Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Gatto a nove code, il (Kot o dziewięciu ogonach)

(1971)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 04-10-2016 r.

Nakręcony w 1971 roku Kot o dziewięciu ogonach (oryg. Il Gatto a Nove Code) to drugi film z tzw. „zwierzęcej trylogii” Dario Argento, serii obrazów z gatunku giallo. Tak jak pozostałe produkcje, opowiada on osobną historię. Tym razem fabuła skupia się na postaci niewidomego, byłego reportera Franco Arno, który na co dzień mieszka ze swoją siostrzenicą, Anną. Pewnego dnia mężczyzna słyszy tajemniczą rozmowę dwóch osób. Wkrótce jedna z nich ginie. Arno podejrzewa, że może mieć to związek z napadem na miejscowy instytut.

Ścieżkę dźwiękową do Kota o dziewięciu ogonach skomponował Ennio Morricone, dla którego był to drugi z pięciu filmów wspólnie zrealizowanych z Argento. Słynny maestro pracował m.in. nad pierwszą częścią „zwierzęcej trylogii”, powstałym rok wcześniej Ptakiem o kryształowym upierzeniu. Tamten score wybijał się przede wszystkim przepięknym, w pewien sposób kołysankowym, tematem głównym, natomiast reszta muzyki, z racji swojej posępności i licznie obecnych dysonansów, mogła wywoływać niestety ambiwalentne odczucia. Czy to samo możemy powiedzieć o soundtracku z Kota o dziewięciu ogonach?

Tak jak Ptak o kryształowym upierzeniu punktował znakomitym tematem głównym, tak i druga część „zwierzęcej trylogii” może pochwalić się piękną melodią wiodącą. Usłyszymy ją po raz pierwszy podczas napisów początkowych; w filmie natomiast pełni rolę motywu relacji pomiędzy Aldo a jego siostrzenicą. Sama linia melodyczna jest dość prosta, ale wprost niezwykła w swojej emocjonalnej subtelności. Charakter kompozycji uwypuklają także precyzyjne orkiestracje, wykorzystujące m.in. gitary, sekcję smyczkową oraz delikatny wokal niezawodnej jak zawsze Eddy Dell’Orso. Szkoda jednak, że jest to jedyny raz, gdy możemy obcować z tym urokliwym motywem. Obraz albumu już w drugiej ścieżce zmienia się bowiem diametralnie.

Przysłuchując się pozostałym utworom, ciężko nie odnieść wrażenia, że Morricone traktuje film Argento jako poletko do prowadzenia swoich awangardowych doświadczeń. Praktycznie cały zamieszczony na płycie materiał, poza pierwszą kompozycją, cechuje totalne eksperymentatorstwo, zupełnie porzucające klasyczną harmonię i nawiązujące do serializmu. Włoch sięga po różnorakie środki wyrazu, tworząc za ich pomocą dziwaczne, zazwyczaj atonalne, połączenia. Czasami wręcz próbuje zahipnotyzować słuchacza osobliwymi kolażami perkusjonaliów i zawodzących wokali, jak chociażby w utworze 1970, czy zawrotnymi partiami fortepianu i fletów, tak jak to ma miejsce w kompozycji Sottintesi. Maestro nie boi się też sięgać po syntezatory, z lekka jazzujące bębny i gitarę elektryczną, czy nawet ludzkie krzyki (vide końcowa ścieżka Placcaggio). Ponadto płaszczyzna melodyczna zostaje zredukowana w zasadzie do zera. Jak zatem widać, soundtrack z Kota o dziewięciu ogonach w ujęciu całościowym to pozycja bardzo trudna w odsłuchu. Warto przy okazji odnotować, że utwór Paranoia Prima został wykorzystany przez Quentina Tarantino w filmie Grindhouse: Death Proof z 2007 roku.

Dla każdego, kto lubi poszperać głębiej w twórczości maestro, zwłaszcza z tamtego okresu, takowe modernistyczne stylizacje nie będą na pewno niczym zaskakującym. Podobne brzmienia możemy usłyszeć w innych soundtrackach Włocha, a także na płytach awangardowego zespołu Gruppo di Impovisazzione Nuovo Consanzo, do którego w latach 1964-1980 należał Morricone. Trzeba jednak przyznać, że skomponowanie takich nieszablonowych utworów świadczy o niemałych umiejętnościach maestro, a ponadto mogą one stanowić sporą gratkę dla miłośników dwudziestowiecznej awangardy. Niestety łatwo odnieść wrażenie, że tym razem, mówiąc kolokwialnie, Morricone przesadził. Tego rodzaju ścieżki sprawdzają się na pewno jako elementy urozmaicające album, a ponadto same sobie mogą być bardzo dobrymi i naprawdę nieszablonowymi kompozycjami, ale gdy tworzą praktycznie 95 % albumu, to łatwo można odczuć znużenie. Niestety, eksperymentalnego materiału jest tutaj po prostu za dużo, niektóre utwory zlewają się w jedną całość, inne po prostu męczą. Można oczywiście usprawiedliwiać Włocha, że właśnie takiej muzyki wymagał film Argento, niemniej reżyser korzysta z kompozycji maestro (analogicznie jak w Ptaku o kryształowym upierzeniu) raczej ostrożnie, podkładając pod swój obraz głównie ich fragmenty.

Światło dzienne ujrzało również kilka innych wydań ścieżki dźwiękowej z Kota o dziewięciu ogonach. Omawiana w tym tekście edycja wytwórni Point Records wydaje się jedną z najbardziej przystępnych z wszystkich dostępnych na rynku. Wynika to oczywiście z przyzwoitego czasu trwania, nieprzekraczającego 40 minut, podczas gdy alternatywne płyty oferują zazwyczaj kilka dodatkowych kompozycji. A skoro już krążek Point Records może wystawić słuchacza na ciężką próbę, to co dopiero nieco obszerniejsze wydania. Tak też cały soundtrack polecałbym tylko największym fanom Ennio Morricone, przy czym zachęcam mimo wszystko do zapoznania się z pięknym tematem głównym.

Inne recenzje z serii:

  • Ptak o kryształowym upierzeniu

  • Cztery muchy na szarym aksamicie
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze