Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Newton Howard

Fantastic Beasts and Where to Find Them (Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć)

(2016)
5,0
Oceń tytuł:
Daniel Aleksander Krause | 13-01-2017 r.

Kiedy w 2011 roku wyszła ostatnia filmowa część sagi o Harrym Potterze, zdawało się, że ekranowy czas potterowskiego świata dobiegł wreszcie końca. Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego. Kilka lat po premierze Insygniów Śmierci objawiło się fanom kolejne dzieło angielskiej pisarki – scenariusz filmu Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, będący de facto adaptacją 48-stronicowej książki Rowling z 2001 roku. Premiera scenariusza naturalnie poniosła za sobą również jego realizację, a planowane są już cztery kolejne części… Najwyraźniej zarówno producentom, jak i samej autorce ciężko jest się rozstać z kurą znoszącą złote jaja.

Film opowiada historię przygód Newta Scamandera, autora posiadanej przez Harry’ego Pottera książki. Za kamerą ponownie stanął osławiony reżyser ostatnich części franczyzy, David Yates, zaś rolę główną powierzono Eddiemu Redmayne’owi. Choć Fantastyczne zwierzęta to film fabularnie miałki, pozbawionych większej ilości charyzmatycznych postaci i niezdolny zainteresować niczym oryginalnym, jest niezobowiązującą rozrywką na całkiem przyzwoitym poziomie. Szczególnie fani Rowling powinni być ukontentowani, albowiem fabuła usłana jest licznymi smaczkami i odniesieniami do potterowskiego świata, który zostaje również znacząco poszerzony.

Nowe lokacje, postacie, niewidziane dotąd stworzenia… to wszystko zapowiadało całkiem spory potencjał na barwną oprawę muzyczną. Do tej pory w potterowskim w świecie słyszeliśmy Johna Williamsa, Patricka Doyle’a, Nicholasa Hoopera i Alexandre’a Desplata. Do tego grona tym razem trochę niespodziewanie dołączył James Newton Howard. Historia tego angażu jest dość nietypowa. Oto bowiem światowej klasy kompozytor sam zgłosił się do reżysera, przedstawiając mu swoją wizję tego, jak powinna brzmieć czarodziejska muzyka. W wielu wywiadach Howard przyznawał, że bardzo mu zależało na tym filmie, bowiem zawsze chciał pracować nad muzyką do Pottera. Yatesa najwyraźniej pomysły Amerykanina uwiodły, bowiem został zaangażowany do projektu już siedem miesięcy przed premierą.

Howard ostatnimi czasy miewał wprawdzie dość poważne problemy z formą, jednak chociażby bardzo dobra Czarownica udowodniła, że drzemie w nim jeszcze dużo energii i pomysłów. Ogromna ilość czasu, jaką miał kompozytor, w połączeniu ze sporą inspiracją, jaką film niósł mogły więc wzbudzać duże oczekiwania co do efektu końcowego. Jakiż on zatem jest?

Zupełnie nowe postacie, inna lokalizacja geograficzna i płaszczyzna czasowa dały kompozytorowi możliwość stworzenia muzyki prawie całkowicie od nowa. Prawie, bowiem nie obyło się bez symbolicznego zacytowania tematu Hedwigi na początku Main Titles oraz kilku bardzo delikatnych aranży w stosownych miejscach na przestrzeni filmu. Poza tym Howard wyszedł ze słusznego założenia, że nowa historia potrzebuje nowej muzyki. Nie zerwał jednak z korzeniami całkowicie.

Ciągłość muzycznego świata objawia się przede wszystkim w formalnej sferze muzyki – klasycznie orkiestrowe brzmienie oraz bogate orkiestracje tworzą naturalne przedłużenie magicznego świata wiedźm i czarodziejów. Trzeba przyznać, że pod względem technicznym mamy do czynienia z prawdziwą maestrią, zdecydowanie wybijającą się na tle roku wielością orkiestracyjnych smaczków oraz bogatością faktury. W przypadku artysty pokroju Howarda nie jest to oczywiście żadne odstępstwo od normy. Tak rzadko spotykane jednak dzisiaj przywiązanie do detalu dodaje muzyce adekwatnej brzmieniowej głębi. Wzbogaca ją o niezbędny pierwiastek magii, jakiego brakowało ostatnim potterowskim ilustracjom.

Wielość postaci i nowa rzeczywistość dały Howardowi sporą przestrzeń do napisania nowych tematów. Niestety tutaj pojawia się prawdopodobnie największy mankament omawianej ścieżki dźwiękowej – brak spajającej całość idei tematycznej. Wprawdzie owszem, Howard wykorzystuje prawie każdą możliwość do wykreowania kolejnych muzycznych identyfikacji. Znamiennym jest fakt, że na etapie komponowania Amerykanin napisał ponad czterdzieści wersji tematów dla Niuchacza – jednej z tytułowych bestii. Sęk tkwi w niskiej charyzmie większości podobnych mu melodii. Chociażby główna melodia Main Titles, choć pozornie olśniewa widza monumentalną aranżacją i zaangażowaniem pełnego aparatu wykonawczego, z pewnością nie zapisze się na dłużej w jego świadomości. Całe szczęście są na tym polu chwalebne wyjątki.

