Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Chłopiec i czapla (Kimi-tachi wa dō ikiru ka)

(2023)
4,5
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 16-02-2024 r.

Joe Hisaishi ma pewien zwyczaj. 6 stycznia, gdy tylko pozwala mu na to napięty grafik, zjawia się w Studio Ghibli, aby wręczyć Hayao Miyazakiemu prezent z okazji jego urodzin. Tym prezentem jest oczywiście dedykowany solenizantowi utwór, najczęściej fortepianowa miniaturka, którą reżyser może później wykorzystać podczas wystaw czy pokazów odbywających się na przykład w Ghibli Museum. W ten sposób, począwszy od 2001 roku, powstało już 12 kompozycji. Jedną z takich urodzinowych wizyt Hisaishi złożył w styczniu 2022 roku, w związku z 81. urodzinami Miyazakiego. Choć wiedział, że laureat Oscara za „Spirited Away” pracuje nad kolejnym dziełem, nie miał jeszcze pojęcia, o czym właściwie będzie opowiadał długo wyczekiwany film. Tymczasem nowy muzyczny prezent tak bardzo spodobał się Miyazakiemu i producentowi Studia Ghibli Toshio Suzukiemu, że zaproponowali, aby melodia, zatytułowana „Ask Me Why” stała się głównym tematem nadchodzącego obrazu. Hisaishi przystał na sugestię, choć film, ukończony wtedy w 95%, po raz pierwszy zobaczył dopiero pół roku później.

To pokazuje, że metodyka pracy nad „Chłopcem i czaplą” była kompletnie inna niż w przypadku poprzednich dziesięciu anime zrealizowanych z Miyazakim. Tym razem Hisaishi nie był zaangażowany na wczesnym etapie produkcji, nie miał dostępu do scenariusza, storyboardów czy koncepcyjnych rycin. O ile więc w przypadku z „Zrywa się wiatr” i „Księżniczki Kaguyi” można było narzekać na brak image albumu, czyli zbioru wczesnych wersji tematów filmowych, o tyle w przypadku „Chłopca i czapli” nie mogło być mowy o takim koncepcyjnym szkicowniku z braku wiedzy kompozytora o materiale źródłowym. Hisaishi przystąpił do pracy z prawie gotowym filmem, mając w głowie jedynie zaproponowany przez Miyazakiego „urodzinowy” temat. Otrzymał w zamian za to zupełnie wolną rękę i nie był już później ograniczony żadnymi sugestiami ze strony reżysera i producenta.

W przypadku „Chłopca i czapli” zmianie uległa nie tylko metodyka pracy, ale również stylistyka. Dotychczasowe ścieżki dźwiękowe dla Miyazakiego cechowały się bogatą paletą rozbudowanych tematów i niejednokrotnie uderzającą przebojowością oraz ekspresją. Na recenzowanej ścieżce dźwiękowej powyższe cechy zostały ograniczone na rzecz szeroko pojętego minimalizmu, gatunku uwielbianego przez Japończyka i przewijającego się przez jego twórczość w różnych postaciach od początku kariery. Minimalizm ujawnia się zarówno w kontekście względnie skromnego instrumentarium, jak i minimalistycznych technik kompozytorskich, z repetywnością fraz na czele. Tym samym „Chłopcu i czapli” bliżej do kameralnych dzieł pokroju studyjnego albumu Hisaishiego „Vermeer and Escher” aniżeli hitowych soundtracków takich jak „Księżniczka Mononoke” czy „Ruchomy zamek Hauru”.

