Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Fat Man and Little Boy (Projekt Manhattan)

(1989/2011)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 25-10-2016 r.

Pomimo definitywnej klęski swoich europejskich sojuszników w maju 1945 roku, Japonia pozostawała nieugięta przez kilka kolejnych miesięcy. Jej sytuacja była beznadziejna. Widmo niechybnej porażki zbliżało się wielkimi krokami, a szanse na odwrócenie losów wojny praktycznie równały się zeru. Jednak przedłużające się działania wojenne nie były na rękę również Stanom Zjednoczonym, które poszukiwały co raz bardziej radykalnych sposobów na rozwiązanie konfliktu. Jednym z nich była chociażby rozważana operacja Olympic, zakładająca desant na Kiusiu, jedną z wysp japońskich, prawie milionowego kontyngentu. Znając jednak desperację i opór oddziałów cesarskiej armii, plan ten musiał przewidywać niemałe straty również po stronie USA. W związku z tym zadecydowano o wykorzystaniu broni atomowej, nad którą prace właśnie ukończono (tzw. Projekt Manhattan). Wkrótce, 6 sierpnia 1945 o godzinie 8:16, dokonano pierwszego w historii ataku nuklearnego. Bomba uranowa, o ironicznie pieszczotliwej nazwie Little Boy, spadła na Hiroshimę, zabijając 1/3 populacji tego miasta oraz niszcząc zdecydowaną większość zabudowań. Nie spowodowało to złożenia broni przez Japonię, dlatego trzy dni później, 9 sierpnia o godzinie 11:02, powtórzono atak, tym razem na miasto Nagasaki. Plutonowy ładunek, o nazwie Fat Man, zabił kolejne dziesiątki tysięcy osób. Następnej doby cesarz Hirohito ogłosił kapitulację, co ostatecznie zakończyło II wojnę światową. Rola broni nuklearnej w ostatnich miesiącach tego konfliktu jest więc niepodważalna.

O pracach nad konstrukcją pierwszych bomb atomowych opowiada film Rolanda Joffe Projekt Manhattan z 1989 roku. Fabuła obrazu skupia się na dwóch czołowych postaciach tego przedsięwzięcia. Jednym z nich jest szef operacji, zatwardziały generał Leslie Groves (1896-1970), w którego wcielił się Paul Newman. Druga nieprzeciętna jednostka sportretowana przez angielsko-francuskiego reżysera to Robert Oppenheimer (1904-1967), wybitny, amerykański fizyk. Poza tym mamy także kilka wątków pobocznych, jak chociażby romanse Oppenheimera i młodego fizyka Michaela Merrimana.

Projekt Manhattan to drugi z pięciu filmów Joffe, do których muzykę skomponował Ennio Morricone. Co tu dużo mówić, poprzedni wspólny projekt tych artystów, kultowa Misja, zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Jednak nie ma co ukrywać – dość kameralny obraz o powstawaniu broni nuklearnej nie niósł ze sobą takiego potencjału muzycznego, jak opowieść o jezuitach głoszących ewangelię wśród Indian. To też przełożyło się na samą ilustrację. Projekt Manhattan to bowiem jedna z mniej znanych ścieżek dźwiękowych, skomponowanych przez Morricone dla Fabryki Snów na przełomie lat 80. i 90 (w tym samym roku powstały chociażby znakomite Ofiary wojny). Przez wiele lat nie było nawet dostępnego oficjalnego soundtracku. Dopiero w 2011 roku wytwórnia La-La Land Records wydała dzieło włoskiego kompozytora. Materiał ukazał się na dwóch płytach, na których znalazł się zarówno score, jak i utwory źródłowe oraz alternatywne. Łącznie ponad 100 minut muzyki.

Zasadniczą siłą partytury Morricone jest warstwa liryczna, która opiera się na dwóch ideach muzycznych. Otwierające album Above the Clouds (Theme from Fat Man and Little Boy) prezentuje nam pierwszą z nich. Wbrew tytułowi, nie jest to temat główny, choć z pewnością można go uznać za highlight albumu. Przepiękny sopran, w asyście organów, smyczków i dzwonków, tworzy oniryczny, czarujący utwór, który choć może nie wyróżnia się przesadnie na tle twórczości Włocha, to jednak bezsprzecznie posiada spory ładunek emocjonalny. Na przestrzeni całej ścieżki dźwiękowej maestro korzysta z tego motywu bardzo rzadko (usłyszymy go jeszcze m.in. w Kathleen’s Goodbye oraz w sekcji utworów alternatywnych), zazwyczaj przypisując go romansowi pomiędzy Michaelem (John Cusack), a pielęgniarką Kathleen (Laura Dern). Joffe poświęca jednak więcej miejsca miłostkom Oppenheimera, dla których Morricone pisze inny, choć dość zbliżony, temat. Jest to rzewna, czuła melodia, w większości aranżacji rozpisana na smyczki. Analogicznie jak Above the Clouds, posiada w sobie sporo dramatyzmu, aczkolwiek przy dziesiątkach, jeśli nie setkach, bardziej znanych motywów Włocha, może przemknąć niezauważenie. Zresztą obydwa omawiane w tym akapicie tematy, pomimo całkiem wyrazistej linii melodycznej, cechuje nieprzesadna ekspresja, co też znajduje swoje przełożenie w generalnie stonowanych i subtelnych orkiestracjach. Wydaje się to całkiem przemyślanym zabiegiem, wszak owe wątki miłosne pełnią rolę jedynie pobocznych odgałęzień fabuły.

