Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Galileo

(1968)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-11-2023 r.

Jak sama nazwa wskazuje, film „Galileo” Liliany Cavani opowiada o Galileuszu, żyjącym na przełomie XVI i XVII wieku astronomie, fizyku i reformatorze świata nauki. Fabuła skupia się przede wszystkim na konflikcie naukowca z kościołem rzymskokatolickim i inkwizycją. Jego odkrycia, potwierdzające między innymi kopernikańską teorię heliocentryczną, podważały dogmaty wiary. Po licznych procesach, Galileusz pod koniec życia zmuszony był odwołać wszystkie głoszone tezy, a jego prace zostały wpisane na listę ksiąg zakazanych. Znikły z niej dwa wieki później, a Galileusza oficjalnie zrehabilitował dopiero Jan Paweł II w 1992 roku. Co ciekawe, postać Galileusza wzbudzała kontrowersje jeszcze w XX wieku. Gdy film Cavani czekał na dystrybucję w 1968 roku, włoskie telewizje odmówiły emisji ze względu na, jak twierdzono, antyklerykalny wydźwięk obrazu.

„Galileo” to pierwszy z trzech filmów zrealizowanych przez Cavani z Ennio Morricone. Kolejnymi filmami były „Kanibale” i dużo późniejsza „Gra Ripleya”. Z tej trójki „Galileo” wymagał od Morricone najwięcej plastyczności. Już na wstępie należy napisać, że jest to również najbardziej wymagający dla statystycznego odbiorcy soundtrack.

Od pierwszych fragmentów filmu Morricone buduje napięcie pod ukazywany spór Galileusza z Kościołem. Otwiera obraz ostrymi uderzeniami w fortepian zestawionymi z obojem i perkusyjnym dźwiękiem przypominającym trzask bicza (nawiązanie do popularnej niegdyś w niektórych zakonach formy pokuty?). Ten element przeplata z celowo niepokojącym i gromkim chorałem gregoriańskim, fanfarowymi, podkreślającymi potęgę Kościoła instrumentami dętymi i bardziej oczywistymi ze względu na tematykę partiami organów. Introdukcja wypada cokolwiek efektownie i stanowi z pewnością najbardziej jaskrawy punkt ścieżki dźwiękowej. Chór usłyszymy również w utworze „Sogno Primo”, ilustracji spalenia na stosie Giordano Bruno, filozofa uznanego za heretyka za głoszenie wyprzedzających swoją epokę teorii. Morricone wprowadza tutaj lubiany przez siebie cytat – średniowieczne dies irae. Nieprzypadkowo, zresztą. Dies irae odwołuje się do Dnia Sądu Ostatecznego, w czasie którego Bóg ma rozliczyć ludzi z grzechów. „Sogno Primo” staje się zatem muzycznym komentarzem – oto Kościół i inkwizycja, w imię Boga, skazują Bruno na śmierć za teorię niezgodne z doktrynami religijnymi. Morricone wykorzystuje jednak tylko pierwsze pięć nut melodii – przez to cytat sprawia wrażenie urwanego. Stosując „fałszywą” wersję dies irae Morricone zdaje się w ten sposób podważać zasadność wyroku. Chóry powracają także w „Eresie dentu Sia”, utworze o nieco bardziej procesyjnym wydźwięku, ze względu na silne akcenty rytmiczne i dodatek dętego drewna. Warto zauważyć, że wszystkie teksty śpiewane przez chór napisała reżyserka filmu.

Środki wyrazu pokroju chorału gregoriańskiego czy zaintonowania dies irae nie tylko sprawnie budują immersję z przedstawionym w filmie światem, ale również doskonale podkreślają konserwatyzm Kościoła i jego negatywny stosunek do postępowych teorii. Co ważne, uwypuklone to zostaje na zasadzie kontrastu z materiałem związanym z Galileuszem. Na przykład w utworze „Lunare” Morricone wykorzystuje trzynutowy motyw na połyskującą harfę, któremu towarzyszy nieregularny akompaniament smyczków. Aura jest nokturnowa, a efekty harmoniczne niekiedy przypominają dokonania szkoły webernowskiej. W podobnym tonie, jakby enigmatycznym i nieco surowym, acz bardziej lirycznym, utrzymane są również inne dwa utwory związane z Galileuszem – obie części „Meditazione”. W muzyce awangardowej osadzone są rzecz jasna także słyszane tu i ówdzie dysonansowe współbrzmienia. W stosunku do opisywanych w poprzednim akapicie rozwiązań, ta płaszczyzna brzmi zatem zaskakująco modernistycznie. Nie powinno to nikogo dziwić, wszak dokonania Galileusza utorowały drogi współczesnej nauce. Znamienna wydaje się ponadto polaryzacja w aparacie wykonawczym. Partie chóralne i fanfarowe instrumenty dęte, stanowiące niejako „kościelną” cząstkę partytury, brzmią głośno i doniośle, podczas gdy materiał Galileusza rozpisany jest zazwyczaj na skromne instrumentarium grające w cichej dynamice. Dobrze to akcentuje dominującą stronę filmowego konfliktu.

Pomijając oddziaływanie recenzowanej ścieżki dźwiękowej w filmie i jej ciekawy konceptualizm, należy zaznaczyć, że jest ciężka w odbiorze dla kogoś niezaznajomionego z kontekstem. To jedna z tych prac Ennio Morricone, które nie zachwycą chyba nikogo po pierwszym odsłuchu. Brak tu zadających w pamięć melodii, a eksperymentalizm i nieszablonowość, które wszak dominowały w twórczości Włocha (zwłaszcza w latach 60. i 70.), wymagają czasu, skupienia i analizy. Trudno mi zatem z czystym sumieniem zachęcać do sięgnięcia po ten album, co jednak nie zmienia faktu, że to przemyślana i przy odpowiednich preferencjach naprawdę wciągająca muzyka.

Najnowsze recenzje

Komentarze