Co skłoniło Hisaishiego do zmiany stylistyki? Oczywiście, fabuła „Chłopca i czapli”. Film opowiada historię chłopca Mahito, który po śmierci matki i wyjeździe na wieś odkrywa tajemniczą wieżę. Wkrótce okazuje się, że budynek jest portalem do innego wymiaru. Tajemnicza i mówiąca czapla, spotkana nieopodal domu, przekonuje chłopca, że po drugiej stronie wieży czeka na niego ukochana matka. Hisaishi widział tę historię przede wszystkim jako opowieść o samotności i przemijaniu, a nie jako kolejną wielką baśń fantasy w stylu na przykład wspomnianego „Ruchomego zamku Hauru”. Stąd sięgnięcie po minimalizm i ograniczenie typowej dla kompozytora czytelnej ekspresji bazującej na długich melodiach. Nie możemy jednak przy tym zapominać, że obranie takowej koncepcji koreluje z aktualnymi zainteresowaniami Hisaishiego. W dyskografii Maestro próżno w ostatnim czasie szukać przebojowych i eklektycznych ścieżek dźwiękowych, jakimi często obdarzał fanów jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku. Jego obecny dorobek obejmuje przede wszystkim skromniejsze soundtracki i utrzymane właśnie w nurcie muzyki minimalistycznej dzieła koncertowe.

Tym, co łączy jednak omawianą muzykę z poprzednimi pracami Hisaishiego, jest nieodzowny fortepian, którego ciepłe brzmienie przenika praktycznie całą ścieżkę dźwiękową. To właśnie ten instrument wprowadza temat główny, wspomniane w pierwszym akapicie „Ask Me Why”. Utwór otwierają obdarzone pewną podniosłością i niemal lewitujące nad partyturą akordy fortepianu. Hisaishi pozwala im wybrzmieć, jakby zadawał tytułowe pytania i oczekiwał odpowiedzi. Ową odpowiedzią wkrótce okazuje się prościutka melodia staccato, skromna i niepozorna, ale posiadająca w sobie niezwykłe dużo czułości i sentymentalności typowej dla Japończyka. Dla wielu odbiorców będzie to z pewnością najjaśniejszy i najbardziej zapadający w pamięć element partytury. W filmie usłyszymy go jednak zaledwie w trzech scenach.

Fortepian buduje narrację zwłaszcza w pierwszej części filmu. Gdy obserwujemy Mahito próbującego się odnaleźć po śmierci matki w realnym świecie, samotne brzmienie fortepianu, tylko niekiedy otulone skromnym akompaniamentem, towarzyszy mu niemal na każdym kroku. Miyazaki przygotowuje, zresztą, odpowiednią przestrzeń dla sfery akustycznej – muzyki i dźwięków natury. Zapewnia to dodatkową nastrojowość. Hisaishi korzysta z okazji i pisze kilka ciepłych utworów, jak choćby refleksyjne „White Wall” czy „Memories”. Co ciekawe, pierwszą z tych kompozycji możemy podobno usłyszeć w krótkometrażówce Miyazakiego „Boro the Caterpillar” z 2018 roku – jedynym wspólnym projekcie Hisaishiego i Miyazakiego zrealizowanym pomiędzy „Zrywa się wiatr” a „Chłopcem i czaplą”. Nie jest jednak łatwo zweryfikować tę informację, ponieważ film można zobaczyć jedynie w Studio Ghibli, a soundtrack nigdy się nie ukazał.

Fortepian wiedzie również prym w dwóch pięknych tematach najbardziej nadających filmowi aury mistyczności – pierwszy z nich pojawia się w utworze „Sanctuary”, a drugi w „A Song’s Prayer”. Nie są to jednak kompozycje napisane do filmu. Co ciekawe, podobnie jak „Ask Me Why”, powstały jako urodzinowe prezenty dla Miyazakiego, a „A Song’s Prayer” mogliśmy nawet usłyszeć w otwierającym utworze z płyty „Minima Rhythm II” z 2015 roku. Choć mamy tutaj do czynienia ze swoistym recyclingiem muzycznym, kompozycje świetnie odnajdują się w filmie i na soundtracku ze względu na przenikliwą rzewność i minimalistyczne naleciałości. To właśnie w nich najbardziej ujawnia się największa inspiracja dla Hisaishiego – twórczość Arvo Pärta, zwłaszcza z  utworów „Für Alina” i „Spiegel im Spiegel”.

