Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Shiro Sagisu

Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 22-05-2019 r.

Neon Genesis Evangelion Hideakiego Anno to jeden z najpopularniejszych seriali anime lat 90. Postapokaliptyczna opowieść o walce gigantycznych robotów Evangelionów z atakującymi naszą planetę Aniołami, doczekała się kilku wariacji na swój temat. Pierwsza powstała tuż po emisji ostatnich dwóch odcinków. Część widzów narzekała na zwieńczenie serii, więc zdecydowano się wypuścić pełnometrażowy obraz The End of Evangelion, korygujący dotychczasowe zakończenie. Dekadę później Ci sami twórcy zrealizowali kolejną wariację materiału źródłowego. W 2007 roku na ekrany wszedł Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone, pierwsza część tetralogii kinowych filmów. Rebirth of Evangelion, bo tak zwyczajowo określa się ten cykl, przedstawia jeszcze raz tę samą historię. Anno i współpracownicy postanowili skondensować treść serialu, dodając przy tym nowe postacie, lokalizacje i wydarzenia, a także znacząco odświeżając warstwę graficzną. Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone bazuje przede wszystkim na pierwszych sześciu odcinkach telewizyjnego hitu.

Złożony z trzech woluminów soundtrack z Neon Genesis Evangelion autorstwa Shiro Sagisu, podobnie jak sam serial, zajmuje szczególne miejsce wśród fanów anime. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że decydenci postanowili ponownie zgłosić się do Japończyka. Nie da się ukryć, że sam film nie był zapewne dla niego wielkim wyzwaniem. Nie musiał pisać od nowa bazy tematycznej, nie musiał specjalnie poszukiwać nowych pomysłów i rozwiązań muzycznych. Ba, konwencja produkcji (oraz całego Rebirth of Evangelion) wymagała wręcz od Sagisu, aby ten sięgnął do biblioteczki po swoje stare utwory. Czy mamy zatem do czynienia z tzw. powtórką z rozrywki?

Już teraz należy zaznaczyć, że materiał został nagrany na nowo, specjalnie na potrzeby filmu. Każdy jednak, kto zna dobrze soundtrack z Neon Genesis Evangelion, nie będzie raczej zaskoczony tym, co usłyszy. Powracają bowiem dobrze znane melodie, niektóre w nowych aranżacjach, choć nie ma tu raczej żadnej rewolucji brzmieniowej i stylistycznej w porównaniu do ich serialowych odpowiedników. Z tego też powodu też uczucie deja vu będzie nam towarzyszyć podczas niemal całego odsłuchu albumu. Znajdziemy tu ponownie temat Evangelionów, Rei, NERV, miasta Tokio-3, a także kilka innych motywów oraz koncepcji powstałych na potrzeby serialu, jak chociażby charakterystyczną muzykę akcji (nawiązującą do twórczości Johna Barry’ego). Nie ma w tym jednak niczego zadziwiającego – Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone czerpie garściami z pierwszych odcinków serialu, niektóre sceny są wręcz identyczne. Trudno zatem posądzać Japończyka o odtwórczość wynikającą z braku ambicji.

Główną nowinką muzyczną, jaką zaserwował Sagisu, jest wysoko prowadzony, śpiewający po angielsku, męski chór, wcześniej sprawdzony w kilku mniejszych projektach, który stał się znakiem rozpoznawczym Rebirth of Evangelion, a także jednym z wyznaczników stylu Japończyka. Najpierw usłyszymy go na moment w Showdown, ale to w Angel of Doom Sagisu ukazuje nową ideę w pełnej okazałości. Wpadająca w ucho melodia oraz orkiestracje wykorzystujące specyficzny ansambl smyczków i rzeczonego chóru tworzą prawdziwie apokaliptyczny utwór i w zasadzie wizytówkę tego score. Angel of Doom zapowiada kolejne tego typu kompozycje Sagisu, jak chociażby znakomite Fate z drugiej części tetralogii Rebirth of Evangelion.

Na uwagę zasługuje ponadto inny aspekt. Ilustracja serialu została nagrana przez jedną z japońskich orkiestr, natomiast opisywany score został zarejestrowany na Abbey Road przez London Studio Orchestra pod batutą Nicka Ingmana, co jest wszak rekomendacją samą w sobie. Muzyka brzmi pełniej, bardziej doniośle i przepastnie. Jest też w stosunku do mocno eklektycznej ścieżki dźwiękowej z serialu bardziej spójna. Większy nacisk położony został na wykorzystanie potencjału londyńskich filharmoników, ograniczono za to elementy elektroniczne, które nierzadko pojawiały się w Neon Genesis Evangelion.

Dla jasności warto nadmienić, że na rynku dostępne są dwie różne edycje soundtracku z Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone, co ciekawe dość podobnie nazwane. Pierwszy z nich to recenzowane tutaj Shiro Sagisu Music from Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone, drugi to natomiast Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone Original Soundtrack, który ukazał się prawie rok później, będący tzw. „complete score”. Na potrzeby tego tekstu wybrałem pierwsze wydawnictwo z trzech powodów – ze względu na mniejszą ilustracyjność, lepszą prezentację materiału oraz sensowną tytulaturę utworów. Oczywiście to właśnie tę edycję należałoby polecać statystycznym czytelnikom.

Czas na podsumowanie. Cóż, nie da się ukryć, że w stosunku do Neon Genesis Evangelion nie znajdziemy tu prawie zupełnie nowych kompozycji wartych uwagi – jeden wyjątek w postaci Angel of Doom raczej nie będzie stanowił wystarczającej zachęty do sięgnięcia po resztę materiału. Niemniej jednak ponowne usłyszenie znanych z serialu melodii będzie pewnie niemałą gratką dla fanów postapokaliptycznych produkcji Hideakiego Anno. Koniec końców soundtrack z Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone, tak jak i zresztą film, jest bardziej dodatkiem i uzupełnieniem franczyzy, aniżeli jej fundamentem. Jeśli jednak ktoś nie miał dotychczas styczności z serią, to może się dobrze bawić przy tej muzyce.

Inne recenzje z serii:

  • Neon Genesis Evangelion
  • The End of Evangelion
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze