Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Tamiya Terashima

Gedo Senki (Opowieści z Ziemiomorza)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 19-01-2016 r.

Ziemiomorze to jeden z najpopularniejszych, literackich światów fantasy. Uniwersum pełne barwnych krain i magicznych postaci stworzyła w 1964 roku amerykańska pisarka Ursula K. Le Guin. Cykl liczy sobie pięć bestsellerowych powieści oraz osiem opowiadań (ostatnie, The Daughter of Odren, zostało wydane w 2014 roku). Choć dzieło życia prozaiczki wydawało się świetnym materiałem dla X muzy, to jednak przez lata nie była ona chętna sprzedać prawa autorskie wytwórniom filmowym. A sposobności ku temu miała całkiem niemało.

Jeszcze na początku lat 80-tych o ich pozyskanie starał się sam Hayao Miyazaki, lecz pisarka stanowczo sprzeciwiła się temu pomysłowi. Dwie dekady później, gdy „japoński Disney” otrzymał Oscara za swój wizjonerski obraz Spirited Away: w krainie bogów, Le Guin zmieniła zdanie. Miyazaki nie mógł jednak osobiście zabrać się za adaptację, ponieważ był zajęty realizacją swojego kolejnego filmu, Ruchomego zamku Hauru. Oddał zatem projekt w ręce swojego syna, utalentowanego animatora Goro, dla którego miał być to fabularny debiut.

Japończyk oparł fabułę głównie o wątki z trzeciej i czwartej części serii. Opowieść o magu Gedzie Krogulcu, który wyrusza na poszukiwania zła zagrażającego archipelagowi zwanemu Ziemiomiorze, spotkała się z różnymi opiniami. Le Guin wypowiedziała się bardzo krytycznie o produkcji, przy czym warto zaznaczyć, że na powstałej w podobnym czasie, amerykańskiej ekranizacji cyklu (serial Ziemiomorze) również nie zostawiła suchej nitki. Niemniej wprost nie wypada nie docenić absolutnie wspaniałej warstwy wizualnej, być może najlepszej w historii Studia Ghibli.

Autorem muzyki do Opowieści z Ziemiomorza został Tamiya Terashima, dla którego po dziś dzień (stan na 2016 roku) jest to najbardziej znany projekt w karierze. Mimo to Japończyk może się pochwalić pracą nad wieloma, skądinąd mało popularnymi, tytułami. W jego curriculum vitae odnajdujemy animowane produkcje telewizyjne, zarówno seriale, jak i pełnometrażówki, a także gry komputerowe, głównie z początku lat 90-tych. Nietrudno zatem się domyślić, że film Miyazakiego był dla niego wielką szansą na wybicie się w kompozytorskim światku. Choć ciężko powiedzieć, jakoby ten obraz faktycznie utorował mu drogę do kolejnych, dużych projektów, to jednak na jego potrzeby stworzył doprawdy okazałą ścieżkę dźwiękową.

Zanim jednak ona powstała, zgodnie z tradycją, wydano image album, koncepcyjny krążek zawierający różne idee muzyczne. Nie jest to jednak tradycyjne tego rodzaju wydanie. Po pierwsze, skomponował go nie Terashima, a Hiroko Taniyama, japońska twórczyni muzyki pop. Po drugie, składa się ono jedynie z piosenek, które śpiewa ta sama wykonawczyni, ówcześnie zaledwie 19-letnia Aoi Teshima. Nie można mieć żadnych obiekcji, co do tego wyboru (dokonanego przez Goro Miyazakiego i producenta Toshio Suzukiego), albowiem Japonka obdarzona jest doprawdy delikatnym i czystym, wręcz krystalicznym głosem. Inaczej sprawa wygląda jednak, gdy przyjrzymy się samym kompozycjom. Większość z nich to mało angażujące ballady, słabo wypadające również pod względem melodycznym i aranżacyjnym. Album broni się jednak dwoma ostatnimi utworami – zarówno Terrhu’s song, jak i Song of Time to doprawdy urocze i chwytliwe ścieżki, wspaniale wykorzystujące niezwykłe zdolności Teshimy. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że to właśnie te dwie piosenki trafiły później na oficjalny score.

Aby lepiej się wczuć w animowane widowisko Miyazakiego, podczas pracy nad finalną ilustracją Terashima postanowił przeczytać pierwszy trzy powieści z cyklu Le Guin. W czasie lektury uznał, że uniwersum amerykańskiej pisarki, jakkolwiek wydawałoby się to oczywiste, jest bardzo silnie zakorzenione w zachodniej literaturze fantasy. Idąc tym tokiem myślenia, pisząc partyturę do Opowieści z Ziemiomorza, postanowił zwrócić się w stronę europejskich wzorców muzycznych, także etnicznych. Film potrzebował jednak świeżej ilustracji, która pomogłaby Miyazakiemu stworzyć unikalny świat. Dlatego też Japończyk zaprzągł do nagrania muzyki pełną orkiestrę, chór, syntezatory (względnie niewielki udział) oraz instrumentarium czerpiące z różnych regionów Starego Kontynentu, z naciskiem na szeroko rozumianą celtycką stylistykę.

Poza tradycyjnymi środkami muzycznego wyrazu, usłyszymy zatem szereg instrumentów nadających partyturze Terashimy folkorystycznego kolorytu. Znajdziemy tutaj min. gaitę (dudy iberyjskie), uilleann pipes (dudy irlandzkie), crumhorn (renesansowy dęty drewniany), hardanger fiddle (norweskie skrzypce), czy też bardziej powszechną okarynę, duduk i flety proste. Sporą część tych partii wykonuje Carlos Nunez, światowej sławy, galicyjski multiinstrumentalista. Wszystkie te elementy Japończyk stara się zespolić ze sobą, również z orkiestrą i chórem, osiągając w ten sposób ciekawą i po prostu dobrze brzmiącą fuzję. Na tym tle wyróżnia się jedynie The Town, które bez chwili zastanowienia przywołuje na myśl brytyjskie tradycje muzyczne, w czym nieodzowną rolę odgrywa charakterystyczne brzmienie dud.