W drugiej części filmu, gdy Mahito przechodzi przez portal w starej wieży i trafia do alternatywnego świata, spektrum instrumentalne i aranżacyjne znacząco się poszerza. Fortepian pozostaje jednak głównym narzędziem wyrazu – jest tym, co główny bohater zabiera ze sobą z prawdziwego świata. Do głosu wyraźniej dochodzi brzmienie orkiestry (choć nigdy nie zostaje przesadnie wyeksponowane), a nawet elektronika. Nakreśla się również tematyka – w porównaniu do poprzednich prac kompozytora mniej wyrazista, ale jednak obecna i sprawnie funkcjonująca w filmie. Przekroczenie portalu przez głównego bohatera odsłania przed słuchaczem to, że koncepcja na ścieżkę dźwiękową wykracza znacznie dalej poza oszczędne operowanie kameralną minimalistyką.

Dobrze widoczne jest to na przykład w materiale związanym z tytułową czaplą. Hisaishi jej motyw (bo w istocie trudno to nazwać tematem) opiera na interwale opadającej kwarty, podobnie zresztą jak w materiale Yubaby  ze „Spirited Away” czy nie tak dawnej ścieżce dźwiękowej z anime „Children of the Sea”. Gdy widzimy czaplę w pobliżu nowego domu Mahito, Hisaishi instrumentuje motyw na solowy fortepian – w ujęciu na oko zwierzęcia słyszymy jej motyw w formie krótkiego fortepianowego błysku. Gdy jednak stopniowo dowiadujemy, że czapla jest tajemniczą postacią z innego świata, motyw przyjmuje bardziej rozbudowaną postać, a w orkiestracjach pojawiają się inne instrumenty.

Mimo typowo minimalistycznego podejścia do filmowej ilustracji, kreatywny świat znajdujący się w starej wieży, opatrzony niezwykłymi i pełnymi fantazji obrazami Miyazakiego, zainspirował Hisaishiego do napisania wielu nietuzinkowych utworów. Brzmieniowo najbardziej wyróżnia się materiał Wararawa, nienarodzonych dusz, które Mahito obserwuje, gdy te wzlatują ku niebu, aby stać się ludźmi. Słychać, że kompozytor bawi się tutaj muzyką – sampluje głosy, stosuje niemal new-age’owe syntezatory i orientalną pentatonikę z folkowymi perkusjonaliami. Wyraźnie azjatyckie brzmienie nadaje Warawara ludycznego i mitologicznego wymiaru.

Swojej reprezentacji muzycznej doczekała się również Himi, posługująca się ogniem strażniczka alternatywnego świata i Warawara. Także i tutaj Hisaishi nie sili się na szczególną melodykę – jej motyw to zaledwie kilka nut. Kompozytor stawia jednak na barwę, stosując żeński chórek Little Carol. Kompozytor zdecydował się na ten ruch, ponieważ chciał podkreślić wyjątkowość tej postaci. Co znamienne, chórek wyśpiewuje pozornie niewinne „la-la-la”, choć widz szybko się orientuje, że w istocie Himi jest potężną bohaterką mogącą na przykład uratować Warawara przed śmiercią z rąk pelikanów. Warto wspomnieć, że Little Carol prowadzi Mai Fujisawa, córka Hisaishiego, którą wcześniej mogliśmy usłyszeć choćby na soundtracku z „Nausicii z Doliny Wiatru” czy „Ponyo”. Zresztą, jej głos wybija się na tle pozostałych członkiń zespołu.

Osobny materiał otrzymali również Granduncle (władca magicznego świata odkrytego przez Mahito w starej wieży) oraz papugi i ich król (właściwi filmowi antagoniści). Temat Granduncle, z długo wybrzmiewającymi akordami fortepianu, nawiązuje w pewnym stopniu do „Ask Me Why”. Potężnie stawiane akordowe bloki budują pewną monumentalność, choć rykoszetujące smyczki zdają się dopełniać wrażenie chwiejności i przemijalności zarządzanego przez niego świata. Papugi otrzymały natomiast chwytliwy, nieco zadziorny, a nawet odrobinę żartobliwy, ale – ponownie – względnie krótki temat, który najlepiej rozbrzmiewa w stylizowanym na paradny marsz „The King’s Parade”. Pobrzękują w nim echa muzyki z „Ninokuni”.

