Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Esercito Di Cinque Uomini, Un (Pięciu uzbrojonych mężczyzn)

(1969)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-11-2014 r.

Rok 1913, czasy meksykańskiej rewolucji. Rebeliant o pseudonimie Holender postanawia napaść na pociąg, który przewozi pół miliona dolarów. Pieniądze mają zostać przeznaczone na kupno broni oraz amunicji dla buntowników. Zadanie jednak wcale nie jest łatwe, więc rewolucjonista prosi czwórkę swoich dawnych kompanów o pomoc w wykonaniu tej niebezpiecznej misji. Tak pokrótce przedstawia się zarys fabuły amerykańsko-włoskiej koprodukcji, wyreżyserowanej przez Dona Taylora zatytułowanej Un Esercito di cinque uomini (Five Man Army, Pięciu uzbrojonych mężczyzn). Film należy do tzw. zapata westernów, podgatunku spaghetti westernów w których obok schematów znanych z obrazów Sergio Leone, cechą charakterystyczną jest tematyka, która zawsze dotyczyła wojny domowej w Meksyku z początku ubiegłego wieku.

Ze względu na ingerencję studia Metro Goldwyn Meyer w powstanie filmu Taylora, Pięciu uzbrojonych mężczyzn nie jest typowym spaghetti westernem. Nie uświadczymy tutaj epickich pojedynków, zbliżeń na oczy czy innych, charakterystycznych elementów znanych z większości produkcji z tego gatunku. Do aspektów wyróżniających obraz Taylora na tle innych włoskich westernów zalicza się także ciekawa obsada. W rolę główną wcielił się Amerykanin Peter Graves, gwiazda słynnego serialu Mission Impossible. Z kolei włoską część obsady reprezentowało kilku aktorów z Budem Spencerem na czele. Do tego dochodzi wystąpienie w roli samuraja jednego z najważniejszych, ówczesnych japońskich aktorów, Tetsuro Tamby, szerzej kojarzonego z roli Tigera Tanaki z Żyje się tylko dwa razy. Jak zatem przedstawia się warstwa muzyczna tego nietuzinkowego, ale także nieco zapomnianego spaghetti westernu? Dokładnie tak, jak moglibyśmy się tego spodziewać, co jednak nie powinno być postrzegane jako minus omawianej partytury.

Odpowiadał za nią nikt inny jak Ennio Morricone, prawdopodobnie najbardziej odpowiednia osoba na tym miejscu. Naturalnie, dla przykładu nie ma sensu wymieniać wszystkich westernów które zilustrował Włoch zarówno przed powstaniem Pięciu uzbrojonych mężczyzn jak i po, gdyż każdy czytelnik winien znać te kompozycje, i to nie tylko z tytułu. Warto jednak nadmienić, że nie był to pierwszy i ostatni zapata western w dorobku Morricone. Tepepa, Il Mercenario czy Che c’entriamo noi con la rivoluzione? to właśnie jedne ze spaghetti westernów okraszonych muzyką przez Włocha, których fabuła krążyła wokół tematyki meksykańskiej rewolucji. O tym odłamie twórczości Morricone wspominam nieprzypadkowo, albowiem Pięciu uzbrojonych mężczyzn w odróżnieniu od części tych tytułów, niemal całkowicie porzuca wpływy meksykańskiej muzyki, które możemy usłyszeć min. w Vamos Amatar Companeros.

W zamian za to Morricone wydaje się podążać w stronę szeroko rozumianej etniki, choć to określenie należy użyć z bardzo dużą dozą ostrożności. Możemy się o tym przekonać w otwierającym krążek, tytułowym utworze, prezentującym nam heroiczny temat główny, nie pozbawiony jednak lekkiego, a czasem nawet nieco komicznego wyrazu. Jest to kolejna, świetna kompozycja przeznaczona pod typowe dla spaghetti westernów napisy początkowe, podczas których pojawiają się oryginalne zdjęcia z czasów meksykańskiej rewolucji. Wyobraźnia Włocha w tej materii wydaje się nie mieć końca, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że kompozytor sięga tutaj w sporej mierze po sprawdzone przez siebie środki wyrazu. Mamy tu bowiem męski chór, tamburyny, pseudo indiańskie okrzyki i trochę eksperymentalnego instrumentarium. Wszystko to Morricone łączy jakby od zera, a spoiwem pomiędzy tymi elementami są świetne smyczki stanowiące motor napędowy całego utworu. W ten sposób Włochowi udaje się stworzyć poniekąd nową jakość, nawet jeśli słysząc ten utwór pomyślimy sobie: to brzmi jak czysty Morricone… Omawiany motyw w filmie pojawia się wielokrotnie, w niezbyt zmienionych aranżacjach. Jakkolwiek na krążku jedyną okazją do zapoznania się z nim jest pierwszy utwór.