Najważniejsze jednak, że Terashima nie zapomniał o solidnej bazie tematycznej. Za jej podstawę służą dwie wiodące idee. Pierwsza z nich to prześliczna, porywająca w swojej epickości melodia. Poza etnicznymi instrumentami, japoński kompozytor aranżuje ją na sekcję smyczkową. Co istotne, nadaje temu ansamblowi bardzo głębokiego, wręcz przepastnego brzmienia, co świetnie kontrapunktuje szerokim kadrom Miyazakiego, podczas których przedstawia widzom świat Ziemiomorza (utwory Sparrowhawk/The Fugitive oraz A Journey). Drugi motyw jest już znacznie bardziej mistyczny, i pojawia się częściej od poprzednika. Oparty jest na dość prostej, ale bardzo sugestywnej linii melodycznej, w której da się wyczuć pierwiastek magii. Do najciekawszych jego wariacji należy podniosła końcówka True Name/Awakening (znakomite solo Nuneza) oraz fragment The Curse of Death/Madness, stanowiący ilustrację punktu kulminacyjnego filmu, gdzie usłyszymy niemalże liturgiczny sopran. W stylistykę tych tematów wpisuje się Men of the Earth, prezentujące nam nową, trochę bardziej sielankową melodię.

Na przestrzeni ponad 70-minutowego albumu nie obeszło się bez materiału bardziej podporządkowanego ruchomym kadrom. Zdarzają się tutaj więc i nieco mniej frapujące, typowe dla underscore’u fragmenty – w jednym utworze napotkamy nawet zalążki mickey-mousingu. Na szczęście materiał ten również jest bogaty w kilka intrygujących rozwiązań muzycznych. Terashima pisze chociażby dobrą muzykę akcji, opartą o szybki, smyczkowy motyw (zapętlony w formę ostinato) i różnorakie instrumentacyjne dodatki (organy kościelne w The Dash/Confrontation). Na tej płaszczyźnie warto zaznaczyć obecność krótkiego motywu dla filmowych antagonistów (dla przykładu druga połowa Losing the Way/The Hunted). Z tymi postaciami jest też związane wielokrotne używanie przez Japończyka gromkiego chóru.

Choć soundtrack z Opowieści z Ziemiomorza nie reprezentuje tego samego kalibru, co arcydzieło Howarda Shore’a Władca pierścieni, skomponowane do innej franczyzy fantasy, to jednak generalnie niewiele mu ustępuje. Co ciekawe, Terashima podobno dobrze zna tolkienowskie ścieżki dźwiękowe, choć cień wątpliwości rzuca na to fakt, że w jednym z wywiadów kompozytor nie mógł sobie przypomnieć nazwiska kanadyjskiego twórcy. Jakkolwiek Japończyk z dobrze znanych elementów, takich jak etniczne instrumenty oraz orkiestra, tworzy intrygującą i jednorodną mozaikę brzmieniową (słychać tu dbałość o szczegół), wielokrotnie ciekawszą od zwyczajnie przeciętnej – choć wykorzystujące podobne środki wyrazu – muzyki Jeffa Rony z wspomnianego wcześniej serialu Ziemiomorze. Nietypowej specyfiki nadają tej ścieżce dźwiękowej także, znane z image albumu, piosenki wykonywane przez Aoi Teshimę. Z tej dwójki wyróżnia się zwłaszcza Therru’s song, które podczas seansu możemy usłyszeć w formie diegetycznej, w pięknej, poruszającej scenie śpiewu głównej bohaterki.

Podobnie jak muzyka Joe Hisaishiego z filmów Studia Ghibli doczekała się rozlicznych, okolicznościowych albumów, tak też i Opowieści z Ziemiomorza mogą się pochwalić kilkoma dodatkowymi wydaniami. Poza omawianymi wcześniej image albumem oraz soundtrackiem, na rynku dostępny jest również Gedo Senki Piano Plus, krążek z fortepianowymi opracowaniami tematów z filmu, przy asyście także innych instrumentów (świetna, śpiewana wariacja motywu z The Town). Jest jeszcze płyta Melodies from Gedo Senki, figurująca jako studyjny projekt Carlosa Nuneza. Wykonuje on etniczne aranżacje większości melodii z obrazu Miyazakiego, samemu będąc także autorem jednej, dodatkowej kompozycji utrzymanej w podobnym stylu. Zarówno jeden, jak i drugi album nie jest pozycją obligatoryjną dla statystycznego miłośnika filmówki, lecz stanowią one na pewno ciekawe dopełnienia muzycznego świata Terashimy – zwłaszcza krążek Hiszpana.

Na koniec wróćmy do oficjalnego soundtracka. Na potrzeby animowanego dzieła Miyazakiego Terashima stworzył doprawdy barwną i bogatą partyturę – pełną ciekawych melodii i instrumentacji, do tego spójną brzmieniowo. Japończyk ze świetnym skutkiem hołduje w niej zarówno europejskiemu folklorowi, jak i bardziej tradycyjnym ścieżkom dźwiękowym tworzonym dla kina przygodowego i fantastycznego. Reasumując, o ile fani Ziemiomorze i Ursula K. Le Guin mogą mieć obiekcje co do samego filmu, o tyle o muzyce Japończyka można mówić tylko w dobrym tonie.

Najnowsze recenzje

Komentarze