Aż dwa tematy Howard napisał dla głównego bohatera, nomen omen Newta Scamandera. Pierwszy z nich, opisujący spokojną i słodką naturę czarodzieja, to ciepła, dość statyczna przygrywka na smyczki i syntezatory. Znacznie bardziej angażujący jest drugi temat – niespodziewanie heroiczny, o iście przygodowym rozmachu, przywodzący na myśl takie dzieła artysty jak Dinosaur. Absolutnie wyróżniającą się identyfikację otrzymał przypadkowy towarzysz Newta, poczciwy piekarz Jacob Kowalski. Kompozytor poświęcił mu z jednej strony lekko dowcipną, z drugiej niepozbawioną nostalgicznego posmaku melodię, utrzymaną w bluesowo-jazzowej manierze. Wolno snujący się, rozczulający temat bardzo trafnie opisuje niezdarnego, ale szczerze sympatycznego bohatera, jednocześnie nawiązując do filmowych realiów (Ameryka lat 20-tych). Podobnych stylizacji usłyszymy w tym score zresztą całkiem sporo.

Prawdopodobnie najbardziej udanym elementem całej ścieżki jest temat czarodziejów. Najpełniej wybrzmiewająca w Tina Takes Newt In / Macusa Headquarters, akompaniowana przez niemal elfmanowskie chórki melodia to magiczny temat z prawdziwego zdarzenia – nośny, zainspirowany, jednocześnie wzniosły i pełen autentycznej tajemniczości. Aż dziw, że po kilku wielce udanych momentach w pierwszej części filmu, w dalszych melodia ta zupełnie znika. Jest to problem tyczący się w ogóle całej bazy tematycznej – Howard zakreślił ją niezwykle szeroko, jednocześnie korzystając z niej wyjątkowo oszczędnie. Jest to zabieg być może celowy w kontekście całości filmowej serii, powoduje jednak znaczne rozcieńczenie muzycznego potencjału Fantastycznych zwierząt. Z tego powodu score jest w zasadzie pozbawiony spajającego całość tematu głównego, z którym można by film emocjonalnie identyfikować. A wspomniany temat magii przecież świetnie się do tego nadaje…

Największą bolączką całej ścieżki dźwiękowa jest toporność muzyki akcji i underscore. Howard nie tylko nie odkrywa przed słuchaczem żadnych nowych kart, ale również w mało zainspirowany sposób korzysta z wypracowanych przez siebie rozwiązań. Doskonałym przykładem jest temat Obskurusa – proste, nisko grające ostinato, okraszone standardowym ambientowym brzmieniem. W sposób wydatny wpływa to na przyjemność z odsłuchu, underscore stanowi bowiem niestety znamienitą część całości. Również muzyka akcji nie przyniesie tym razem zbyt dużo wrażeń, bowiem poza pojedynczymi wynurzeniami tematów, Howard raczy słuchacza standardowymi rajdami dęciaków i smyczków.

Omawiana muzyka doczekała się dwóch różnych wydań – podstawowego oraz The Deluxe Edition. Pomysł wątpliwej zasadności, bowiem już standardowe wydanie wydaje się być czasowo zdecydowanie przeładowane. Wersja rozszerzona dokłada do zestawu drugą płytę, która jednak mimo wszystko zawiera pewną wartość dodaną. Mowa o dwóch świetnych koncertowych suitach, oscylujących wokół najbardziej udanych tematów ścieżki – A Man and His Beasts oraz Kowalski Rag. Spokojnie można je było jednak umieścić w wydaniu podstawowym zamiast wielu innych, znacznie mniej frapujących utworów, bowiem pozostała zawartość rozszerzenia nie prezentuje sobą niczego interesującego. Szkoda, bowiem score Howarda w skondensowanej formie 40-50 minut, ukazującej tylko najlepsze fragmenty, z pewnością brzmiałby o niebo lepiej.

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć prezentują się zatem muzycznie mocno nierówno. Podobnie jak film, score sprawia wrażenie raczej rozgrzewki przed kolejnymi częściami, co sam kompozytor podkreślał w wywiadach. Z drugiej strony, jak na 7 miesięcy pracy efekt wydaje się cokolwiek mało imponujący. Mimo to, można zaryzykować stwierdzenie, że Howardowi udało się skomponować najbardziej adekwatną do tego uniwersum muzykę od czasów Williamsa. Muzykę niepozbawioną wielu przywar, ale kryjącą w sobie kilka fantastycznych, muzycznych bestii, które być może w następnych częściach uda się w pełni znaleźć.

Najnowsze recenzje

Komentarze