina należą do najlepiej dostępnych na rynku. Jednak w moim odczuciu partyturze Davisa, choć świetnej technicznie, brakuje bożej iskry i kreatywnych pomysłów, czyli dokładnie tego, co cechuje będącą przedmiotem niniejszego tekstu muzykę Hisaishiego.

Trzonem nowej partytury jest niezwykle wpadający w ucho temat przewodni, którego możemy przypisać Grayowi. Przyjmuje on formę walca, tak lubianego przez Hisaishiego. W tej przebojowej melodii Japończykowi udaje się zakląć nie tylko charakterystyczną dla tego tańca elegancję i dostojeństwo, ale także ważny z perspektywy samego filmu komizm. Słychać też tutaj pierwiastek muzyki typowej dla utworów rozrywkowych lat 20. i 30. Dzięki temu omawiany motyw posiada w sobie trudne do bliższego sprecyzowania retro brzmienie, poprzez które świetnie wpisuje się w mającego już prawie sto lat na karku Generała. Na owej melodii zbudowana została piosenka Ballade of Anabelle and Johnie Gray, którą wykonuje francuska aktorka Anna Mouglalis, znana z występu w filmie Coco Chanel i Strawiński. Słowa natomiast napisał nie byle kto, bo Georges Moustaki, renomowany autor tekstów, min. do Milord Edith Piaf.

Na potrzeby ponad 70-minutowej ilustracji Hisaishi przygotował, zgodnie z typowym dla siebie zwyczajem, cały szereg tematów pobocznych. Do najważniejszych z nich należy zwłaszcza rzewna, czuła, dość nietypowa jak na Japończyka, melodia miłosna, którą zazwyczaj prowadzą solowe skrzypce (druga połowa Two Loves of Johnnie Gray). Świetną robotę w filmie wykonują również energiczne, militarystyczne motywy wojny secesyjnej (min. Enlisting) i zagrożenia (początek Love Kidnapped), oparte głównie na brzmieniu sekcji smyczkowej, blaszanej oraz werbli. Wyliczanka na tym się jednak nie kończy. Highlightem recenzowanej partytury jest absolutnie przebojowy, dla wielu być może najlepszy, temat z The Mighty General, rozpoczynający się od epickich i zawrotnych parti na smyczki, a następnie przechodzący w heroiczną, lecz nie pozbawioną żartobliwej wymowy, melodię, rozpisaną na pełną orkiestrę. Do tego dochodzi szereg intrygujących, okolicznościowych koncepcji muzycznych, jak chociażby taneczne, skrzypcowe motywiki z fragmentów kompozycji Enlisting oraz Love Kidnapped, zabawy perkusjonaliami z końcówki The Mighty General, wykorzystanie syntezatorów w Getting Together, czy też imitowanie za pomocą instrumentów dętych drewnianych dźwięków natury w A Fragile Road. Instrumentalny materiał puentuje przedostatnia ścieżka na płycie, suita Heroes of the Day, zawierająca najbardziej podniosłą aranżację tematu przewodniego.

Rzeczone tematy wyróżniają się nie tylko swoją chwytliwością, ale również wydźwiękiem. Przede wszystkim Hisaishi nie stara się na siłę rozbawiać widza. Jego muzyka, w tym właśnie melodie, mają w sobie coś zarówno z komediowości, jak i niewymuszonej powagi – niczym rzucony w wir humorystycznych wydarzeń Johnnie Gray ze swoją nieodłączną, pokerową mimiką. Ponadto Japończyk nie stara się bezmyślnie podążać za filmowymi kadrami; maestro wydaje się nie być skrępowany ekranowymi realiami, dzięki czemu jego muzyka sprawdza się również poza kontekstem.

Generalnie score Hisaishiego stoi na bardzo wysokim poziomie. Możemy w nim odnaleź wiele smaczków instrumentacyjnych i harmonicznych, niemniej gdzieniegdzie słuchacz może się poczuć przytłoczony pełnokrwistą, symfoniczną, w pewnych miejscach trochę ilustracyjną, muzyką akcji – takie ścieżki, jak Facing The Moving Cannon, czy River Side Fight, to prawdziwa jazda bez trzymanki. Takiego materiału jest całkiem sporo, co wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze, Generał to film, którego cechuje imponująca żywiołowość i dynamika. Po drugie, decydenci z Warner Music Group zadecydowali o zamieszczeniu praktycznie całej muzyki powstałej na potrzeby odświeżonej reedycji obrazu Keatona i Bruckmana. Tak też dla słuchacza najlepiej byłoby chyba okroić materiał o kilka mniej istotnych kawałków. Nie jest to jednak jakiś szczególnie problematyczny aspekt tej pracy, wszak jej klasa (wynikająca ze znakomitego warsztatu Japończyka oraz posługiwania się bogatą bazą tematyczną) broni się sama. Jakkolwiek alternatywą jest koncertowy album Works III, na którego Hisaishi przygotował pięcioczęściową suitę, skupiającą w sobie najważniejsze tematy z Generała (ponadto punktuje tutaj większy aparat wykonawczy).

W kontekście filmowym muzyka japońskiego maestro spisuje się wręcz perfekcyjnie i doprawdy ciężko mi sobie wyobrazić teraz produkcję Keatona i Bruckmana z inną ilustracją . Interakcji ścieżki dźwiękowej z widzem podczas seansu wydatnie pomaga oczywiście to, że Generał jest niemy. Score po prostu bryluje w ruchomych kadrach, w wyniku czego ocena wystawiona za oddziaływanie muzyki w filmie nie może być inna od maksymalnej. Musimy jednak pamiętać, że noty tej nie możemy porównywać do partytur powstałych do obrazów dźwiękowych, gdyż te, rzecz jasna, rządzą się po prostu innymi prawami.

Bardzo ciekawa w Generale Joe Hisaishiego jest ta cienka granica pomiędzy komizmem a powagą. Z jednej strony jest to przyjemna, nasiąknięta humorem partytura, z drugiej strony sprawia wrażenie „pisanej na serio”. Poza tym Japończyk nie jest tutaj tak wierny swojemu stylowi, co zapewne wynika z nietuzinkowości samego projektu, jak w swoich popularniejszych ścieżkach dźwiękowych, min. z filmów Hayao Miyazakiego. Jednak i tym razem udaje się mu stworzyć znakomite, sprawiające dużo frajdy słuchowisko. Zapewniam, że General potrafi porwać odbiorcę w domowym zaciszu, głównie za sprawą kapitalnych tematów i niezwykłej rześkości wprost bijącej od tej muzyki.

Najnowsze recenzje

Komentarze