Aby napędzać motorykę obrazu Joffe, maestro napisał temat dla generała Grovesa. Jak łatwo się domyślić, w tym przypadku kompozytor zmierza w stronę militarnych stylizacji. Nie mogło zatem zabraknąć nieodzownych werbli. Poza tym mamy nerwowy, nieco drapieżny motyw na trąbkę, a także niskie, rytmiczne partie fortepianu. Prawdę mówiąc, nigdy nie byłem fanem tego rodzaju marszyków Morricone (ich początków należałoby prawdopodobnie szukać w powstałej ponad 20 lat wcześniej ścieżce dźwiękowej z Bitwy o Algier Gillo Pontecorvo), aczkolwiek swoją filmową rolę spełnia co najmniej poprawnie. Tak na marginesie warto zwrócić uwagę, że pierwsze pojawienie się tematu Grovesa (2. ścieżka na płycie), jest poprzedzone złożonym z sześciu nut, smyczkowym motywem, nasuwającym skojarzenia z kulturami Dalekiego Wschodu.

Score z Projektu Manhattan to częściowo także dysonująca muzyka przeznaczona do budowania stosownego napięcia. W tej materii Morricone nie jest w żaden sposób odkrywczy. Opiera się głównie o dysonanse sekcji smyczkowej, czasem wprowadzając kilkunutowy, opadający motyw, który dodaje odrobiny niepokoju i tajemniczości. Niekiedy też włoski maestro idzie w stronę czystej, dwudziestowiecznej awangardy, tak jak chociażby w Implosion Test / Bad News / In the Tank (trzeszczące smyczki, jakby zaczerpnięte z dokonań Krzysztofa Pendereckiego), czy Hiroshima i Nagasaki (kakofoniczne kolaże sekcji smyczkowej, dętej, perkusjonaliów oraz syntezatorów). Gdzieniegdzie pojawia się ponadto świszczący, metaliczny pogłos wygenerowany przez instrumenty elektroniczne. Z jednej strony potrafi nadać ilustrowanym kadrom nieco nerwowości, ale z drugiej strony brzmi już dzisiaj mocno przestarzale, co oczywiście nie będzie działać na korzyść opisywanej ścieżki dźwiękowej.

Podstawowy score, choć zawierający również muzykę niewykorzystaną w filmie, znajdziemy na pierwszej płycie, trwającej łącznie nieco ponad godzinę. Następnie, już na drugim krążku, zostaje zaprezentowany nam niezobowiązujący materiał źródłowy (m,in. utwory jazzowe i klasyczne). Po tym około 10-minutowym przerywniku, wracamy z powrotem do muzyki Morricone, tym razem już do kompozycji alternatywnych. Naturalnie nie usłyszymy tutaj niczego rewolucyjnego w stosunku do właściwej ścieżki dźwiękowej, aczkolwiek na plus wyróżniają się piękne solówki skrzypcowe, które być może nie załapały się do filmu przez swoją nadmierną emocjonalność. Jakkolwiek muzykę zawartą na drugiej płycie polecam tylko tym, którzy pragnął bardziej wczuć się w wizję Morricone. Dla reszty odbiorców pierwszy krążek powinien w zupełności wystarczyć do wyrobienia sobie opinii o tej partyturze.

Obawiam się jednak, że soundtrack z Projektu Manhattan znajdzie swoich zagorzałych fanów jedynie w wąskim kręgu miłośników filmówki. Omawiana ścieżka dźwiękowa nie jest niczym szczególnie oryginalnym; Morricone większość pomysłów serwował nam już niejednokrotnie, zazwyczaj pod dużo ciekawszą i bardziej zapadającą w pamięć postacią. Oczywiście jest to klasyczna, solidnie rozpisana partytura, posiadająca przy tym kilka dobrych, tematycznych akcentów, a do tego sprawnie spełniająca filmowe wymogi. W obliczu przebogatej dyskografii Włocha nie powinien jednak dziwić fakt, że przez wiele lat była ona niemalże zupełnie zapomniana.

Najnowsze recenzje

Komentarze