Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Newton Howard

Bourne Legacy, the (Dziedzictwo Bourne’a)

(2012)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 19-12-2012 r.

Z góry przepraszam wszystkich wrażliwców za sprowadzanie portalu niniejszą recenzją do poziomu kwejków i innych ryjbuków. Niestety, jaki film, taka forma oceny…

Otóż jakiś czas temu miałem wątpliwą przyjemność zapoznania się z najnowszym filmowym dokonaniem Tony’ego Gilroy’a – autora ekranizacji kultowej trylogii o Jasonie Bourne. Czwarty film z serii (będący sztandarowym przykładem odcinania kuponów) streścić mógłbym w sposób następujący:

Skupić film wokół legendy bohatera, którego ani razu nie widzimy na ekranie? Ot logika godna uwagi badaczy behawioralnych. Twórcy ewidentnie przeliczyli się w założeniach, że samym światem przedstawionym serii będą w stanie zyskać atencję widza. Lista niedociągnięć swoimi gabarytami i powagą wezwań przywodzi na myśl Litanię do Wszystkich Świętych. Cytując więc wybrane fragmenty można zauważyć, że:

  • zabrakło odpowiedniej narracji,
  • scenariusz leży i kwiczy,
  • dynamika i rozwój akcji przypomina co niektóre rodzime produkcje…

    Do tego niechlubnego wizerunku Dziedzictwa Bourne’a bardzo ochoczo dodaje swoje pięć groszy James Newton Howard – amerykański kompozytor, który swoją biedną pracą z pewnością powalczy o haniebny tytuł Gniota Roku 2012. Warto przeto zaznaczyć, że konkurencja w tym roku całkiem spora. W każdym razie trzymamy kciuki, James!


    Bardzo dobre pytanie. Od kilku lat kompozytor ten tkwi w dziwnym zawieszeniu. Oto bowiem z jednej strony nie może narzekać na brak zajęć. Z drugiej natomiast, efekt owej pracowitości wydaje się odwrotnie proporcjonalny do jakości finalnego produktu. I zamiast zapadających w pamięć tematów, ciekawych eksperymentów i charakterystycznej, absorbującej muzycznej akcji, mamy mniej więcej to:


    Reakcja zamykająca się w trzech literach: W (jak Wojtek) T (jak Teresa) F (jak Franciszek), to nie jedyne uczucie towarzyszące odkrywaniu muzycznej płaszczyzny Dziedzictwa Bourne’a. Nie do końca rozumiem jakie idee przyświecały Howardowi zabierając się za tę pracę, ale bałbym się to nazwać chęcią kontynuacji spuścizny Powella. Spuścizny dosyć bogatej i aż proszącej się o należyte potraktowanie. Ścieżka dźwiękowa Howarda snuje się niczym blady cień, dając o osobie znać tylko w wybranych momentach filmu. Niestety większa część ilustracji ociera się o zyskujący coraz większą popularność „sound design”, pozbawiając tym samym kompozycji jakiejkolwiek wartości pozailustracyjnej. Gdy akcja nabiera tempa, James Newton Howard bawi się w młodego wilka odkrywającego muzyczny świat za pomocą swojej pierwszej stacji roboczej. Oczywiście wieloletnie doświadczenie w branży i znajomość środowiska pracy, sprawiają, że nie brzmi to całkiem składnie – nie tak mizernie, jak na przykład tworzony po wyzerowaniu czteropaka, Ich Trolle 2. Niemniej jednak…


    Fakt. Nie dało się przy tym usiedzieć bez poczucia dyskomfortu. Godzinny album od Varese to przysłowiowa podróż przez piekło. Podróż przez najczystsze lenistwo i rzemieślnicze wyrobnictwo kompozytora, którego stać na naprawdę wartościową i trzymającą w napięciu muzykę. Być może zabrzmi to nieco kontrowersyjnie, ale prezentujące podobny poziom artystyczny, Battleship Steve’a Jablonsky’ego, miało przynajmniej coś, czego kompozycji Howarda zabrakło – oczywistą przebojowość i charakterystyczny temat przewodni. Mało tego…

    Producenci filmu tak bardzo żyli przeszłością, że „zapomnieli” zwrócić się do Moby’ego o jakąś piosenkę promującą. Jak bowiem wytłumaczyć sięgnięcie po Extreme Ways znane nam przecież z poprzednich odsłon serii? Drobne zmiany w obrębie aranżacji na pewno nie oczyściły zgniłej atmosfery roztaczającej się nad tym całym muzycznym przedsięwzięciem.



    Wnioski nasuwają się same. Absolutnie nikomu nie polecam tej ścieżki dźwiękowej. Tym bardziej nie polecam jej (co może dziwnie zabrzmi) fanom serii – wszystkim melomanom wychowanym na pasjonującej i trzymającej w napięciu muzyce Powella.

    Dziękuję za uwagę.

  • Najnowsze recenzje

    Komentarze