Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Classe Operaia Va In Paradiso, la (Klasa robotnicza idzie do raju)

(1971/2006)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 23-04-2020 r.

Dzień dobry, robotnicy! Dyrekcja życzy wam miłej pracy. We własnym zakresie traktujcie powierzone wam maszyny z miłością, dbajcie o nie. Normy ustalone przez fabrykę są gwarancją bezpieczeństwa. Wasze zdrowie zależy od relacji z maszyną. Szanujcie ją i nie zapominajcie, że sprawny sprzęt oznacza większą wydajność. Pomyślnej pracy! – takie słowa słyszą każdego dnia pracownicy na hali produkcyjnej w filmie Klasa robotnicza idzie do raju w reżyserii Elio Petriego. Jeden z nich, Lulu Massa, jest przodownikiem pracy. Pewnego dnia w wyniku wypadku w fabryce traci palec. Incydent staję się przyczynkiem do założenia związku, którego celem jest zapewnienie lepszych warunków pracy. Do protestów dołącza Lulu. Film jest drugą częścią – po nagrodzonym Oscarem Śledztwie w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem – tak zwanej „neurotycznej trylogii” Petriego. To także kolejna współpraca tego reżysera z Ennio Morricone.

O tym, że Morricone był związany z projektem już na bardzo wczesnym etapie, świadczy ostatnia scena. Możemy w niej zobaczyć włoskiego Maestro wcielającego się w robotnika na końcu taśmy produkcyjnej. To pierwszy z dwóch występów Morricone w ilustrowanych przez siebie filmach – kilkanaście lat później pojawił się jeszcze w dużo bardziej naturalnej dla siebie roli dyrygenta we Wszyscy mają się dobrze Giuseppe Tornatore. Czy możliwość przebywania na planie filmowym przełożyła się na jakość powstałej ostatecznie ścieżki dźwiękowej? Jak najbardziej!

Film otwiera jeden z najbardziej konceptualnych utworów w karierze Morricone. Rozpoczyna się od wprowadzenia jednostajnego rytmu, wykorzystującego głównie fortepian i bębny, który nawiązuje do mozolnej i ciężkiej pracy Lulu oraz jego kompanów. Jednocześnie pojawia się najbardziej charakterystyczny element tej ścieżki dźwiękowej – chrobocząca imitacja dźwięku fabrycznej prasy. Został on uzyskany za pomocą instrumentów elektronicznych. Włoch wykorzystał tutaj Synket (choć solista, Giorgio Carnini, wspominał, że był to syntezator ARP 2600) oraz gitary elektryczne. Nadaje to kompozycji iście industrialnego wydźwięku, jakże ważnego patrząc z perspektywy fabuły filmu. Następnie dołączają chropowate puzony, jeszcze bardziej podkreślające drażniące i nieprzyjemne brzmienie ilustracji pracujących w ukropie robotników. Dodawanie kolejnych elementów miało nawiązywać, jak twierdził sam kompozytor, do stopniowego rozruchu fabrycznych maszyn. Właściwego tempa owa maszyna nabiera w następnej części utworu, gdy po zmianie tempa zostaje wprowadzony główny temat. Ma on wymiar quasi-groteskowy, dopełniając tym samym nietuzinkowy wydźwięk tytułowego kawałka. Linia melodyczna z pewnością wyda się znajoma miłośnikom muzyki Morricone. Niemal z miejsca na myśl nasuwa się charakterystyczny temat ze wspomnianego Śledztwa w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem – podobno scenarzysta filmu, Ugo Pirro, w pierwszej chwili pomyślał, że Morricone napisał tę samą muzykę, co do poprzedniej części „neurotycznej trylogii” Petriego. Podobieństwo nie jest jednak przypadkowe. O nawiązanie do tamtego motywu poprosił sam reżyser, który starał się w ten sposób, mimo zupełnie odmiennej fabuły, podkreślić wspólny mianownik dla obydwu filmów, czyli tematykę polityczno-społeczną. Po zaintonowaniu tematu głównego przychodzi chwila wyciszenia. Na pierwszy plan wysuwa się solo skrzypiec z buczącymi smyczkami i kontrafagotami – według Morricone miało to być odniesienie do tlącej się iskry nadziei na lepsze jutro wśród pracowników. Po chwili jednak znów słyszymy brzęczący dźwięk prasy i muzyczna machina rusza ponownie, prezentując od nowa wszystkie poprzednie koncepcje, nie pozostawiając tym samym złudzeń filmowym bohaterom. W drugiej części utworu instrumenty pracują już na najwyższych obrotach – Morricone dodatkowo dorzuca gitary elektryczne i skrzypcowe solówki. Na koniec wraca do tempa z początku utworu, a turkot prasy będzie obecny aż do ostatniego taktu. Całość tworzy jak na owe lata utwór bardzo nowoczesny, co musiało świetnie podkreślać aktualność społecznego komentarza Petriego. Omawiana kompozycja weszła do repertuaru koncertowego Morricone.