Ścieżka dźwiękowa ujęta została z formie wydawnictwa zawierającego ponad godzinę materiału rozparcelowanego pomiędzy aż 36 utworów instrumentalnych i jedną piosenkę z napisów końcowych. Jak przystało na muzykę filmową, część utworów celuje w funkcje typowo ilustracyjne, nadając filmowi tajemniczości, nerwu i napięcia (jak chociażby w świetnym, choć niebezpiecznie zbliżającym się do ścieżki dźwiękowej z „I Want to be A Shellfish”, utworze „A Trap”). Niemniej poszczególne idee muzyczne raczej przemykają dość szybko, często nie zdążają się odpowiednio zadomowić w świadomości słuchacza, a właściwa lektura soundtracku wymaga co najmniej kilku odsłuchów. Z drugiej strony, te same utwory świetnie działają w ruchomych kadrach, tworząc bardzo spójną i gęstą siatkę minimalistycznych stylizacji obejmujących szereg nieszablonowych pomysłów.

Jedynym zgrzytem na ścieżce dźwiękowej jest piosenka promująca film „Spinning Globe”. Jej autorem jest Kenshi Yonezu. Japoński piosenkarz pierwsze rozmowy z Miyazakim odbył jeszcze w 2018 roku, na wczesnym etapie realizacji obrazu. Decydującym impulsem dla angażu miała być jego piosenka „Paprika”, powstała dwa lata później z okazji Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Miyazakiemu utwór tak bardzo przypadł do gustu, że postanowił poprosić Yonezu o napisanie piosenki do jego nowej produkcji, choć informacja ta – podobnie jak wiele innych związanych z „Chłopcem i czaplą” – była trzymana w tajemnicy aż do premiery. W mojej ocenie, „Spinning Globe” nie spełnia oczekiwań. Utwór Yonezu niestety nie oferuje nic szczególnego, jest zwykłą popową balladą z drażniącym i nijak pasującym do filmu brzmieniem dud (do ścieżki dźwiękowej również pasującej jak pięść do kożucha, aczkolwiek w tym przypadku na usprawiedliwienie Yonezu należy dodać, że został zaangażowany na długo przed Hisaishim). Jej nietrafność jeszcze bardziej uwidacznia się na tle piosenek chociażby z „Podniebnej poczty Kiki”, „Spirited Away” czy „Ruchomego zamku Hauru”, które również nie zostały napisane przez Hisaishiego, a jednak potrafiły wspaniale korelować z aurą i wydźwiękiem filmu, a także być wartościowymi utworami poza kontekstem.

„Chłopiec i czapla” prawdopodobnie nie jest tym, czego większość oczekiwała po duecie Hisaishi-Miyazaki. Zamiast operowego rozmachu i licznych tematów, które mogłyby zdobyć wielką popularność na scenach koncertowych czy wśród internetowych coverów, kompozytor postawił na kameralistykę, intymność, nastrojowość, a wszystko przypudrował odpowiednią dozą minimalizmu. Japończyk ponownie odnosi jednak sukces na polu filmowo-estetycznym, tworząc kolejną – i chyba tym razem rzeczywiście ostatnią – perełkę w ich wspólnym dorobku. To Hisaishi dojrzały, bardziej cyzelujący nastrój, brzmienie i kolor. Tak jak zawsze w filmach Studio Ghibli, balansuje na granicy dziecięcej naiwności i melancholii, choć od słuchacza i widza oczekuje tym razem nieco więcej uwagi oraz wyrozumiałości. Forma uległa pewnej zmianie, ale to ten sam twórca, którego uwielbiamy od lat

Najnowsze recenzje

Komentarze