W 1993 roku orka po raz drugi, po obrazie Michaela Andersona z 1977 r., stała się bohaterem kinowej produkcji. Tym razem jednak nie dramatu czy thrillera, lecz ciepłego, familijnego filmu o przyjaźni chłopca i uwięzionego w oceanarium zwierzęcia. Obraz Simona Wincera stał się jednym z najpopularniejszych filmów lat 90-tych dla dzieci/młodzieży, co zaowocowało m.in. dwiema kontynuacjami. Oprawę muzyczną dla najgłośniejszej i najbardziej udanej części pierwszej (a także drugiej) stworzył Basil Poledouris.
Oczywiście, jeśli chodzi o warstwę muzyczną Uwolnić orkę, to w szerokiej świadomości społecznej nie zaistniał score Poledourisa (niestety), a wykorzystana w napisach końcowych i reklamująca film piosenka Michaela Jacksona „Will You Be There” z albumu Dangerous. To ona otwiera i zamyka (w swej krótszej wersji) soundtrack. Poza nią mamy jeszcze cztery piosenki, ale tylko utwór króla muzyki pop prezentuje dobry poziom, a cała reszta to mniejszy bądź większy kicz, którego nawet nie warto słuchać. Całe szczęście, że wszystkie one zostały umieszczone jedna po drugiej, więc można je łatwo ominąć i przeskoczyć do partytury Poledourisa.
Muzyki amerykańskiego kompozytora nie ma na albumie zbyt dużo, raptem około 30 min., ale to co jest, to pierwsza klasa. Rzecz jasna nie oczekujcie monumentalnej partytury w stylu i na miarę Conana barbarzyńcy, ale przecież to zupełnie inny gatunek filmu. Free Willy to produkcja przeznaczona dla młodych widzów, więc muzyka do takowej powinna być „lekka, łatwa i przyjemna”. Kompozytorzy muzyki do filmów dla dzieci powinni zadbać o jej słuchalność i melodyjność i o to coś, czego nie można zmierzyć, ani zdefiniować, a co ja nazywam „pierwiastkiem magii”. Kompozycji Poledourisa tego na pewno nie brakuje. Uzyskuje to, nie pierwszy i nie ostatni raz, łącząc brzmienie orkiestry z elektroniką. Syntezatory, raczej delikatnie i trochę w stylu lat 80-tych, robią za tło i nadają rytm, a orkiestra prowadzi melodię. Obok elektroniki i typowych dla orkiestry instrumentów, usłyszymy na soundtracku m.in. kołatki czy harmonijkę, które w utworze „Connection” wsparte elektronicznym pogłosem świetnie oddają świat podwodnych dźwięków (i ultradźwięków) wydawanych przez orki.
To co zawsze cechowało Basila Poledourisa, to umiejętność tworzenia łatwo wpadających w ucho tematów. Nie inaczej jest i tym razem. Już w „Main Title” usłyszymy bardzo ładny motyw przewodni. We wspomnianym utworze brzmi on dość radośnie, ale z lekką nutą nostalgii. Natomiast bardzo optymistycznie prezentuje się chociażby w końcówce „Audition”, gdy orkiestra prezentuje go mocno i dynamicznie, wręcz w epickim rozmachu. Drugi istotny motyw usłyszymy chociażby w „The Gifts” a obydwa tematy spotkają się w bardzo sympatycznym „Friends Montage”, gdzie ów drugi robi niejako za „zwrotki”, a motyw przewodni za „refren” utworu. Warto wspomnieć o jeszcze jednym, dużo mniej eksponowanym temacie, o dużo smutniejszej wymowie, który słychać chociażby w „Farewell Suite”, w którym to utworze mamy zresztą pełen wachlarz melodii i emocji.
Jedno słowo, które mam ochotę wykrzyknąć, po każdym przesłuchaniu partytury Poledourisa to: „mało!”. 30 minut to zapewne nie jest całość stworzonej na potrzeby filmu muzyki i pewnie gdyby nie trzeba było zarezerwować miejsca dla piosenek, moglibyśmy otrzymać więcej score’u. Z drugiej strony tak krótka partytura nie pozwala się nudzić i nie ma w sobie ani sekundy a-słuchalnego underscore’u. Bardzo bym chciał, żeby kiedyś wydano kompilację samej instrumentalnej muzyki Poledourisa z pierwszej i drugiej części Uwolnić orkę. Póki co delektujmy się jednak tym, co jest. Album zdecydowanie godny polecenia, choć trzeba pamiętać, że cztery piosenki w zasadzie nadają się do kosza.