Niemal cała ścieżka dźwiękowa kręci się wokół pomysłów z utworu tytułowego. Temat główny, pobrzękiwania prasy, monotonne rytmizacje i eksperymenty z gitarami elektrycznymi będą nam towarzyszyć niemalże do końca soundtracku. Poszczególne utwory, rzecz jasna, różnią się jednak od siebie. Niekiedy Morricone wprowadza solówki skrzypcowe, organy, smyczkowe dysonanse, enigmatyczne partie dętego drewna i fortepianu. Używa również drugiego tematu – tym razem na mandolinę, nieco fikuśnego, ale przy niepozbawionego, podobnie jak pozostały materiał, gorzkiego tonu. Część z tych idei muzycznych znajdziemy w ponad 8-minutowej Sinfonia dell’ottimista, czyli „Symfonii optymisty”. Utwór nie ma jednak nic wspólnego z optymizmem, a jego tytuł ma charakter tylko i wyłącznie ironiczny. Bazowanie na głównych założeniach z pierwszego utworu bardzo uspójnia ścieżkę dźwiękową, nie kolidując przy tym ze zmieniającą się na przestrzeni filmu pozycją Lulu (najpierw przodownik pracy, później czołowa twarz strajków). Uniwersalne są zwłaszcza regularne i wręcz obsesyjnie powtarzane uderzenia w warstwie rytmicznej, które z jednej strony, jak już zostało napisane, nawiązują do monotonii pracy robotników, ale z drugiej strony formują pseudo marsz, dobrze wpasowujący się w oglądane na ekranie pracownicze protesty.

Obracanie się wokół tych samych i eksperymentalnych pomysłów sprawia, że odsłuch soundtracku dla niektórych odbiorców może się okazać nie mniej nużący niż praca Lulu przy taśmie produkcyjnej. W przeciwieństwie jednak do pracującego na akord protagonisty, nasza monotonia nie potrwa długo. Soundtrack zamyka się bowiem we względnie przystępnych 33 minutach. Niemniej w zasadzie jedynym odstępstwem od niekończących się nawiązań do utworu tytułowego jest Inventario. Pojawia się tutaj trzeci temat, podobnie jak pozostałe, na swój sposób sarkastyczny, ale mający przy tym odrobinę folkowego posmaku (częściowo poprzez brzmienie mandoliny). Warto zwrócić uwagę na ledwo zauważalne partie niezawodnego chórku I Cantoni Moderni.

Klasa robotnicza idzie do raju z pewnością nie jest tylko jedną z wielu ścieżek dźwiękowych Ennio Morricone. Świetny temat przewodni, nowatorskie i industrialne eksperymenty z instrumentami elektronicznymi, a także jej ironiczny i gorzki charakter stawiają ją w czołówce dokonań włoskiego Maestro z lat 70. W domowym zaciszu może się okazać jednak przyciężkawa i mało przyjazna uchu odbiorcy, dlatego najpierw najlepiej zapoznać się z filmem Elio Petriego, a dopiero później sięgnąć po soundtrack.

Najnowsze recenzje

Komentarze