Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Corta Notte Delle Bambole Di Vetro, La (Short Night Of The Glass Dolls)

(1971/1998)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 15-03-2020 r.

Ennio Morricone wielokrotnie powtarzał, że uwielbiał pracować z młodymi reżyserami. Nienastawieni na sukces komercyjny swoich eksperymentalnych produkcji dawali włoskiemu kompozytorowi ogromną przestrzeń do twórczych poszukiwań. Jednym z nowicjuszy filmowego rzemiosła, z którymi Morricone nawiązał współpracę, był Aldo Lado. Soundtrack z wyreżyserowanego przez niego Kto widział jej śmierć? z 1972 roku stanowi jedną z najoryginalniejszych i najbardziej bezkompromisowych pozycji w dyskografii Morricone. Artystyczne drogi obydwu artystów połączyły się jednak już rok wcześniej, przy okazji balansującego na granicy horroru i giallo obrazu La corta notte delle bambole di vetro. Opowiada on historię reportera Gregory’ego Moore’a, który zostaje znaleziony sparaliżowany i omyłkowo uznany za zmarłego. Po przewiezieniu do szpitala, a następnie kostnicy, próbuje wyjaśnić sprawę tajemniczego zniknięcia swojej partnerki. Film doczekał się w rodzimym kraju statusu dzieła kultowego, zwłaszcza wśród fanów gatunku.

Jeśli ktoś oczekuje po tej ścieżce dźwiękowej czegoś na miarę wspomnianego Kto widział jej śmierć?, to od razu uprzedzam, że niczego w tym stylu nie otrzyma. Możliwość pracy z młodym i ambitnym Lado istotnie dała Morricone możliwość poeksperymentowania z różnymi środkami wyrazu, ale ostateczny efekt zdecydowanie daleki jest od zadowalającego. Rozłóżmy ten score na czynniki pierwsze.

Jak przystało na giallo, film Lado otrzymał liryczny temat główny. Valtzer, jak sama nazwa wskazuje, utrzymany jest w metrum trójdzielnym. Stanowi on motyw miłości pomiędzy głównym bohaterem a jego dziewczyną. Linia melodyczna wyśpiewywana (a właściwie nucona) przez niezawodną Eddę Dell’Orso oparta jest w sporej mierze na chromatyzmie. Utwór może się podobać swoim rzewliwym nastrojem i nieco ospałym mruczeniem włoskiej divy, ale w obliczu innych świetnych tematów pisanych przez Morricone do rozmaitych kryminałów, thrillerów i horrorów, wypada względnie mało atrakcyjnie. Nie inaczej jest z resztą materiału.

Włoch wystawia nas na ciężką próbę. Pomijając otwierający i zamykający album temat główny, słuchacz dosłownie tonie w morzu abstrakcyjnych tekstur modernistycznych. Oczywiście takowy materiał to niejako stały punkt morriconowskich soundtracków z giallo, niemniej w tym wypadku kompozytor zdaje się iść o krok za daleko. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby oferował ciekawe i niebanalne eksperymenty. Tymczasem La corta notte delle bambole di vetro zdaje się być napisana bez większej inspiracji. Klastery, rozjeżdżające się glissanda oraz piskliwe partie sekcji smyczkowej snują się wprost w nieskończoność. Sporadycznie asystują im pojedyncze pulsy fortepianu, dzwonki, czasem w tle ospale ciągną się kontrabasy legato lub typowe dla gatunku zawodzenia i pojękiwania Dell’Orso. Większość utworów nie oferuje w gruncie rzeczy nic nowego – te same elementy przewijały się w innych pracach Maestro. Jak na materiał awangardowy, brzmi on zaskakująco odtwórczo.

Z modernistycznego marazmu wybija się Sospiri di Morte, ilustracja napisów początkowych, podczas których Moore przewożony jest do szpitala. Morricone stosuje tutaj ciekawy trik odwołujący się do sparaliżowanego protagonisty. Łączy dwunutowy motyw gitary basowej imitujący bicie ludzkiego serca (notabene zapowiadający w pewnym stopniu kultowy temat z Coś) wraz z ciężkim, niemalże agonalnym oddechem Eddy Dell’Orso. Nie jest to utwór, do którego chciałoby się wracać, niemniej jego forma oraz filmowa funkcja z pewnością wybijają się ponad przeciętność.

La corta notte delle bambole di vetro jawi się jako jedno z najmniej przystępnych dzieł w jakże przecież bogatej filmografii Ennio Morricone. Trudno mi właściwie znaleźć adresatów tego albumu. Temat główny nie jest szczególnie zajmujący, dlatego wszyscy, którzy sięgają po soundtracki Włocha z filmów giallo, aby posłuchać jakichś urokliwych melodii, będą raczej zawiedzeni. Natomiast warstwa eksperymentalna również jest mało frapująca. Co prawda nie da się wykluczyć, że puryści awangardowych tekstur i eksperymentów mogą znaleźć tu coś dla siebie, niemniej Włoch miał wiele dużo ciekawszych prac pod tym względem. Tego, że edycję rozszerzoną, zawierającą kwadrans dodatkowej muzyki, należałoby polecać jeszcze mniejszemu gronu odbiorców, raczej nie muszę tłumaczyć.

Najnowsze recenzje

Komentarze