Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Due evasi di Sing Sing, I (Two Escapes from Sing Sing)

(1964/2021)
4,0
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 08-04-2021 r.

Gdy spojrzymy na początki kariery Ennio Morricone, znajdziemy w jego filmografii tytuły, które przyjął raczej ze względów finansowych, aniżeli kierując się pobudkami artystycznymi. Jednym z nich wydaje się film I due evasi di Sing Sing, mocno już trącąca myszką, slapstickowa komedia o dwóch mężczyznach, którzy tuż przed wyrokiem śmierci wspominają swoje mafijne perypetie. W rolach głównych wystąpił ówcześnie popularny duet komików Franco i Ciccio. Za kamerą stanął natomiast Lucio Fulci – ten Lucio Fulci, który kilkanaście lat później miał się stać jednym z najbardziej kultowych twórców horroru klasy B.

O niszowości projektu z punktu widzenia amatora twórczości Morricone świadczą chociażby dwa aspekty. Po pierwsze, nazwisko Maestro w napisach początkowych filmu zostało błędnie zapisane jako Enio Moriconi. Po drugie, przez lata muzyka z filmu Fulciego pozostawała poza zasięgiem statystycznego kolekcjonera. Jedyne wydawnictwo, płyta winylowa zatytułowana Musica per Commento, obecnie uznawana jest za biały kruk – w 2002 jeden z egzemplarzy został sprzedany za 3000 euro (sic!). Ten stan zmienił się dopiero w 2021 roku, gdy wytwórnie Quartet Records i Sonor Music Editions wydały ten soundtrack odpowiednio na płycie CD i winylowej.

Morricone napisał do filmu Fulciego bardzo zróżnicowaną ścieżkę dźwiękową. Za temat główny służy bigbandowy motyw, z całkiem charakterystycznym glissandem trąbek, jednak reszta ilustracji to miks rozmaitych i niekoniecznie powiązanych ze sobą stylizacji. Nie zabraknie wpływów jazzu i swingu, marszów orkiestr dętych czy bossa-novy, a nawet iście kreskówkowych utworów. Warto też wspomnieć o piosence a capella Oh Little Birdy, wykonywanej przez Maurizio Grafa, dla którego był to pierwszy wspólny projekt z Morricone – rok później zaśpiewał dwie ballady z dylogii Ringa. Pewną ciekawostką jest joplinowskie Ballerine, zapowiadające Bad Orchestra z legendarnej ścieżki dźwiękowej z Pewnego razu na Dzikim Zachodzie.

Recenzowana partytura z pewnością podkreśla artystyczną wszechstronność Morricone i jego doświadczenie wyniesione z aranżowania piosenek dla wytwórni RCA Records. Jest to jednak niestety jedyny jej walor. Utwory rzadko kiedy wykraczają poza ramy reprezentowanych przez siebie gatunków. Włoch nie wydaje się zainteresowany eksperymentatorstwem, a film Fulciego traktuje raczej jako projekt do odhaczenia, a nie służący do realizacji swoich muzycznych ambicji. Kolejnym problemem jest oddziaływanie muzyki podczas seansu. O ile trudno mieć zastrzeżenie co do obrania przez Morricone koncepcji stylistycznego rozgardiaszu o komediowym wydźwięku, o tyle należy podkreślić, że muzyka bywa traktowana po macoszemu. Czasem pojawiają się jedynie fragmenty utworów Włocha.

Nie będę nikogo oszukiwał – I due vasi di Sing Sing to pozycja skierowana praktycznie tylko do kolekcjonerów twórczości Ennio Morricone. Próżno tutaj szukać tego błysku geniuszu i nieszablonowego podejścia do filmowej ilustracji. Problematyczna bywa również niespójność i pewien archaiczność (mimo niezłej jakości dźwięku). Oczywiście dla niektórych odbiorców może się wydać całkiem sympatyczna i cokolwiek chwytliwa, ale bez wątpienia ma charakter głównie archeologicznej ciekawostki.

Najnowsze recenzje

Komentarze