Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Dario Marianelli

Everybody’s Fine (Wszyscy mają się dobrze)

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 05-09-2014 r.

Jestem przekonany, że gdy Dario Marianelli otrzymał propozycję stworzenia muzyki do amerykańskiego remake’u filmu Giuseppe Tornatore, delikatnie się uśmiechnął, po czym chwilę później miał już pełen obraz ilustracji jaką skomponuje. Co wydaje się dziwne, bo kompozytorem filmu z 1990 roku jest sam Ennio Morricone. Również Włoch z pochodzenia, którego kontakt z Hollywood – w przeciwieństwie do Marianellego – był przez całą karier ostrożnie dawkowany. Zdobywca Oscara za muzykę do Pokuty za oceanem czuje się wyśmienicie. Nie tylko ugruntował swoją pozycję jako specjalista od kostiumowych adaptacji, ale również, w ostatnim czasie, dał się poznać jako inteligentny autor kina sensacyjnego, patrz Koliber czy wcześniejsza Odważna.

Tak jak Marianelli przejmuje pałeczkę po Morricone, tak Robert de Niro wciela się w postać graną wcześniej przez legendarnego Marcello Mastroianniego. Wściekły Byk jednak nie dorzuca do swojego dorobku kolejnej twardej kreacji. We Wszyscy mają się dobrze jest samotnym wdowcem, który czas dzieli pomiędzy dbaniem o dom i budowaniem coraz bardziej kruchej relacji ze swoimi dziećmi. Te już dawno opuściły rodzinny dom i porozjeżdżały się po Stanach. Coraz bardziej osamotniony Frank postanawia je odwiedzić, każde z czworga. Długo się nie zastanawiając, pakuje jedną jedyną walizkę i na przekór zaleceniom lekarza rusza w podróż.

W skład podręcznego bagażu jaki, w postaci muzyki, otrzymuje Frank, wchodzi gitara, pianino oraz niewielka sekcja dęta. Przemierzając kolejne stany, w autobusie, czy pociagu, Frank podziwia malownicze krajobrazy, a takie utwory jak Frank’s Journey Begins oraz Train okraszone lekką, romantyczną linią melodyczną dopełniają atmosferę spokoju i przyjemnych rozmyślań nad długo niewidzianą rodzinną. Przyjemne gitarowe ostinato, zastosowane w nich, nie tylko przywołuje zew podróży, ale również amerykańską tradycję country, która z pewnością jest bliska nie najmłodszemu już przecież głównemu bohaterowi. Dołączając do tej części króciutkie Hole in One, z figlarną grzechotką towarzyszącą scenie gry w golfa, otrzymujemy ciepły, rodzinny zestaw idealny na odprężenie. Co warto podkreślić w tej części albumu to fakt, że Dario Marianelli skutecznie zrzuca ciężar gatunkowy jakie nałożyły na niego poprzednie projekty. Z drugiej strony ten delikatny ton nie jest żadną niespodzianką. Już w kilku dużo wcześniejszych projektach takich jak I Went Down lub Opal Dreams, podobnie harmonijna i beztroska faktura budowała atmosferę filmu.

Problemy zaczynają się, gdy Frank faktycznie spotyka trójkę swoich dzieci, ale nie spotyka najmłodszego z nich – Davida, wokół którego rozgrywa się cały wątek dramatyczny. Myślimy: dramat w wykonaniu Marianellego to dramat klasyczny, wyprowadzony ze smyczków i pianina – wizytówka kompozytora. Z tą delikatną różnicą, że Wszyscy mają się dobrze to ilustracja bardzo powierzchowna i kliszowa pod względem dramaturgii. Nie doświadczymy w tym miejscu muzycznej wiwisekcji psychologii bohaterów, która towarzyszyła nam w pełnej napięcia Pokucie. Tutaj jest przede wszystkim smutno. Gdy sprawy się walą, a im dalej w las, tym więcej problemów, Marianelli operuje jednym szablonem przewijającym się przez Why Did You All Lie To Me?, Hospital Visit oraz David’s Painting. Wszystkie trzy to emocjonalne próbki talentu Włocha, w których raczy nas piękną liryką i nostalgicznym zaangażowaniem w filmową historię. Gdy dodamy do tego delikatną dziecięcą wokalizę w You Will Become an Artist dostrzeżemy również pewną refleksyjność.

I choć doniosły ton, którego kompozytor nie oszczędza, kontrastuje z optymistyczną, lecz nie pozbawioną nostalgii początkową odsłoną albumu, Wszyscy mają się dobrze jest zaledwie średniakiem. Przyzwyczajeni, że prace Marianelliego trzymają wysoki poziom, bywają kompletne w tematyce i rozwiązaniach melodyjnych, na omawianym krążku nie doświadczymy niczego z podobnych obszarów. Sam film jest niesłychanie ckliwy, usilnie próbuje moralizować widza podkreślając najważniejsze wartości w lekkim, amerykańskim stylu. Taki też produkt serwuje nam kompozytor. Jest wesoło, potem smutno, potem znowu wesoło. Najlepiej słychać to w ostatnim utworze Christmas Together, gdzie w telegraficznym skrócie możemy prześledzić wszystkie użyte na albumie środki. Nie tylko jest mało oryginalnie, ale również męcząco – choć całość trwa niecałe 35 minut.

Pomimo krytyki, nie jest to album zły. Beztroski gitarowy klimat oraz liryczny patos przekonuje, jak sprawnym i wszechstronnym kompozytorem jest Marianelli. Podchodząc z lekkim dystansem do projektu, kompozytor nie oszczędza w żaden sposób na swoim warsztacie. Jeśli Duma i Uprzedzenie, Pokuta, czy Anna Karenina serwuje się jako danie główne, ten krążek można podać jako wzmagającą apetyt przystawkę. I choć w 2009 roku całe muzyczne wyrafinowanie zostało skierowane w piękną, acz wymagającą Agorę, Wszyscy mają się dobrze słucha się dobrze i taką też robotę wykonał kompozytor – dobrą.

Najnowsze recenzje

Komentarze