W opozycji do chwytliwego tematu przewodniego stoi warstwa liryczna. Motyw przyjaźni piątki bohaterów poznamy w Cinque Amici, Cinque Eroi. Ta nostalgiczna melodia wygrywana jest na różku angielskim i jest pewnego rodzaju standardem, do którego Morricone zdążył nas przyzwyczaić na przestrzeni dziesiątek lat swojej kariery. Niemniej stanowi ona miły, ale także i potrzebny przerywnik pomiędzy epickimi kompozycjami. Kolejną, liryczną melodię – tym razem dużo weselszą od poprzedniej – odnajdziemy w krótkim, bo ledwie ponad minutowym I Bambini E I Fiori. Prowadzony przez gitarę temat może z lekka nasuwać skojarzenia z muzyką czasów w których toczy się akcja filmu. Nawiązanie to ma to jednak charakter bardzo subtelny i nie zmienia ogólnego przedstawianie omawianej partytury jako tej rezygnującej z odniesień do muzyki z epoki.

Sporą część albumu stanowią trzy aranżacje epickiego tematu Muerte Donde Vas?, co możemy przetłumaczyć na śmierci, dokąd podążasz?. Jego konstrukcja, jak i melodyka może nieco nasuwać skojarzenia z monumentalnymi, morriconowskimi ilustracjami finałowych pojedynków wyjętych prosto z filmów Sergio Leone. Jednak jego funkcja w produkcji Taylora jest zupełnie inna niż mogłoby się to z początku wydawać. Temat ten pojawia się w roli swoistego hymnu rewolucji, a w jednej ze scen jest nawet śpiewany a capella przez tłum buntowników. Jak wspomniałem wyżej, motyw Muerte Donde Vas pojawia się trzykrotnie na albumie, co odróżnia go od pozostałych tematów nie posiadających żadnych repryz. Pierwsza i trzecia wariacja wypada bardzo skromnie w porównaniu do drugiej, będącej pełnym rozwinięciem tego tematu i to właśnie do niej z pewnością najczęściej będziemy wracać.

Niestety eksperymenty Włocha dotyczą również underscore’u, który zazwyczaj stanowi tę najmniej ciekawą płaszczyznę partytur do spaghetti westernów. Pojawia się on w dwóch utworach. Pierwszy z nich to Una Corsa Disperata, eksperymentalna muzyka akcji, stanowiąca ilustrację ciekawiej, choć także nieco przydługiej sekwencji ukazującej szaleńczą pogoń samuraja za oddalającym się pociągiem. Morricone sięga w tej kompozycji po wyraziste perkusjonalia i nerwowe instrumenty dęte uzupełniane pracą sekcji smyczkowej. W ten sposób Włoch osiąga dość ciekawy efekt. Drugą ścieżką, która być może bardziej wyczulonym na dysonanse słuchaczom da we znaki, jest Contro il Tempo. Chociaż sam underscore od strony technicznej wypada całkiem interesująco, zwłaszcza wspomniana wyżej Una Corsa Disperata, nie może się on jednak równać z bogatym materiałem tematycznym, który przyćmiewa tę warstwę ścieżki Włocha.

Biorąc ten tytuł na warsztat miałem pewien dylemat, które z dostępnych wydań zrecenzować. Na rynku znajdziemy generalnie dwie zasadnicze edycje tego scoru. Pierwszą z nich to opisywany tutaj, krótki, zaledwie 25-minutowy album,, który ukazał się po raz pierwszy w 1969 roku. Do dziś był on kilkukrotnie ponownie wydawany, w tym także na płycie CD (Duse Records, 1994). Drugą wersją omawianego soundtracka jest „complete score”, który ukazał się nakładem, niestety nie istniejącej już wytwórni Film Score Monthly w 2009 roku. Materiał prezentowany na tym wydaniu jest jednak przeznaczony głównie dla zagorzałych fanów kompozytora, tudzież filmu czy soundtracka. Cechuje go bowiem spora repetytywność bazy tematycznej, a także niemała ilość, nieodzownego na soundtrackach ze spaghetti westernów, underscore’u. Również jakość dźwięku nie działa na korzyść nowej edycji. Dlatego też, najlepszym rozwiązaniem jest sięgnięcie po ten zgrabny, niespełna półgodzinny krążek, prezentujący prawie wszystkie koncepcje muzyczne stworzone przez Włocha na potrzeby filmu Taylora.

Pięciu uzbrojonych mężczyzn Ennio Morricone jest dziś pracą trochę zapomnianą. Czy słusznie? I tak, i nie. Z jednej strony jest to partytura stojąca w cieniu wspaniałych i wiekopomnych prac komponowanych dla min. Sergio Leone. Nie posiada ona bowiem tej niezwykłej przebojowości i innowatorskiego podejścia do filmowej ilustracji, które cechowało przecież jego najsłynniejsze spaghetti westernowe soundtracki. Mając więc do wyboru największe, westernowe szlagiery Włocha, jak i bezmiar jego innych, filmowych prac Pięciu uzbrojonych mężczyzn nie był i nie będzie albumem do którego miłośnicy filmówki będą wracać nader często. Niemniej nawet Morricone podchodzący do tego gatunku jakby nieco schematycznie, to wciąż kreatywny Morricone, potrafiący nieraz zaskoczyć słuchacza swoimi pomysłami. Dlatego też, jestem pewien, że fanom kompozytora ten score przypadnie do gustu, a i wszystkim innym amatorom muzyki filmowej polecam zapoznać się z tą muzyką.

Najnowsze recenzje

Komentarze