Sergio Sollima – jeden z trzech reżyserów o tym imieniu, obok Leone i Corbucciego, którzy współpracowali z Ennio Morricone. Maestro i Sollima zrealizowali razem sześć filmów. Pierwsze trzy, czyli La Resa Dei Conti, Faccia a Faccia oraz Corri uomo Corri były spaghetti westernami powstałymi w czasach największej świetności tego gatunku. W 1970 roku Sollima podjął się jednak realizacji zupełnie innego projektu, jednocześnie po raz czwarty już zapraszając na stołek kompozytorski Morricone. Miasto przemocy, obraz z pogranicza kryminału i thrillera, opowiada o płatnym zabójcy, który po odsiadce planuje wrócić do swojej ukochanej, a także dokonać zemsty na swoich dawnych oprawcach. Film, który nakręcono w Nowym Orleanie, może się pochwalić niezłą obsadą. W rolach głównych wystąpili Charles Bronson oraz towarzyszka jego życia, Jill Ireland. W postać szefa miejscowej mafii wcielił się znany z Kojaka Telly Savalas.
Zmiana gatunkowa wymusiła na Morricone odrzucenie schematów ilustracyjnych proponowanych Sollimie przy poprzednich filmach. Film otwiera zatem ostry i zadziorny temat przewodni. Stylistycznie zbliżony jest do późniejszych utworów Włocha z filmów policyjnych i gangsterskich (między innymi Rewolwer, Ośmiorniczka, Eskorta), zwłaszcza w drapieżnym motywie smyczków. Wyróżnikiem kompozycji, obok charakternej melodii, jest dźwięk przesterowanej gitary stałego współpracownika Morricone, Bruna Battistiego D’Amaria. Takowe rozwiązanie Morricone stosował już co prawda w kilku wcześniejszych projektach (niezapomniana gitara w Pewnego razu na Dzikim Zachodzie!), niemniej to właśnie w Mieście przemocy dźwięk tego instrumentu jest maksymalnie deformowany celem osiągnięcia przeszywającego brzmienia. Gitara używana jest w większości kawałków, czasem służy nawet do budowania zupełnie awangardowych utworów, jak chociażby w Mille volte un grido, gdzie w kakofoniczny sposób zestawiana jest z efektami elektronicznymi. W ten sposób recenzowany soundtrack staje się jednym z najbardziej prog-rockowych w dorobku Morricone. Taka koncepcja sprawdza się jako ilustracja wszelakich poczynań szorstkiego i ostrego jak brzytwa protagonisty o kamiennej twarzy Bronsona.
Sporą część albumu zajmują wariacje tematu przewodniego oraz wywodzącego z niego motywu Rito Finale. Miasto przemocy nie jest na szczęście pracą monotematyczną. Świetne wrażenie robi ekstrawaganckie Disperatamente. Elementem charakterystycznym są tutaj odpowiednio zmiksowane wokale. Przetworzone męskie głosy zdają się niemal upiornie przeciągać i snuć (trochę w stylu eksperymentów Steve’a Reicha) ponad rockową fakturą utworu. Całość podlana zostaje odrobinę fikuśnym motywem w stylu tematu Le Goffa z Klanu Sycylijczyków, pędzącymi bębnami o etnicznym zabarwieniu oraz typowymi dla całej ścieżki dźwiękowej przesterami gitary elektrycznej. To z pewnością najciekawsza od strony formalnej ścieżka na płycie. Morricone zaskakuje również w Svolta Definitiva, utworze stylizowanym na muzykę źródłową. To szalenie elektryzująca mieszanka acid-rocka i funku (choć po pewnym czasie może odrobinę nużyć repetycyjnością). Warto zauważyć, że gitarowy riff oraz efekty brzmieniowe były najprawdopodobniej inspiracją dla Davida Holmesa i jego utworu What R We Stealing z soundtracku do Ocean’s Twelve.
Pośród rockowych i generalnie dynamicznych utworów znalazło się również miejsce dla chwili przestoju w postaci warstwy lirycznej, najczęściej związanej z wątkiem miłosnym. Składa się ona z dwóch motywów, może nieszczególnie zapadających w pamięć, niemniej ze względu na stonowany wydźwięk z pewnością silnie zaznaczających swoją obecność podczas seansu i na albumie. Obydwa tworzą między innymi małą suitę Con estrema dolcezza. Co znamienne, łącznikiem pomiędzy tymi tematami jest fragment fortepianowy, w czytelny sposób nawiązujący do Dla Elizy Ludwiga Van Beethovena. Obok średniowiecznego Dies irae to bodaj najczęściej stosowany przez Morricone cytat muzyczny. Słynna melodia pojawiła się również w La Resa Dei Conti, pierwszym wspólnym projekcie Sollimy i Morricone, choć akurat w tym przypadku był to pomysł reżysera, który poprzez kompozycję Beethovena chciał podkreślić pochodzenie jednego z bohaterów.
Trzeba jednak przyznać, że Miasto przemocy pod postacią prawie godzinnej edycji wytwórni GDM może się wydać nazbyt monotonne. Zasadniczym problemem jest nadmierna repetycyjność, świetnego skądinąd, tematu przewodniego i jego wariacji. Niemniej na swój sposób rockowy charakter tej muzyki z pewnością warty jest uwagi.
PS. Utwory Rito Finale oraz Norme Con Ironie zostały wykorzystane w Django Quentina Tarantino. Nie znalazły się jednak na oficjalnym soundtracku.
PPS. Tytuł utworu Norme Con Ironie to anagram… Ennio Morricone.