Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Krzysztof Komeda

Fearless Vampire Killers (Nieustraszeni pogromcy wampirów)

(1967/2005)
2,5
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 19-04-2016 r.

Ryczący lew z czołówki wytwórni Metro Goldwyn Meyer przeradzający się w kreskówkowego potworka z wystającymi i ociekającymi krwią kłami… Tak właśnie Roman Polański wprowadza nas w swoją słynną farsę grozy, Fearless Vampire Killers (Nieustraszeni pogromcy wampirów). Nacechowana satyrą wariacja na temat wielokrotnie wałkowanej przez filmowców historii hrabiego Draculi, to jeden z najlepszych przykładów komediowego horroru. Sprawna żonglerka znanymi dobrze schematami, solidna porcja humoru oraz niekwestionowany urok Sharon Tate – to wszystko sprawia, że Nieustraszonych pogromców wampirów wciąż ogląda się naprawdę dobrze. W chwili premiery nie wszyscy jednak byli zadowoleni z powstałego produktu.

Abstrahując już od stosunkowo odważnej koncepcji obranej przez Polańskiego, wampirza opowieść została mocno okaleczona na etapie postprodukcji. Kołek w serce wbił jej producent, Martin Ransohoff, który wyedytował film na potrzeby amerykańskiej dystrybucji. Jak się okazało, skrócił on materiał o ponad 10 minut, zdubbingował oryginalne głosy (nie podobał mu się wschodnioeuropejski akcent aktorów), a nawet wprowadził zmiany do muzycznej ilustracji, skomponowanej przez stałego współpracownika Polańskiego, Krzysztofa Komedę. Na szczęście do wielu krajów, w tym do Polski, trafiła oryginalna wizja urodzonego w Paryżu reżysera.

Nieustraszeni pogromcy wampirów to jeden z ostatnich projektów Komedy, powstały na dwa lata przed jego tragiczną śmiercią. Co by nie powiedzieć, projekt ten pozostaje nieco w cieniu rok późniejszego Dziecka Rosemary ze sławetną, oniryczną kołysanką. Czy zasłużenie? Jest to kwestia sporna. Co prawda starsza z partytur nie posiada tak melodyjnego tematu przewodniego, niemniej również i ona potrafi zaskoczyć kilkoma niezłymi pomysłami, które tylko potwierdzają niezwykły talent muzyczny, jaki drzemał w tym przedwcześnie zmarłym kompozytorze. Należy też zaznaczyć, że stylistyczna zabawa Polańskiego dawała mu spore pole do popisu.

Temat przewodni to prawdziwy pokaz kreatywności Polaka. Słyszany już podczas wspomnianego, animowanego otwarcia filmu Polańskiego, świetnie wprowadza nas w tyleż zwariowany, co przerażający klimat Transylwanii. Polifoniczne, damsko-męskie wokale oraz perkusyjny podkład tworzą finezyjne i iście groteskowe połączenie, idealnie odzwierciedlające charakter obrazu, i do tego będące intrygującym i oryginalnym słuchowiskiem. Co ciekawe, na soundtracku wydanym przez Harkit Records pełne rozwinięcie tego tematu znajdziemy w utworze zatytułowanym Herbert’s Song. Herbert to jedynie postać drugoplanowa, której wpada w oko główny protagonista, Albert.

Ten jednak nie może się oprzeć wdziękom Sary, odgrywanej przez Sharon Tate. Komeda postanowił napisać dla niej temat, który służy za główny fundament warstwy lirycznej recenzowanej partytury. Nie jest to może jakaś szczególnie wymyślna melodia, niemniej na pewno posiada swój urok i ładnie wkomponowuje się w okraszane sceny. Usłyszymy ją po raz pierwszy w utworze Sarah’s Bath. Polak aranżuje ów motyw na kilka różnych sposobów, sięgając min. po żeński głos, obój oraz klarnet.

Nie licząc tematu głównego, również w utworze Alfred Behind Sledge Komeda pokusił się o bardziej odważne brzmienia. Natkniemy się tutaj na modernistyczne zapędy polskiego kompozytora, który był jednym z twórców europejskiej szkoły awangardowego jazzu. Zresztą gatunek ten daje o sobie znać w wielu miejscach, chociaż zazwyczaj jedynie na subtelnym poziomie. Na płycie wyróżnia się również swoista muzyka akcji z To the Cellar (zwraca tutaj uwagę ciekawe użycie gitary w warstwie rytmicznej, oraz z lekka komiczne w wydźwięku partie fletu), a także bardziej sielskie Alfred Hears Singing, łatwo nasuwające na myśl zimową aurę, w której spowita została filmowa Transylwania.

Pomimo świeżego spojrzenia na produkcję Polańskiego, Komeda nie rezygnuje jednak ze środków wyrazu charakterystycznych dla horroru. Takie kompozycje, jak Koukol Laughs, czy Vampire Corners to przykłady wykorzystywania przez Polaka mrocznych wokali, nieodparcie kojarzących się z wszelakimi opowieściami o duchach, czy też właśnie wampirach. Z kolei w utworach Shagal Leaving, Vampires to Crypt i Alfred in the Crypt, usłyszymy charakterystyczny, trwożący motyw, prowadzony przez solowy, ponury i zimny do szpiku kości śpiew, przypominający trochę wycie wilka. Wśród konwencjonalnych elementów zauważalna jest też obecność klawesynu, odnoszącego się do hipotetycznego czasu akcji filmu, jakim jest najprawdopodobniej okres baroku.

Omawiany soundtrack został wydany dopiero w 2005 roku ( aczkolwiek nie jest to pełna ilustracja z produkcji Polańskiego). Aż dziw bierze, że do tego czasu dostępne były jedynie wydawnictwa, w których rzeczona partytura dzieliła miejsce z Dzieckiem Rosemary. Obydwie ścieżki dźwiękowe to obok Noża w wodzie najbardziej znane filmowe dokonania Krzysztofa Komedy, więc zdecydowanie zasługują na osobne edycje. Tym bardziej, że Nieustraszeni pogromców wampirów, nawet przy założeniu, że całość materiału nie zawsze zdaje egzamin poza filmowym kontekstem, to pozycja klasowa i brawurowa. Nie wspominając już o tym, że po usłyszeniu samego tematu głównego na pewno niejeden odbiorca poczuje ochotę na ludzką krew.

Najnowsze recenzje

Komentarze